Wpis z mikrobloga

#godelpoleca #muzyka #synthpop #mirkoelektronika #indietronica

Podsumowanie 2018 - Albumy

#8. Garden City Movement - Apollonia

Gatunki: synthpop, indietronica, chillwave, deephouse
RIYL: Junior Boys, Washed Out, pięcioksiąg, seks bez zabezpieczeń

próżno, przynajmniej w moim odczuciu, jest szukać w wydawanej dzisiaj muzyce doznań "metafizycznych". ten niegdyś wyeksploatowany na potrzeby radzenia sobie ze strachem, generowanym przez monumentalność przełomu wieków pierwiastek, dzisiaj chyba nikogo już nie interesuje. a przynajmniej nie tak jak te +/- 20 lat temu. uśmierzyć ból przemijania, alienacje i frustracje można w inny, mniej podniosły sposób. niedogodności lepiej zwalczać śmiechem i cynizmem upasionym od życiowego doświadczenia.
a gdzie indziej szukać obiektu kpin i wyśmiania, niżeli w snuciu fantazji o bezkresie kosmosu, istocie świadomości, i "reszcie tego rozfantazjowanego gówna?"

czemu wspominam o tym w kontekście płyty Garden City Movement? bo to chyba jedyna pozycja z tego roku, której przez chwilę, udało się we mnie wzbudzić właśnie to zapomniane poczucie obcowania z czymś metafizycznym.
przejście z intro w postaci duchowo roznegliżowanego Again, samoistnie rozsadzającego się od środka, do Passion Is a Dying Theme, brzmi jak muzyczna imitacja narodzin. niekoniecznie człowieka, niekoniecznie pojedynczej świadomości. a bardziej mikro-wszechświata, w którym zaistnieje reszta tych paranormalnych, muzycznych zjawisk.

umyślnie uduchowiona ekspozycja Izraelskiej formacji, jest jednak mocno rozerotyzowana w swoich ciemnych zakamarkach. prowokacyjnie pełza i ślizga się w szlamie muzycznych pokus o skosztowaniu grzechów. a w echu głoszonego kazania, można usłyszeć krzyk upojnej rozkoszy. szkoda jedynie, że ta gęsta atmosfera zaczyna się momentami, delikatnie rozrzedzać. gdzieś na wysokości For Tommorow, przez co Apollonia skręca bardziej w stronę czegoś co nazwałbym "kacem po chillwavie". czyli z jednej strony eksploracja starych sampli i dźwięków w celu celebracji wakacyjnych sentymentów, a z drugiej brudzenie tego wszystkiego dziwnymi wątpliwościami. w towarzystwie bólu głowy, który niepotrzebnie komplikuje miłe wspomnienia(ale przy okazji nadaje ciekawego rysu bliskowschodnim naleciałościom - wiec mamy chyba remis)

a może właśnie o to chodziło? żeby drobnymi przebitkami przypomnieć, że metafizyczności nie da się w pełni odseparować od szarej rzeczywistości? że tam gdzieś obok uniesień czekają obowiązki? że może mając z tyłu głowy te informacje łatwiej zejść potem na ziemię? żeby nie było aż takiej przykrości po przebudzeniu?
bo wiecie. jak coś działa, pomaga, to zawsze będzie niosło za sobą skutki uboczne. także dzisiaj polecam każdemu podwójną dawkę. tak profilaktycznie.
KurtGodel - #godelpoleca #muzyka #synthpop #mirkoelektronika #indietronica

Podsumo...