Aktywne Wpisy
BlackBlack +142
Treść przeznaczona dla osób powyżej 18 roku życia...
WielkiNos +263
Treść przeznaczona dla osób powyżej 18 roku życia...
Skopiuj link
Skopiuj linkWykop.pl
W świecie, w którym możesz mieć w łóżku tak wiele jak wiele masz używek i pewności siebie, ale w życiu tylko tyle na ile jesteś z kimś kompatybilny, nie ma taryfy ulgowej. Tu nie ma randek – tu są rekrutacje, po oblaniu których można się w końcu pieprzyć z czystym sumieniem.
* * *
Jak tylko uniosła swoje #!$%@? piwne oczy, w wyobraźni wsadziłem jej w usta penisa. Chwilę później ona go połknęła w swojej, czego dowodem był uśmiech, w którym zabrakło tylko wampirzych zębów.
– Co przywiozłeś?
Ma na sobie błękitne coś, przepasane sznurkiem w talii i na tyle luźne, że nie mogę ocenić jej kształtów.
– A kim ty jesteś?
– Dziewczynką. – Sztucznie zawyża głos.
– A z zawodu?
– Pielęgniarką – wymawia powoli, akcentując każdą sylabę. – I ratownikiem – dodaje niedbale.
Nigdy nie zrozumiem po co „uzupełniać” ratownictwo pielęgniarstwem, albo odwrotnie. To są kompletnie różne zawody, które łączy jedynie fakt, że się wbija w ludzi igły i jednocześnie nie jest się tatuażystą.
– Więc co przywiozłeś?
Otwieram teczkę z kwitami. Nowy nabytek SORu zagląda mi przez ramię, dając się powąchać i przyklejając biodro do mojego uda. Powoli przesuwam dłonią od górnej części pośladka do lędźwi. Jest OK.
– Problemy – odpowiadam.
– Mnie nie przywiozłeś.
– Ciebie wywiozę.
Laska demonstracyjnie odwraca głowę, chlastając mnie po szyi krótkimi, czarnymi kudłami. Leniwie odbija się ode mnie biodrem i odchodzi.
* * *
Gapiąc się w okno, męczę po raz kolejny replay na „Riders on the storm”. Dźwięk SMSa i wyskakująca na czarnym tle wiadomość „Jaką kupić whisky?” unoszą mnie w powietrzu. Wyciągam szluga i odpalam, napawając się niezmiennym o tej porze widokiem świecących na czerwono oraz żółto sznurów samochodów. Cieszę gębę sam do siebie, odpisując, że moich zapasów i tak nie przepijemy. Próbuję sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz to wszystko działo się tak po prostu, za porozumieniem spojrzeń, w biały dzień. Chyba gdzieś w zalążku dorosłości.
Kilka minut później otwieram drzwi. Aura z zimnego powietrza i zapachu jej perfum dostaje się do mieszkania, każąc mi się cofnąć, a ona wchodzi jakby druga. Uśmiecha się sprytnie i zatacza spojrzeniem koło po chałupie. Dobrze się jej przyglądam. Ubiór i mejkap są ledwo formalne. Nie przyszła ładnie wyglądać. Przyszła się pocić i robić takie miny, których nie chciałaby później oglądać. Wyciągam rękę i popycham drzwi. Jakiś milion lat później w końcu się zatrzaskują.
„Chemia” nie jest wtedy kiedy fajnie się gada, a godziny lecą jak minuty. „Chemia” jest wtedy, kiedy dwie osoby zamiast się całować, wgryzają się w siebie z otwartymi oczami. A potem nie pieprzysz kobiety, tylko zmaterializowaną bezczelność.
* * *
– Gdzie wcześniej pracowałaś?
– W #!$%@?.
– A mieszkasz?
– Tutaj.
– Czemu więc…
– A to ważne?
– Nie.
– To polej. – Czarna odpala #!$%@? i gładzi mnie po brodzie.
– Nie jesteś za kumata, jak na ten SOR?! – Słyszę za sobą szybkie wypuszczanie dymu.
– A ty, na taksiarza? – Zaczyna chichotać.
– Pewnie nie. Wiedzę sprzed dziesięciu lat uzupełniam sztucznie zmarszczonym czołem i męczenniczym wyrazem twarzy. – Rozlewam łychę.
– Tak też myślałam. Jak nie oddycha, to moje, a jak oddycha, to niech inni się martwią…
Odwracam się by podać jej szklankę. Leży na boku, opierając się łokciem o poduszkę i machając nogami. Wygląda na to, że dobrze się bawi.
– Nie do końca. Przejazd ze mną jest raczej dla wybranych.
– Nie umierają?
– Czasem umierają.
– I co wtedy?
– Nic. Życie.
– To wiem. – Czarna jak by lekko spoważniała. – Jakieś skargi? Wyjaśnienia?
– Nie no, młodzi żyją. Chyba. Starym pesla na siłę nie cofałem. A jak u was ktoś kończy karierę, to co? Zły SOR?
– Na SORze wolno.
– Po mojej wizycie też wolno, jak się uświadomi ludzi, ile żyje Homo sapiens. Tylko debile dają dziadkom gwarancję „jeszcze na tydzień”.
Czarna powoli siada na łóżku i odwraca ode mnie tułów. Negliż ewidentnie zaczął jej przeszkadzać.
– Po co się ubierasz? – pytam.
– Pewnie i tak nie będziesz chciał się przytulać… – Czarna szybko wślizguje się w golf i sięga po szklankę. Przez dłuższą chwilę ogląda jej zawartość, po czym bierze wielki haust, w ogóle się nie marszcząc, czym wzbudza moje uznanie.
– Po #!$%@? oni mi przywożą tych powykręcanych dziadków, co?! – Wypala, ledwo odrywając szkło od ust. – Mam ich #!$%@? poodkręcać i odesłać?! W każdym #!$%@? szpitalu zasuwam jak #!$%@?, żeby tylko zdążyć przepuścić hektolitry krwi przez laboratorium, zanim… – Dalej nie słucham. Wyraz twarzy, ton głosu i gestykulacja są idealną odsłoną sztuki „Dlaczego do nas?”. Nagle i ja zaczynam się czuć niekomfortowo bez gaci.
– Uspokój się. Dla nich… dla nas to jedyny sposób by nie jeździć piętnaście razy w jedno miejsce.
– To po #!$%@? to całe ratownictwo?! – Czarna jest w amoku. Podobnie jak mnie, dłuższe okresy bez zmartwychwstań ewidentnie jej nie służą. Może to dlatego zmieniła robotę?
– Po nic. Przecież to pic na wodę. Błyskotka, udająca anioła stróża.
Czarna siada i pochyla się nad szklanką zaciśniętą w obu dłoniach. Powoli bierze łyk, tym razem mniejszy.
– Kiedy ci się ostatnio udało? – pyta.
– Tak żeby ktoś chodził i gadał?
– Powiedzmy.
– Rok, może półtora. A tobie?
– Pół roku.
Odstawiam szklankę na parapet. Idę do wyra, kładę się na plecach i przesuwam palcem po jej kręgosłupie. Czarna rozprostowuje plecy i leniwie odstawia szklankę. W końcu wstaje i wyciąga się na palcach, zdejmując golf.
#spowiedzratola