Wpis z mikrobloga

Klątwa poddasza.

-Tylko mnie po dachach nie łaź, broń Boże!
Drzwi od karetki zatrzasnęły się, a Krzysztof odjechał w stronę szpitala w Choroszczy.
Meksykano wracając do domu w to zimowe popołudnie zachodził w głowę, czemu akurat te słowa wypowiedział przed odjazdem pan Kononowicz.
Gdy wieczorem wrócił na posiadłość na szkolnej, popijając żubry z Wojciechem przy stole, zapytał go w pewnym momencie:
-Major, a co on tam chowa na poddaszu, byłeś tam kiedyś?
-Ogółem, mogę powiedzieć na ten temat, że ja tam nigdy nie byłem i nie będę, bo Krzysztof Kononowicz powiedział, że on po policję zadzwoni i wyrzuci mnie z domu jak wejdę tam.
-To może wejdziemy tam teraz, są jakieś schody prowadzące na strych?
-Takiego czegoś nie ma, Krzysiek mówił na ten temat, że na poddasze można wejść tylko, jak to się mówi, przez o, o kno na dachu.
Meksykano zaczął łączyć wszystko w całość. Krzysiek często zabraniał wejść na dachy, a schody prowadzące na poddasze zostały zniszczone. Powoli stawało się jasne, że poddasze skrywa tajemnicę.
Następnego dnia, po obiedzie, Krzysztof powrócił ze szpitala do domu. W kuchni czekał na niego Major tuszący bigos. Po krótkiej rozmowie, o tym kto mógł zgłosić Krzysztofa na badania, major zapytał:
-Przepraszam bardzo, ja chciałem zapytać pana Krzysztofa Kononowicza, co ogółem na tym poddaszu chowa. Ja wezmę drabinę, #!$%@?ę kubkiem w o, o kno da chowe i zobaczę co tam chowasz, może węgiel jaki żebym ja kupywał albo nie wiado... mo co!
- BROŃ BOŻE! BROŃ BOŻE !! Dotknij drabiny, a za bramkę wyniosę ! WYNIOSĘ !!!
- Tak, #!$%@?, srose ooo, kamery zdejmę, uszczelki wezne i pojadę w #!$%@? #!$%@? !
- Tak.. tak... wyniosę... tak.
- #!$%@?, wieśniaku - powiedział major i na prostych nogach poszedł do Nera.
Wieczór mijał w milczeniu, Major oglądał filmy Ewy Lipki. Lubił je, mimo ich treści, ponieważ sylabizowanie zawsze było bliskie jego sercu. W pewnym momencie usłyszał szlochanie dobiegające z kuchni. Kiedy wszedł, na taborecie przy piecu płakał pan Kononowicz i powtarzał sobie pod nosem:
-Majorze... proszę ciebie... nie, nie idź tam, tam zło, tam chłód, tak... tak... klątwa, straszna klątwa, Ty nic nie rozumiesz...
-Ooo #!$%@? ja nie rozumiem ! Ty #!$%@? mądry, wielki prezydent, weź #!$%@? się ode mnie, ja się będę wyprowadzał !
- Majorze, błagam, pokryję koszta, tylko nie zaglądaj tam nigdy, przenigdy, na Boga przysięgnij, podpisz mi pismo proszę Ciebie...
-#!$%@?, Ty powinieneś się leczyć, rozmawiać z psychologiem.

Kiedy po nocy nastał dzień, nad ranem do drzwi zapukał Jarek. Wszedł, ale kiedy zdejmował kurtkę, Krzysztof był już ubrany w polar, czapeczkę, szukał swojej drewnianej laski i ruszał na komendę z porcją notatek i donosów. Kiedy już wyszedł, Major powiedział do Jarka:
-On ogółem, jak to się mówi zwa, zwe riował, krzyczy non stop.
-Rozmawialiście o poddaszu?
-Tak.
-No to grubo. Chodź Wojtek, potrzymam drabinę, a Ty tam wejdziesz.
Po chwili Jarek i Wojtek byli już na podwórku. Wyjęli drabinę z chlewika i oparli ją o dach domku. Meksykano trzymał drabinę, a major nie #!$%@?ąc się, zaczął wchodzić po drabinie.
-Ja nie mam takich cycek jak on, taki bebzun #!$%@?, tak się wchodzi po drabinie, a nie ...
-Dawaj dawaj, musimy zdążyć przed powrotem Warmianina hehehe, nie mogę widzowie, ale jaja.
Kiedy major był już na górze, przy okienku poddasza, Nero nagle zaczął przeraźliwie wyć, jakby dawał znać, że dzieje się coś złego.
- Major, Nerko Cię nie poznał? Nigdy tak nie wył, może lepiej zejdź.
-#!$%@?ę #!$%@?, nie po to wchodziłem, brałem kubek, całe te. ZAMKNIJ TĄ DUPĘ PSIE #!$%@? #!$%@? ! CZEGO TY WYJESZ ?! PRZEPRASZAM! PROSZĘ SIĘ NIE ODZ, WYWAĆ #!$%@? !
Nero zamilkł, a Major zamachnął się jak na prezydenta i wybił szybę w oknie poddasza, po czym wszedł do środka.
W środku było ciemno. Smród i wilgoć uderzały w nos jak nitro. Światło wpadające przez okno w dachu podświetlało tylko środek poddasza, a na środku stał tylko jeden taboret, a na nim leżał list.
- O, #!$%@?, to z sądu pismo moje pewnie, schował #!$%@? pies, te co wyroki tam napisane miałem i zgubił, o jak zgubił, #!$%@?, on pryzydentem, ciekawe czego.
Major wziął list do kieszeni,wspiął się przez okno na dach, krzyknął do Meksykana stojącego przy drabinie ' Tam nic nie ma ! To wieśniak !' i zszedł na dół. Odstawili drabinę do chlewka i Meksykano wrócił do domu.
Major wrócił do środka domu i zaczął podgrzewać kabab z kapuśniakiem, kiedy w drzwiach stanął Krzysiek.
-Działo się coś? - spytał.
-Srało - usłyszał w odpowiedzi.
Wieczorem, siedząc wspólnie przy stole, Krzysiek spojrzał na ręce majora. Mały palec u jego dłoni stał się bardzo duży, opuchnięty. Krzysiek nawet zażartował, że chyba major pożyczył od niego palca, żeby lalce wkładać grubszego żeby bardziej czuła i roześmiał się, jednak po chwili dotarło do niego, co się wydarzyło. Bardzo się zestresował i przerażony zapytał:
-Majorze, byłeś na poddaszu ?! Ja się ciebie pytam się, byłeś?
-A co #!$%@?, list mój schowałeś konfidencie #!$%@? ! To wzięłem go sobie i już.
-Majorze, Wojtku, to nie list ! To nie list !!! To klątwa spisana ! Coś Ty narobił! Chryste panie ! - wykrzyczał Krzysztof zalewając się łzami.
-O, klątwa, srątwa #!$%@?! Ja rozłożyłem i przeczyta, o, przeczytam. Cześć Woj tek, my, myśliwy może Boże co po da podałeśłeś konserwy, a dobra, weź Ty to czytaj !
- Przeczytam, przeczytam...

Czytasz ten list, co na poddaszu leży,
wszedłeś tu sam, treść Cię nie ucieszy.
Wszedłeś tu wbrew woli wnuka Piłsudskiego,
wszedłeś i przepadłeś, jak życie dla jego.
Każdy kto na poddasze potajemnie wejdzie,
ten tyje, wariuje, ze świata tak odejdzie.
Ja, Leonarda, ten list pisząca,
wysłannikiem diabła jestem, węglem kusząca.
Węgiel to ogień, piekło to ogień,
zwariowały przez to dzieci moje obie.
Zwariujesz i ty, co list ten zabrałeś,
co ciekawy wszedłeś, co na poddaszu stałeś.
Karą za moje grzechy,za grzechy świata,
jest choroba Krzysia i Bogusia, brata.
Każdy kto ich pozna, kto w domu zamieszka,
Kto tuszy na kuchni, kto karmi pieska,
każdy kto tu żyje, na ziemi przeklętej,
cierpieć wiecznie i jak Krzyś wyglądać będzie.
Palce mu popuchną, włosy tłusty będą,
łapki jak baba, zęby wszystki zdechną.
Odtąd każdy wrogiem będzie, każdy przyjacielem,
każdy głos prawdziwy, każdy mylicielem,
każdy ci pomoże, każdy cię oszuka,
a ty oszalejesz, spokoju nie odszukasz.
Mowę Ci odbierze i staniesz się Bogusiem
i nie odpocznie dusza, póki nie spłoniesz na chruście...

-Teraz rozumiesz, Majorze, Bogusiu? Ja już... cztery razy... jesteś teraz Bogusiem, braciszkiem moim. Każdy kto trafił na strych, kto czytał ten list, Bogusiem zostawał, jak mówi klątwa. Wasiluk, Niemiecki, profesor Tomasz, wszyscy oni zajrzeli na strych, Bogusiami zostali i spalić ich musiałem na chruście, przeklętych, jak rzymian. To koniec, Bogusiu Majorze, łapki Ci puchną, nie ma odwrotu, nie...
- O choll... o cho... chhhhhhh... - Major pobladł, jego ręce zaczęły zwisać bezwładnie, oczy zrobiły się wielkie, zagubione, patrzące w dal.
-Ja brat, Boguś - zdołał jeszcze wycedzić, patrząc w dal.
-Chodź braciszku, kochany mój, dom do rozbiórki czeka, będzie drewka, chrustu będzie - odpowiedział Krzysztof przez łzy.
Tak, po raz kolejny, wypełniła się klątwa poddasza, a Krzysztof stracił przyjaciela, zyskując na chwilę brata, by znów cierpieć, gdy będzie musiał spalić go an chruście i poczekać, aż kolejna,zbłąkana dusza zamieszka w domku, jak przyjaciel, by w końcu zajrzeć na poddasze i zginąć, jak Boguś.
#kononowicz #patostreamy
Presek - Klątwa poddasza.

-Tylko mnie po dachach nie łaź, broń Boże!
Drzwi od kar...

źródło: comment_G1QHglDtlyx29Rew9wSU5jqlg54fG94d.jpg

Pobierz
  • 9
  • Odpowiedz
@Goger2019: sam fakt napisania takiego tekstu, to już jest raczej dowód na to, że ktoś jest całkiem mądry.

@alfons-metody: No raczej, lepiej włączyć telewizor i słuchać #!$%@? o polityce i Kocie co utknął na drzewie w Rosji, dlaczego ja, 112.
  • Odpowiedz