Wpis z mikrobloga

Vampire The Masquerade: Bloodlines zostało wydane w 2004 roku przez studio Troika i zebrało dobre oceny. Niestety gra w czasie premiery miała sporo bugów i musiała konkurować z takimi tytułami jak Half-Life 2, Metal Gear Solid 3: Snake Eater, czy Halo 2. Pierwotnie tytuł miał wyjść na wiosnę 2005 roku, ale Activision się odwidziało i gra wyszła wcześniej. W rezultacie sprzedaż była słaba, a Troika została zamknięta przez właścicieli, choć Bloodlines zostało połatane. Przez te wszystkie lata gra regularnie zajmowała wysokie pozycje w rankingach najlepszych crpg, powstało do niej wiele modów, a jej miłośnicy są jej wierni.

Pozostaje pytanie - czy naprawdę VTM: Bloodlines jest tak dobra, czy naprawdę… eee fak it, doskonale wiecie, że ją lubię, zatem tak - dla mnie jest FANTASTYCZNA, uwielbiam ją i dzisiejszy tekst będzie zarówno o niej, jak i o wersji 4.0.1 moda Clan Quest Mod, YEEEEEAAAAAAAAAAH ( ͡ ͜ʖ ͡)

I. Vampire The Masquerade: Bloodlines

1. Świat gry
Do you ever worry, Deb, that the world is going to end?

https://i.imgur.com/tlNjw35.jpg

Atmosfera w grze jest fenomenalna. Pewnie niejeden raz takie coś czytaliście w opiniach o grach, jest to w sumie często stwierdzenie, za którym kryć się może brak jasnego przekazu, czemu gra się tak naprawdę podoba, czy czemu jest niby dobra, zatem wszystko spada na "atmosferę". Rozwinę zatem swoją myśl.

Akcja Bloodlines toczy się w uniwersum Świata Mroku stworzonego na potrzeby gier fabularnych, który utrzymany jest w konwencji horroru. Są tutaj wampiry, wilkołaki, duchy, demony, przy czym Bloodlines koncentruje się na pokazaniu życia tych pierwszych istot. Już to odróżnia tę produkcję od wielu innych, ale na tym nie koniec. Zwykle wampiry występują w produkcjach niezbyt dojrzałych, gdzie stanowią pewien mały element świata lub są przedstawione jako MHHHRROCZNE złe stwory, bez większej głębi. Jeżeli zaś jakaś gra podchodzi do tematu bardziej dojrzale, to zwykle dzieje się ona w czasach dawno minionych, by wymienić choćby Vampire The Masquerade: Redemption, czy Blood Omen: Legacy of Kain [poprawka, pierwsza gra działa się współcześnie - dzięki Althorion].

Lecz Bloodlines jest inne. Nie tylko do tematu podeszło się tutaj z należytą starannością, ale akcja gry dzieje się w czasach współczesnych (przynajmniej na moment wydania gry). To jest naprawdę coś niesłychanego, gra w zasadzie nie ma na tym polu konkurencji. Art-style jest również bardzo charakterystyczny. Na pozór przemieszczamy się po normalnych ulicach, zaglądamy do normalnych sklepów, ale wiemy, że to tylko pozory, bo na swojej drodze spotykamy ciągle manipulujące i wysysające krew z ofiar wampiry, duchy, monstra, doświadczamy przerażających wydarzeń, zwiedzamy pełne niepokoju miejsca, które są często tuż za rogiem, tuż pod nosem niczego niespodziewających się ludzi.

Całości dopełnia absolutnie FENOMENALNY soundtrack. I znowu - to nie była łatwa sprawa, by taki soundtrack dobrać. Tymczasem mamy tutaj choćby dynamiczny utwór z The Last Round, czy melancholiczny z baru Asha - Asp Hole. Kto zna historię Asha, ten wie, jak dobrze dobrany jest utwór do tego miejsca. Muzyka w ekranie tworzenia postaci z tym całym "bow wow wow wow " jest tak dobra, że często zamiast skupić się rozdysponowaniu punktów, to sobie słuchałem muzyczki.

Mimika postaci podczas dialogów jest znakomita. I choć minęło prawie 15 lat od wydania gry, to jest ona pod tym względem wciąż w ścisłej czołówce jeżeli chodzi o ten element. Tak samo animacja postaci podczas dialogów jest super. Rewelacyjny w większości przypadków jest też voice acting.

Ale oprawa audiowizualna to nie wszystko. Scenariusz gry również stoi na wysokim poziomie. Zresztą widać, że scenarzyści czuli się pewni swoich umiejętności, bo choć gra podchodzi do tematu wampirów i maskarady starannie, to jednak zachowany jest pewien dystans i nie brakuje w tym wszystkim humoru. Dzięki temu przygoda jest łatwo przyswajalna i fabułę poznaje się z chęcią. Pozycja gracza tez jest nietypowa. Zostaje on wrzucony w wir wielkiej rozgrywki i tylko od niego zależy, z kim ostatecznie przystanie i komu zdecyduje się zaufać, o ile komukolwiek zaufa. Wiąże się to wszystko z odkrywaniem mrocznego świata, jego reguł, występujących w nim aktorów. Jest też doza niepewności - ratujemy świat? Czy to wszystko tylko farsa? Kto się myli? Do kogo dołączyć?

I najważniejsze - co mnie następnie czeka? Tak, zadania w grze są po prostu ciekawe. Po części jest to zasługa właśnie dobrego scenariusza i dialogów. Po części świata gry, który potrafi zaskoczyć gracza. Również postacie w grze łatwo zapadają w pamięć. To jest naprawdę niezwykłe - deweloperom udało się stworzyć wiarygodne i ciekawe postacie często nawet wtedy, gdy nie mają one wielkiej roli w grze.

Tempo rozgrywki jest również zwykle bardzo dobre. Gra jest podzielona na 4 huby, które nie są zbyt wielkie, ale mają wiele ciekawych miejsc do zwiedzenia. Wygląda to tak, że najpierw można albo wejść od razu do budynków, albo są one na razie zamknięte, ale widać, że będzie można tu wrócić później. To powoduje pewien dreszczyk emocji w stylu "ciekawe, co tutaj jest". Ponadto od czasu do czasu podróżuje się do mniejszych, zupełnie oddzielnych lokacji. Dzięki temu nie ma latania bez celu, co mnie bardzo cieszy. Powiązane jest z tym to, w jaki sposób gospodaruje się w grze zasobami. Nie ma bowiem grindingu. Wręcz przeciwnie - ilość gotówki, którą można w grze uzyskać normalnie, jest ściśle ograniczona. Ponadto zwykle jest na co wydawać pieniądze, przez co pod koniec gry nie biega się kompletnym bogaczem, co sobie może kupić pół świata na własność. Tak samo jest z punktami doświadczenia, które uzyskuje się poprzez wykonywanie zadań. Dzięki temu nie trzeba mordować hord wroga, jeżeli się nie chce. Ponadto możliwość zdobycia tych punktów też jest ograniczona i nie starczy ich na wszystko, choć nasza postać pod koniec gry może być bardzo silna.

2. Rozwój postaci i walka
Real terror is not the sight of death, it is the fear of death. What is the fear of death? Terror of the unknown. Is it these eyes you peer into? No, I am not the unknown. You an I are closer kin than you and it were.

https://i.imgur.com/oXNsud7.png

Wielu graczom rozwój postaci w Bloodlines się nie podobał, ale mi wręcz przeciwnie, co nie jest żadnym zaskoczeniem ( ͡º ͜ʖ͡º) Lubię jego prostotę i przejrzystość. Od razu widać, co można rozwinąć, za ile można to rozwinąć i co to rozwinięcie daje. Co prawda nie ma czegoś takiego jak cechy główne i poboczne, ale wszystko jest podzielone w inny, interesujący sposób.

Możemy rozwijać różne Attributes, Abilities i Disciplines, do wartości 5. Rozwój dwóch pierwszych ma wpływ na Feats, które to dopiero mają bezpośrednie przełożenie na świat gry w postaci skill-checków, czy tego, jak dobrze postać walczy, posługuje się bronią itd. Attributes są nieco bardziej kosztowne do podniesienia. Physical Attributes można ponadto tymczasowo podnieść dzięki Bloodbuff Discipline. W normalnej wersji gry wartości wzrastają aż do końca, co sprawiało, że inwestowanie punktów tutaj traciło sens, na szczęście Unofficial Patch to naprawił i wzrasta o 2 punkty. Generalnie podnoszenie tych wskaźników to zabawa, by zrobić to w taki sposób, by podnieść pożądane Feats w najbardziej efektywny sposób, wydając jak najmniej punktów doświadczenia. Niektóre Attributes czy Abilities podnoszą więcej niż jeden Feat, niektóre mogą zostać podniesione przez książki, czy postacie, zatem zabawy trochę z tym jest.

Disciplines są specjalnymi umiejętnościami, które stosuje się bezpośrednio w grze i mają wielką moc. Każdy przedstawiciel klanu ma zestaw 3 różnych Disciplines (część się może powtarzać) przy czym klanów do wyboru w grze jest 7. W zależności od tego, jaki klan się wybierze, można różnie rozdysponować punktami w Attributes, Abilities, można też nieco zmienić wskaźniki poprzez wybór specjalnego pochodzenia (Background) postaci. To są jednak symboliczne zmiany, postać przede wszystkim rozwija się w trakcie gry. Są jeszcze dwa wskaźniki. Humanity określa, jak daleko postać jest od wewnętrznej bestii, a blisko człowieczeństwa. Jak wskaźnik spada, to wzrasta szansa na utratę kontroli nad postacią. Maskarada to inaczej ukrywanie tego, że jesteśmy wampirem. Lokacje w grze są podzielone na pewne rodzaje obszarów. W Elizjach nie możemy używać w ogóle broni i mocy. Tak normalnie to musimy powstrzymywać się przed używaniem mocy/piciem krwi z ofiar (choć nie zawsze), inaczej zostajemy zdemaskowani i spada wskaźnik maskarady. Im mocniej spadnie, tym więcej łowców wampirów się pojawi. Jak wyczerpiemy swój limit, to game over. Są też obszary walki, gdzie można poszaleć ze wszystkim ( ͡ ͜ʖ ͡)

Jeszcze kilka słów o walce. Moim zdaniem Bloodlines nie posiada żadnego systemu walki. Jest ona zręcznościowa, bez żadnego tempa walki, w każdym momencie można zrobić przerwę poprzez wejście do ekwipunku i podleczenia się. Nie ma technik obrony, nie ma zbyt wiele rodzajów ataku. To jest dla wielu osób rozczarowanie, które jestem w stanie zrozumieć. W końcu nie da się ukryć, że gameplay opiera się właśnie na walce z przeciwnikami. Jeżeli ktoś zatem oczekuje czegoś więcej w tym zakresie, to w tej grze tego nie znajdzie.

Nie jest jednak aż tak źle. Przede wszystkim walka jest ściśle powiązana z rozwojem postaci. Im bardziej będziemy rozwijać umiejętności bojowe, tym mocniej to odczujemy. Pod tym względem Bloodlines to wręcz wzorcowy przykład crpg, bowiem każdy punkt w umiejętności bojowe da się odczuć. W związku z tym, że akcja dzieje się współcześnie, to do dyspozycji mamy broń palną, co daje ciekawą kombinację razem z możliwością walki w zwarciu. Oprócz tego dochodzą Disciplines. Część z nich ma różne efekty w zależności od tego, jak mocno je rozwiniemy. To razem daje sporo opcji do naszej dyspozycji. Dodatkową zaletą jest też to, że nie walczymy z falami wrogów i generalnie starcia z nimi są szybkie, a wrogów zbyt wielu nie ma i nie mają dużo życia, z pewnymi wyjątkami.

3. Rozgrywka
I'm the finger down your spine when all the lights are out. I'm the name on all the men's room walls. When I pout, the whole world tries to make me smile. And everyone always wants to know, who... is... that girl?

https://i.imgur.com/tef2c73.jpg

Skoro mamy już najważniejsze rzeczy o grze za sobą, to pora przyjrzeć się bliżej samej rozgrywce, bo to właśnie przywiązanie do detali sprawia, że gra jest dla wielu ludzi tak dobra.

Zaczynamy od intra, które jest zrobione na silniku gry. Już na początku widzimy wielu głównych aktorów całego zamieszania, możemy odczytać ich reakcje, czy nastawienie do pewnych spraw. Od razu widać, że VA jest na najwyższym poziomie, że scenariusz rzuca nas w ciekawy świat, że dialogi są przemyślane, a nad wszystkim panuje odrobina napięcia. Po intrze czeka nas jeden z niewielu tutoriali, który nie jest nudny i choć przeszedłem grę 11 razy, to niemal zawsze go przechodziłem. Możemy w nim porozmawiać z Jackiem. I od razu, po prostu in our face mamy do czynienia z REWELACYJNĄ mimiką twarzy i animacją podczas dialogu. Aktorem, którzy użyczył głos Jackowi, jest nie kto inny jak John DiMaggio, znany chyba najlepiej z roli Bendera w Futuramie. Spisał się rewelacyjnie, ale nie tylko on, bo VA jest jeszcze raz – WSPANIAŁY niemal w każdym przypadku. Połączenie nastroju gry, VA, mimiki twarzy, świetnie napisanych dialogów sprawia, że mnóstwo postaci w grze zapada w pamięci na długie lata, co jest osiągnięciem godnym podziwu.

Jack wtajemnicza nas nieco w świat gry. Zaznaczam – nieco – bo tak naprawdę wszystko przyjdzie nam odkrywać stopniowo, w miarę podstępów w grze, a często sami musimy się postarać o dodatkowe informacje, czy też dowiedzieć się więcej o czymś, co jest nam na początku jedynie sygnalizowane. Takie rozwiązanie jest kapitalne i o niebo lepsze, niż lore-dumpy w wielu grach, które nie tylko są nudne, wyczerpują cierpliwość gracza, ale też odbijają się często na tempie samej gry. Przywołać mogę choćby przykład Wasteland 2, gdzie mamy długi monolog na początku, who gives a shit, dopiero co stworzyłem postać, chcę pograć! Bloodlines daje nam grać. Daje nam poznawać grę. Daje nam walczyć i daje nam rozwijać postać. Nawet w tutorialu.

I nawet tam przyjdzie nam spotkać się z tym, że wiele spraw można rozwiązać na różne sposoby. Przydatne są tutaj umiejętności związane z przekonywaniem innych osób, otwieraniem zamków, hakowaniem, czy skradaniem.

Konwersacje wbrew pozorom nie dają nam często wielu opcji do wyboru. Kiedy już jednak je mamy, to trzeba uważać, jaką drogą chce się podążyć, bo niekiedy rezultaty są widoczne dopiero po pewnym czasie, jak u sióstr Voerman. Ułatwieniem może być posługiwanie się specjalnymi Featami w rozmowach: Persuasion, Intimidation i Seduction. Generalnie wszystkie pozwalają na osiągnięcie zadowalającego celu w dialogach, ale ich skuteczność jest różna. Z mojego doświadczenia zdecydowanie najskuteczniejsze jest Persuasion. Dobre jest też Seduction, jeżeli gramy kobietą, daje ono nam też łatwy dostęp do krwi „z podrywu” :P Intimidation jest najsłabsze, choć w kilku miejscach sprawdza się tam, gdzie reszta zawodzi.

Troika w rewelacyjny sposób rozwiązała kwestię skill-checków. W dialogach działają w ten sposób, że albo mamy odpowiednią wartość i przechodzimy test pomyślnie, po czym pojawia nam się odpowiednia opcja dialogowa, albo nie przechodzimy i nie tylko nie widzimy tej opcji, ale w ogóle nie mamy informacji o tym, że skill-check miał miejsce. To bardzo dobre rozwiązanie z paru względów. Po pierwsze, nie wytrąca nas z dialogu i świata gry, nie przeszkadza nam. Po drugie – ma to sens. Dialog jest prowadzony poprzez wymianę myśli i albo przyjdzie ona do nas naturalnie i natychmiast, albo nie. Nie ma takiego czegoś, że „kurczę, gdybym częściej wcześniej wrzeszczał, to bym go zastraszył” ( ͡º ͜ʖ͡º). Z kolei zupełnie inaczej jest w sprawie otwierania zamków i hakowania. Tam po nieudanej próbie od razu mamy informację zwrotną, jaki próg jest potrzebny, by osiągnąć swój cel. Znowu – ma to moim zdaniem sens, bo jak skomplikowany jest zamek można mniej więcej ocenić, czy też zabezpieczenie w komputerze. Informacja jest podana dopiero po próbie. Można się podszkolić i spróbować ponownie później. Przy okazji – uwielbiam poruszanie się po komputerze w tej grze. Gracz może o wiele lepiej się wczuć, gdy sam musi wpisywać odpowiednie komendy na ekranie komputera w grze, sam musi wszystko odszukać, przeglądać, włączać, wyłączać. Bloodlines zbliża się mocno w tym względzie do immersive sima. Zresztą twórcy zrobili wiele, byśmy łatwo wsiąkli w świat gry (i nawiasem biorąc przejście z fpp do tpp w każdym nie przeszkadza w tym kompletnie *ekhm* Cyberpun2077 *ekhm*). Weźmy choćby rewelacyjnie zrobioną audycję radiową, gdzie spokojny głos prowadzącej jest tak bardzo charakterystyczny dla nocnych audycji. Słuchanie radia w grze jest nie tylko nastrojowe, ale sama treść jest ciekawa. Można tam rozpoznać znajome osoby, usłyszeć przepowiednie przyszłych wydarzeń. Zresztą co do tego ostatniego to gra wręcz uwielbia dać nam wskazówkę, jakiś znak, że w przyszłości coś może się tu zdarzyć i najczęściej tak jest. Choć odwiedzamy 4 huby w grze po kolei, to często mamy powód, by wracać do poprzednich, bo coś się z nich odblokowuje na przykład. Dzięki temu lokacje stwarzają wrażenie, że są wciąż „żywe”, a nie że zaliczyliśmy je na swojej check-liście i w drogę.

https://i.imgur.com/kmgl9kW.jpg

W grze jest też mnóstwo humoru, który się nam jednak nie narzuca chamsko, tylko często jest sytuacyjny, co mi osobiście bardzo odpowiada. Scenarzyści nie wahali się też przekraczać 4 ściany w kilku miejscach, co jest godne podziwu, bo przecież gra jest powszechnie chwalona za to, jak dobrze przedstawia Świat Mroku oraz jak umiejętnie buduje klimat gry. Zrobiono to tak dobrze, że nawet lekkie mrugnięcia okiem w stronę gracza tego nie burzą. Wspomnieć należy też o TV w grze. Długo przez Mass Effectem pojawiła się tutaj interaktywna reakcja zwrotna na poczynania gracza w grze. Jeżeli zmasakruje coś podczas jakiegoś questa, to odpowiednia wiadomość się pojawi w TV. Jeżeli ten sam quest zrobi po cichu, to też to zostanie odpowiednio odnotowane, że nie wiadomo, co i jak się stało. C&c w grze nie jest jakieś rewelacyjne. Wprawdzie sporo jest momentów, gdzie dokonujemy wyborów, ale już nie ma tu tak wielu ich konsekwencji. Kiedy jednak już ma to miejsce, to nie ma zmiłuj. Dość powiedzieć, że gracz łatwo może sobie zamknąć drogę do jednego z zakończeń gry, jeżeli czegoś nie zrobi albo kogoś obrazi. Generalnie jednak jeżeli chodzi o zakończenie, to gra skupia się na tym, by gracz sam dodał wszystko do siebie i na samym końcu podczas podejmowania decyzji zdecydował, jak to chce skończyć.

W grze jest skradanie. Może to być bardzo przydatna umiejętność, a w niektórych questach jest wręcz niezbędna. System jest prosty, ale zawarto w nim poziom hałasu czy prostą i czytelną informację zwrotną o nastawieniu wrogów. Informacja jest też mała i dyskretna, żadnych pól widzenia i podobnego syfu, który wybija ze świata gry. Skradanie jest super, jeżeli nie chcemy zbyt wiele walczyć, bo pozwala uniknąć naprawdę wielu starć. Jego waga jest jednak pomniejszona o Obfuscate Discipline dostępną dla dwóch klanów, która jest o wiele lepsza. Generalnie wszystkie Featy w grze są przydatne, nawet Inspection, czy Haggle. Jeżeli chodzi o to pierwsze, to rzeczy do znalezienia w grze jest stosunkowo mało, zwłaszcza takich, które można sprzedać ze sporym zyskiem. Na domiar złego są to często małe rzeczy, jakieś pierścionki czy zegarki, mogą być trudno dostrzegalne. Inspection pozwala je łatwo zobaczyć. Warto przejść grę chociaż raz z tym rozwiniętym Featem, by zobaczyć, co się pominęło, co można było wziąć. Można być zaskoczonym. Z kolei Haggle pozwala na kupno wielu fajnych broni i ochrony, kupno krwi, bez większej obawy o fundusze. Te bowiem są ograniczone, jak już napisałem. Jest wreszcie Research, który pozwala czytać książki i czerpać z nich punkty do rozwoju postaci, ale tutaj za każdym razem trzeba kalkulować, czy się opłaca w to inwestować i do jakiego stopnia.

4. Słabe strony gry i podsumowanie
Uh… this isn’t going to turn out to be… ironic, is it? You’re not, like, a serial killer, are you?

https://i.imgur.com/niO6K7e.png

Na sam koniec przyszła pora, by nad grą się trochę poznęcać. Jak już wspomniałem, wiele questów można rozwiązać na parę sposobów, ale nie wszystkie, wiele z nich jest bowiem kompletnie liniowych. Ponadto nawet jak mamy trochę swobody, to nie jest ona znowu tak duża, nie ma mowy o takiej wolności, jaką dostajemy choćby w pierwszym Deus Exie, no way. Gra traci na jakości pod sam koniec. Santa Monica i Downtown obfitują w ciekawe zadania. Hollywood już mniej i lokacja jest wyraźnie mniejsza. Najgorzej jest w Chinatown. Uwielbiam klimat tej lokacji, ale nie dość, że jest mała, to jeszcze questów tak wielu tam nie ma. Ponadto zmarnowano w dużej mierze okazję na to, by w szerszym świetle pokazać „azjatyckich wampirów”. Zabrakło czasu i pieniędzy na to niestety. Absolutnie niewybaczalne jest przedzieranie się przez kanały w pewnym momencie gry, w sensie WTF. Czemu, CZEMU twórcy gier sądzą, że kanały to coś interesującego. To chyba najnudniejsze lokacje, jakie można sobie wyobrazić w grze, rzadko kiedy są jakoś ciekawiej przedstawione, najczęściej chce się z nich jak najszybciej wydostać i tu nie jest inaczej. Na szczęście Unofficial Patch i część modów umożliwia znaczne skrócenie, czy wręcz ominięcie tego etapu. Za to nie zgadzam się z narzekaniem na walki pod koniec gry. W tym momencie winniśmy mieć na tyle rozwiniętą postać, by sobie z wrogami albo łatwo i szybko poradzić, albo ich zwyczajnie ominąć. Animacje w grze potrafią płatać figle i czasem coś wygląda nienaturalnie. Wreszcie – gra koncentruje się na określonym wydarzeniu, pewnej rozgrywce w świecie wampirów w Los Angeles, przez co nie jest ona nastaw
Lisaros - Vampire The Masquerade: Bloodlines zostało wydane w 2004 roku przez studio ...

źródło: comment_PS3dr81b3Qu8kNRTOf1ge9FCbFkRf3vH.jpg

Pobierz
  • 27
  • Odpowiedz
@Lisaros: Nie mam czasu by przeczytać od razu, ale dobrze też taki świetny wpis zostawić sobie na potem :) Właśnie gram trzeci raz i bawię się tak samo dobrze jak wcześniej. Niezwykła gra, dzieło.
  • Odpowiedz
@Lisaros: Ad I.4: dodam jeszcze beznadziejne plany dzielnic, które albo są na planie labiryntu (Downtown) albo polskiej wioski przy jednej ulicy (Hollywood); w porównaniu do planów miast np. z GTA - i nie mówię o skali tylko o topologii: w GTA można dojść w każdy punkt na kilka sposobów, a VTMB po paru godzinach zaczyna potwornie nużyć ciągłym łażeniem po tych samych dwóch uliczkach wte i wewte.
Aha, i do tego
  • Odpowiedz
@salad_fingers: nie jest idiotyczna, na tym polega specyfika tych klanów, klany mają swoje słabości np. Lasombra nie mają odbicia w lustrze, Malki są szalone, mogą widzieć w przyszłość, ale nie są zrównoważone psychicznie, co zostało bardzo dobrze oddane w grze, mało tego - właśnie ze względu na specyfikę tego klanu i doskonale napisane dialogi tak wiele osób lubi tę grę, to zdecydowanie coś nowego i lepszego niż kolejne nudne dialogi z
  • Odpowiedz