Wpis z mikrobloga

#depresja #rozkminy Skoro codzienna praca odbiera mi smak życia, bo w pracy liczę czas do wyjścia do domu, a w domu liczę czas jaki mi pozostał dla siebie, to może by tak pracować cały dzień, żeby nie było co odliczać? Oczywiście robiąc po godzinach projekty na swój rachunek, a nie na jakiegoś wyzyskiwacza. Przyjemności w życiu ograniczyć do totalnego minimum i medytować, tak, żeby mózg przyzwyczaił się z czasem do sytuacji, a jeden dzień w tygodniu przeznaczyć na ascetyczny wypoczynek - medytację godzinami. W ten sposób może któregoś dnia będzie mnie stać żeby opłacać trybut(podatki, wynajem, ubrania, jedzenie) do końca życia i w końcu będę wolny. A jak nie to i tak wszyscy umrzemy i nie będzie miało to znaczenia.