Wpis z mikrobloga

#zabka #pasta #heheszki

Praca w "Żabce" to jest niezłe studium życia i ludzkich przypadków. Jest kiedy studiować, bo jako właściciel #!$%@? z reguły sam na okrągło . Takie kokosy, że ciężko się jeszcze tym z kimś dzielić. Świątek, piątek i niedziela jesteś w tym #!$%@? sklepie. Z racji, że to jeden z dłużej otwartych punktów z alkoholem, to przewija się tu cały lokalny element. Z dnia na dzień, sprzedając kolejne Żubry i Harnasie patrzysz jak kwiat młodzieży stacza się na dno. Z jednej strony przedsiębiorczy, bo nigdzie nie pracują, a codziennie pęka kilka krat. Z drugiej jednak bardzo oddalają się od tej części społeczeństwa, która pracuje nad czymś więcej niż tylko swoim alkoholizmem. Pojawiło się jakieś światło w tunelu, bo zaczęli odnosić się do patriotycznych treści, piękne kotwice Polski Walczącej na bluzach, koszulkach i czołach. Wspaniałe wilki z polskim sztandarem. Serce rośnie.
Zaczęli kulturalnie wchodzić do sklepu ze słowami - Pokój temu sklepowi, jedyna nasza wiara chrześcijańska!- albo - Chwała Wielkiej Polsce! Moja Żabka zyskała taki historyczny sznyt. Akcja zbierania puszek po browarze do wielkiego worka, żeby zdobyć środki dla Polaków na kresach i żłopanie browca z wiarą, że im więcej #!$%@? tym więcej pomożesz, to jakże wyjątkowe w swojej postaci usprawiedliwienie alkoholizmu. Tak sobie żyją z dnia na dzień, wieczorem słuchając Sabatona i drąc ryja - Lwów i Wilno nasze!
Wiata przystankowa tuż obok sklepu tak często doświadczała rekonstrukcji husarskiej szarży, że ostał się tylko słup z rozkładem jazdy. Teraz chłopcy siedzą i licytują się jakiego ich wroga powinni wbić na ten pal. Tak mijają im tygodnie służby na rzecz ojczyzny, a ja tak sobie patrzę jak się chylą ku upadkowi. Taki już widać ich i mój los.
Szkoda mi było tylko Sebastiana Kowalskiego. Młody chłopak, syn sąsiadów. Po ludzku mu z oczu patrzył. Jeszcze niedawno ganiał po podwórku z resztą dzieciaków z sąsiedztwa, ale zbytnio zainteresował się herpetologią i ze wszystkich płazów najbardziej ukochał sobie "Żabkę". Codziennie Żubr na zmianę z Harnasiem i marzenia o Polsce wielkiej jak w wieku XVI. Ostatnio przestałem go widywać w sklepie i trochę się zmartwiłem, bo i klient ubył, a pewnie za jakiś wybryk znów próbują go wychować w jakimś poprawczaku.
Minęło kilka tygodni. Do sklepu wchodzi młody człowiek, ubrany w elegancki garniturek, pod marynarką sweterek jak u ucznia renomowanej uczelni, pachnący. Szok. To Sebastian Kowalski po niesamowitej metamorfozie. Co go tak odmieniło? Za tym musi stać jakaś kobieta, która wyłowiła ziarno z podżabkowej plewy. Albo pocałowała Żabkę z szyldu i przed nią stanął do tej pory zaczarowany książę. Naprawdę klasa chłopak.
Jakoś odruchowo złapałem czteropak Harnasia i postawiłem na ladzie. Sebastian lekko się uśmiechnął - Panie Adamie, będą dwie Perły Export w butelce!
O żesz #!$%@?, jak się ludzie potrafią zmienić. Wybitnie dobry browar i to ze szkła. Nie dość że szaty szykowne, to i poczucie smaku. Przyznam, że się wzruszyłem. Nie pytałem co się stało, bo jakoś tak głupio, a lepiej cieszyć się, że w mojej Żabce znalazł się wyjątek potwierdzający regułę.
Kolejnego dnia, równie elegancki Sebastian zakupił tym razem cztery ambrozje uwarzone z lubelskiego chmielu, za które zapłacił (#!$%@?, nie wierzę) kartą! To on ma nawet konto w banku, czyli może nawet pracę! Kto by pomyślał, że wśród klientów będę miał wartościowego członka młodego społeczeństwa. Klasa średnia co się zowie. Przychodził tak w kolejne dni, kupował coraz więcej Pereł, jego garniturek był już mocno sfatygowany i wołał błagalnie o chemiczne pranie. Sweterek niczym z Harvardu, nosił już kilka nieudolnie wycieranych plam, po najpewniej ostrym sosie z jakiegoś tureckiego dania. Czy to przeobrażenie z podżabkowej poczwarki, w pięknego motyla było tak krótkie jak rzeczywiście krótki jest motyli żywot? Przykro patrzeć na więdnięcie młodzieży kwiatu.
Przyszła sobota i nieświeży już bardzo Sebastian przyszedł po całą kratę Pereł. Z jednej strony cieszyć się wypada, bo towar schodzi, chociaż każdy browar w skrzynce to jak gwóźdź do trumny tego dopiero odzyskanego na łono normalności życia. Kiedy Sebastian miał już zabierać skrzynkę, do sklepu zawitali najmniej spodziewani goście. Jako pierwszy wchodzi facio z kamerą, drugi chyba oświetleniowec, a zaraz za nimi gwiazda pierwszej wielkości. Największa od czasu, gdy przejazdem zatrzymała się Majka Jeżowska i korzystała z klopa na okoliczność nagłych problemów gastrycznych. Wspaniała, piękna, wystylizowana MAŁGORZATA ROZENEK. Zajebista pani domu. Ależ laseczka. Ten Majdan to szczęciarz, najpierw Dorotka, teraz ona. Chwilę zachwytu przerywa dreszcz, czy tutaj nie będzie zaraz jakiegoś testu białej rękawiczki z partyzanta. Może teraz jeździ po sklepach i robi z Sanepidem jakieś rewolucje jak Magda Besos. Szybką teorię o Sanepidzie zdały się potwierdzać ostatnie członkinie orszaku, dwie babeczki w okularach, które z niesmakiem patrzyły na tekturowego Janosika 1:1, co zapewniał, że jeżeli jesteś w stanie wypić 7 puszek sprzedawanych pod jego herbem szczyn, to kolejną puszkę uryny dostaniesz od niego w prezencie. Wszyscy podbijają do Sebastiana jak do starego znajomego, ale z pretnesją. Chyba #!$%@?ł kartę Rozenkowej i będzie lincz. Kamerzysta każe się ustawić kobitkom w rzędzie między chipsami, a wodą mineralną. Z kadru znika tekturowy Harnaś. Jak tak stoją w lepszym świetle, to coś zaczyna mi świtać, rozjaśniły się pola pamięci od spraw zupełnie nieistotnych. Przypominam sobie babki, koleżanki seksownej Małgosi.
Kiedyś wieczorem, w ramach relaksu, przeliczałem po pracy faktury, zainteresowałem się tym co ogląda w telewizji moja córka. Tak podobno dobrze jest wnikać w to co ogląda Twoje dziecko, jak już jesteś te 2 godziny w domu, a dziecko ma 15 lat. Tam oglądała taki program, gdzie całe stado dziewuch zaganiano do takiej szkoły manier. Z tego co mi wytłumaczyła córka, to one cały czas o piciu i #!$%@? rozmawiają, a w międzyczasie uczą się od którego z gamy sztućców rozpocząć degustację homara. Spotykają się na różnych takich kolacjach i tam grają kulturalne damy. To całkiem jak w życiu pomyślałem. Niech tam córka się coś dowie o wyższych sferach. Bardzo życiowy program.
Ale czego oni chcą od Sebastiana to ciężko teraz zgadywać i mam nadzieję, że się zaraz dowiem.

-Sebastian zawiodłeś nas! - powiedziała zimno Małgosia, a jej koleżanki jednoznacznie wyraziły aprobatę tezy skinieniem głowy, jakiego żaden członek Państwowej Komisji Kontroli Gier i Zakładów by się nie powstydził.
Sebastian nic nie mówi, dolna warga tańczy zwiastując szloch. Znaczy pewnie coś ukradł.

Sebastian-ciągnie dalej Małgosia- zwyciężyłeś w pierwszej edycji programu "Projekt Seba", wybraliśmy Ciebie spośród kilkunastu Sebastianów z całej Polski, żebyś mógł zacząć prowadzić normalne, dorosłe życie.
Jak możesz to z taką łatwością zaprzepaścić?
Zainwestowaliśmy w Ciebie Sebastianie- rzekła ta starsza babka w okularach, dając jeden krok do przodu- sfinansowaliśmy usunięcie litery "C" ze słowa honor i poprawiliśmy "u" na "ó", w słowie Bóg na twoich tatuażach. Zanim nasz specjalista się Tobą zajął, ten wilk na ramieniu wyglądał jak kundel bury.

- Romuald Adam Rajs ps "Bury" polski żołnierz ZWZ-AK, dowódca 1 kompanii szturmowej... - szlocha przyparty do ściany Seba.

Sebastian przestań! - podniosła głos trzecia z tego komitetu i podobnie jak koleżanka, dała krok do przodu.
-Skończ z trudną historią, zacznij żyć swoim życiem. Daliśmy Ci kartę z kredytem na Twój rozwój, miałeś zapuscić brodę, pójść na kurs dla baristów i zapomnieć o zmarnowanej młodości. Teraz tą kartą płacisz za piwsko, którego zgodnie z przysięgą w finałowym odcinku miałeś już nie tknąć. Gdzie ten honor wytatuowany na ramieniu?

-Przysięgałem już nie tykać Harnasia i nie tykam! - już nie szlochał a beczał Seba.

Sebastianie! - Małgosia równie poważna co piękna- podjęłyśmy decyzję, jaka nie miała jeszcze miejsca w żadnej edycji naszego programu. Musimy to zrobić, bo zawiodłeś zaufanie nasze i telewidzów. Nie będziesz już dla nas Sebastianem, a zwykłym Sebą.
Seba, oddaj proszę swoje perły.

Sebastian wiedział, że trójca zdania nie zmieni. Zapłakany zdjął z lady i oddał Małgorzacie całą kratę pereł.
Towarzystwo kierowało się do wyjścia, strzepując z rękawów niewidoczne zabrudzenia, które w takim sklepie pewnie dotykają tylko ludzi z wyższych sfer.
Zostałem z Sebastianem, a może rzeczywiście już z Sebą. Mógł zmienić swoje życie, nalewać kawę postępowym ludziom. Taki jego los, marzyć o Wielkiej Polsce, tak żywej na nadruku bawełnianej bluzy i czekać na dzień, kiedy wróg kolbami w drzwi załomocze i będzie mógł w obronie krwi własnej i życia nie szczędzić. Póki co, zabrał czteropak Harnasia, żeby zalać szczuchami palącą ranę. Wrócił na posterunek.

Ja porzuciłem prowadzenie własnej "Żabki", poszedłem na zmiany do "Biedronki", żeby mieć więcej czasu na wychowanie córki, żeby trzy panie w telewizji nie musiały robić tego za mnie. To jest chyba ten poszukiwany w dnie puszki Harnasia patriotyzm. Zajęcie się własną rodziną, żeby mogła budować siłę społeczeństwa. Niby jako przedsiębiorca byłem jego kwiatem. #!$%@? tam, bo nie stworzyłem żadnego miejsca pracy. Poszedłem robić do Portugalczyka, żeby ratować swoją małą ojczyznę. To jest ten właśnie patriotyzm, w #!$%@? lokalnym wydaniu.
A Sebastian? Sebastian dalej żyje prawem Harnasia, dlatego normalność o nim głucho milczy.
  • 5
  • Odpowiedz