Aktywne Wpisy
PanNieznanypl +197
Kobiety nie nadają się na wysokie stanowiska zarządcze, serio, nie jestem jakimś przeciwnikiem kobiet, ale z tego co widzę w #korposwiat to w dziale gdzie jest kobietą dowódcą, są najwieksze problemy, zero stabilności, panika, ma zły humor, wszyscy go mają, wymyślanie głupot niepotrzebnych, milion procesów i ich komplikowanie, a podczas okresu nie podchodź XD I te sztuczne pompowanie diversity to jest jeden wielki mit bo system jest stworzony pod facetów
1. Zabójstwo Marii Boni w Bytomiu w dniu 17 marca 2000 r.
Mieszkająca w Bielsku Białej córka pani Marii Boni już drugi dzień próbowała bezskutecznie dodzwonić się do matki, do Bytomia. Bardzo ja to zaniepokoiło, gdyż zazwyczaj z samotnie mieszkającą matką często rozmawiała przez telefon, znała jej zwyczaje i instynktownie przeczuwała, że coś się musiało wydarzyć. Zadzwoniła więc do sąsiadki matki, aby wyjaśnić, co było przyczyną, że nie odbiera ona telefonów. Kiedy sąsiadka stwierdziła, że pani Marii chyba nie ma w domu, córka wraz z mężem postanowiła przyjechać z Bielska i wyjaśnić rzecz na miejscu. Miała zapasowe klucze do mieszkania, więc - nie bez podstaw – uważała, że odwiedziny u matki w domu w tej sytuacji są jak najbardziej celowe. W mieszkaniu znalazła matkę, martwą. Jak później ustalono, kobieta została uduszona.
Ofiara, pani Maria Boni była emerytowana pielęgniarką. Miała 66 lat, mieszkała w Bytomiu. Uchodziła za osobę skrytą i raczej nieufną. Po mężu, znanym modelarzu i sędzi w zawodach modelarzy, odziedziczyła dużą kolekcję modeli. Gdy mąż umarł, zamknęła się w sobie i nade wszystko ceniła samotność. Jedynie z córką, mieszkającą w Bielski Białej, utrzymywała regularne kontakty telefoniczne. Czasem pani Maria widywała się także z sąsiadką.
Przyszły sprawca prawdopodobnie był znany ofierze, gdyż został wpuszczony przez nią do mieszkania i podjęty kawą i ciastem. Prawdopodobnie więc podczas jednego ze spacerów pani Maria musiała spotkać znajomego, który okazał się być mordercą....
Maria Boni została uduszona. Morderca splądrował mieszkanie, jednak do końca nie stwierdzono czy coś ukradł.
Dane dotyczące ofiary: Maria Boni, lat 66, mieszkanka Bytomia (rys. 1)
Dane dotyczące sprawców: nie znani
2. Zabójstwo Stanisława Majewskiego z małej wsi k./Sompolna w dniu 13 listopada 1998 r.
Blisko 60-letni Stanisław Majewski z niewielkiej wsi Bronisława, w dawnym woj. konińskim, był typem samotnika. Być może przyczyną tego była blizna po operacji jamy ustnej, przeprowadzonej kilkanaście lat temu. Przez tę bliznę pan Stanisław trochę wstydził się swojego wyglądu.
Mieszkał sam, w budynkach gospodarczych zaadoptowanych do celów mieszkaniowych po tym, jak zawalił się jego dom. Często szukał pocieszenia, zaglądając do kieliszka. Charakterystyczne było to, ze nasz bohater często pił „do lustra”, rzadko zapraszając do towarzystwa kompanów. Utrzymywał się w zasadzie z renty, bowiem ziemię, którą posiadał, odstąpił sąsiadom. Zawsze z wielką niecierpliwością czekał na listonosza z wypłatą, a kiedy dostał już pieniądze, natychmiast jechał do Sompolna.
13 listopada 1998 roku pana Stanisława odwiedził znajomy. To znaczy miał zamiar go odwiedzić, bo zamiast człowieka zastał tylko jego doczesne szczątki. Stanisława Majewskiego zamordowano. Okoliczności tego zabójstwa są do dziś nie wyjaśnione. Nie znany jest również motyw zbrodni. Wiadomo, że mężczyzna zginął na dwa dni przed otrzymaniem renty, kiedy to raczej na pewno nie dysponował gotówką. W mieszkaniu nie było żadnych wartościowych przedmiotów. Przyczyną śmierci było uderzenie tępym narzędziem, najprawdopodobniej łomem. Zaatakowano go mniej więcej na środku gospodarstwa, w którym mieszkał. Następnie jego zwłoki zaciągnięto do pomieszczenia. Miał zmasakrowaną głowę.
Do dziś nie udało się ustalić wyglądu sprawcy, czy też sprawców. Nie wiadomo ilu ich było i co ich łączyło z Majewskim. W jednej z przyjętych hipotez założono, że zabójstwa dokonano jednak na tle rabunkowym. Mordercy pojawili się w zabudowaniach Majewskiego w nocy z 12 na 13 listopada 1998 roku.
Dane dotyczące ofiary: Stanisław Majewski, lat 60, mieszkaniec wsi Bronisława k./ Sompolna, b. woj. konińskie
3. Zabójstwo Katarzyny Piskiewicz z Legnicy w dniu 24 lutego 1995 r.
19-letnia Katarzyna Piskiewicz miała ciężkie życie, a to za sprawą męża, który znęcał się na nią i jej malutkim dzieckiem. Mieszkali razem w Legnicy, przy ul. Horyzontalnej, jednak ze względu na sytuację panującą w domu dziewczyna przeniosła się tymczasowo do matki. Mąż trafił do więzienia. Dzień, w którym to więzienie opuścił, był – dziwnym zbiegiem okoliczności - ostatnim, w którym widziano Katarzynę żywą. Było to 22 lutego 1995 roku. Między 12-tą a 13-tą dziewczyna wyszła z domu na zakupy, do »Megasamu«. Około 14-tej, na Złotoryjskiej, spotkała męża, który akurat wyszedł z więzienia. Około 16-tej wróciła do domu. Wieczorem wybrała się do babci, mieszkającej na ul. Daszyńskiego. I właśnie babcia jest ostatnią osobą, która widziała Kasię. Dziewczyna do domu na noc nie wróciła.
Następnego dnia, 23 lutego, rodzina zaczęła jej szukać. Ponieważ Katarzyna zniknęła bez śladu, matka zgłosiła zaginięcie córki na policji. Wszczęto poszukiwania.
25 lutego 1995 roku, za kompleksem garaży przy zbiegu ulic Sudeckiej i Tatrzańskiej w Legnicy, znaleziono zwłoki Katarzyny Piskiewicz. Przyczyną zgonu był strzał w tył głowy, oddany z bliskiej odległości z broni palnej kaliber 7.65 mm, na nabój typu „Browning”. Jak ustalono, śmierć nastąpiła najprawdopodobniej 24 lutego w piątek, około godziny 17-tej. Ułożenie zwłok z obnażoną częścią ciała i ułożoną między pośladkami wiązką trawy oraz obcięcie prawego ucha miało, być może, dla przestępcy znaczenie rytualne.
Do tej pory nie ustalono miejsca zabójstwa. Nie wyklucza się bowiem, że zbrodni dokonano w innym miejscu, niż znaleziono zwłoki.
Dane dotyczące ofiary: Katarzyna Piskiewicz, mieszkanka Legnicy (rys. 2)
Dane dotyczące sprawcy: nie znany
#archiwum997
http://policja.pl/pol/aktualnosci/177917,Policjanci-ze-slaskiego-Archiwum-X-rozwiklali-zagadke-zabojstwa-sprzed-19-lat.html?fbclid=IwAR3OfKvsL54DF2a4GcUsQx_Z5sf1T13BqMg--AgneTat4sv0eL21aHwnOEM