Wpis z mikrobloga

Ostatnio na mirko przeczytałem historię o niewdzięcznikach na studiach i przypomniała mi się moja historia.
Otóż w trakcie studiów działałem w samorządzie studenckim. Z perspektywy czasu sam nie wiem dlaczego, bo pochłaniało to masę czasu, ale wtedy to lubiłem. Organizowałem imprezy, negocjowałem siatkę zajęć z dyrekcją instytutu, a nawet załatwiałem dodatkowe terminy egzaminów, tłumacząc, że skoro nie zdało 80 proc. to znaczy, że egzamin był za trudny (bo przecież to, że studenci są idiotami, nie wchodziło w grę).
I tak sobie byłem w tym samorządzie, rok w rok, aż w którymś roku inna ekipa postanowiła wystartować w wyborach do samorządu. Żadne śmieszki, ludzie zupełnie anonimowi w instytucie.
I wygrali ze mną i ludźmi ode mnie bezapelacyjnie. Ludzie mówili (niekoniecznie do mnie), że nawet dobrze wszystko ogarnialiśmy, ale "warto coś zmienić" i "w tym samorządzie to pewnie wyciągają kasę dla siebie, a wakacje, na których był to z kasy uczelni".
Nowi ludzie przyszli, ale oprócz zrobienia sobie wizytówek z funkcjami (sic!) nic nie robili. No to studenci przychodzili do mnie.
- Ej, aswalt, weź mi pomóż z rozliczeniem.
- Ej, aswalt, czy ja mogę zrobić to i to?
Odpowiadałem, żeby poszli do samorządu, bo nawet nie jestem upoważniony do tego, żeby latać po wykładowcach w czyichś sprawach. A też byłem wkurzony, że najpierw pokazano mi faka, żeby potem do mnie przychodzić. Niemal wszyscy reagowali tak samo.
- Wydawało się, że spoko z ciebie gostek, a jednak kawał mendy. Nie chcesz pomóc nawet koledze w potrzebie.
I naprawdę tak myśleli.
W ten oto sposób przeszła mi chęć do społecznikostwa. Na całe szczęście ;)

#studbaza #truestory #gorzkiezale
  • 2
@aswalt: Jak ktoś nie rozumie tego, że nie jesteś w samorządzie i zaraz się obraża, to co on robi na studiach?

Btw to prawda, że samorząd studencki to trochę gra w politykę i lekko mafia? (opowiadano mi, że nie można nawet tańczyć z kim sobie chcesz, bo są takie a nie inne układy ( ͡° ͜ʖ ͡°))
@JakTamCoTam: polityka tak, i to na całego. Na UW w samorządach danych kierunków z reguły tej polityki nie ma, bo i najczęściej nie ma wielu chętnych. Za to na szczeblu uczelni jest masakra. Za moich czasów jeden przyjaciel wystawił drugiego (przyjaźnili się ok. 10 lat), żeby tylko dostać więcej głosów w wyborach.
Za to przez parę lat działania w samorządzie nie zauważyłem żadnych przekrętów finansowych. To mit, że samorządowcy jeżdżą na