#anonimowemirkowyznania Mirki i mirabelki. Mam problem, w sumie jak każdy pod tym tagiem.
TL;DR: Nie potrafię zmobilizować się do absolutnie niczego, nawet z wyjściem do sklepu mam problemy.
Level 27 here. Nie mogę się do niczego zmotywować. Chciałem rzucić palenie, kupiłem sobie desmoxan, jakoś nie potrafię powiedzieć sobie "weź tę cholerną tabletkę". Jak na ulotce jest napisane, żeby w maksymalnie piątym dniu całkowicie odstawić fajki, to nie jestem w stanie (palę od 12 lat). Mocno zaniedbałem swoje zdrowie, zaczynam mieć poważne problemy, które będą mnie słono kosztować i pochłoną wiele czasu na rozwiązanie (na szczęście nie rak, ani nie inna choroba wymagająca leczenia paliatywnego). Tak samo w pracy, są niby zlecenia, zadania, niezbyt trudne, ale prokrastynacja motzno. Robię niemal wszystko na odwal, jak mi kontrahent odmawia współpracy przy zadaniu to olewam sprawę i w raporcie piszę, że nie jest zainteresowany, bez dopytywania czy prób przekonania że mu się to opłaci. Typowa praca biurowa - telefony, maile itd. Pensja dla mnie duża (w stosunku do tego co miałem wcześniej), ale większość z was posikałaby się ze śmiechu na widok kwitu za miesiąc (niespecjalnie duże miasto here). Robię w branży prawie rok, ale wciąż nie widzę różnicy w swojej wiedzy i umiejętnościach w stosunku do stanu sprzed pół roku. Zacząłem mieć #!$%@? czy się spóźnię, czy nie, czy mi przyślą wypowiedzenie. Ciągle żyję myślą, że jakoś to będzie, że jak mnie wywalą to dzięki chociaż temu krótkiemu doświadczeniu coś złapię. Przychodzę do domu z zamiarem posprzątania mieszkania, odkurzanie, zmywanie i te sprawy. Zawsze coś mnie odciąga - odpalę grę na 10 minut, po czym się znudzę i zacznę przeglądać fb, wykop, trochę portali informacyjnych. Mija godzina, internety przejrzane, nie mam co robić to zapętlam bo może wpadło coś nowego. Od zawsze byłem dosyć słabowity i chudy. Odkąd zamieszkałem z różową udało mi się nabrać sporo masy co po półtora roku zaczyna mi trochę przeszkadzać. Ale nie mogę się zmobilizować do ćwiczeń. Kiedyś kumpel wyciągał mnie na basen dla rozruszania kości i zadbania o formę, po jakimś czasie odpuścił a i ja nie miałem ochoty żeby iść wiec wszystko wzięło w łeb. Inny kolega polecał mi program treningowy - szukałem byle jakiej wymówki - np. że nie mam drążka w mieszkaniu i nie bardzo chcę montować bo to stancja wynajmowana od starszego małżeństwa Wspomniałem że mieszkam z różową. Żyjemy częściowo obok siebie, ale to nie temat na to wyznanie. Poniekąd oboje ciągniemy się na dno. I ona i ja w ostatnim czasie mocno się rozleniwiliśmy i niewiele rzeczy sprawia nam radość. Związek psuje to, ze kasa niespecjalnie się nas trzyma, rzadko starcza do pierwszego i trzeba kombinować jak tu dalej pociągnąć. Ale z fajek żadne z nas nie jest w stanie zrezygnować, zwłaszcza jak jedno próbuje rzucić to drugie swoim paleniem tylko rozdrażnia i #!$%@?, że aż też musisz zajarać. Jakiś czas temu zaczęliśmy więcej pić. Doszło do tego, że jej bez drinka ciężko zasnąć, a jak idę po tę flaszkę to potem piję z nią bo co to za picie samemu? Z seksami też są problemy, głównie z mojej strony. Za szybkie dojścia, a potem przez jakiś czas nie jestem w stanie lecieć dalej bo pała szczypie. Widzę to, ze jej jest przykro bo ma większe potrzeby niż ja, często próbuje mnie jakoś rozruszać na drugi raz, ale zanim będę mógł to jej libido spadnie do zera i potem słyszę dość uszczypliwe teksty. Wiem że to może być w dużej mierze spowodowane papierosami (paczka na 1-2 dni), ale jak wyżej wspomniałem nie potrafię rzucić. Z drugiej strony uzależnienie od fapowania od 14 lat. Kiedy ona nie ma ochoty na igraszki, czekam aż zaśnie i idę do łazienki ulżyć sobie. Nigdy nie miałem przerwy dłuższej niż tydzień, bez orgazmu ciężko mi zasnąć (chyba że się najebię jak szpadel). Przyjaciółka doradziła mi, żebym w ramach nabycia motywacji zaczął prowadzić bullet journal (dla niezorientowanych: połączenie dziennika z terminarzem + listy todo + pomniejsze pierdoły, takie jak wykres ile dni wytrzymałeś bez nałogu). Po powyższych kwestiach nie muszę chyba dodawać jak wygląda stosowanie tego w praktyce...
Nie wiem czy to są problemy hormonalne, czy to wynika z nałogów czy z ogólnego #!$%@?. Ale widzę że tkwię w bagnie. Tylko nie mam kompletnie siły ani siły woli żeby cokolwiek zmienić. Zaczynam być agresywny i wredny, kiedy ktoś porusza niewygodny dla mnie temat, z czego później wychodzą kwasy.
Wiem, ze większość poleci mi udać się do lekarza pierwszej #!$%@? terapii, ale boję się tam chodzić. Boję się kolejek moherów w poczekalni, boję się że nie uda mi się zarejestrować bo zabraknie miejsc, boję się że leki mi wyjdą za drogo. Nie chcę tego robić. Ale chcę się wydostać z tego marazmu, chcę żyć normalnie, mieć czas na hobby typu czytanie książek (dawniej byłem molem książkowym, teraz po paru stronach kapituluję), wyjście na siłownie, pójście do kina. Ale wszystko poza pracą i niezbyt częstymi rozmowami z różową pochłania mi albo komputer albo bezproduktywne leżenie i gapienie się w przestrzeń o niczym nie myśląc.
@AnonimoweMirkoWyznania: gówno prawda, gdybyś naprawdę chciał coś zmienić to na siłownię leciał byś zaraz po pracy, ale zachlac pale i siedzieć przed kompem jest wygodniej i pewnie ci to pasuje mimo tych żali
@AnonimoweMirkoWyznania: Miałem 22 lata i tak samo żaliłem się mojemu nader ogarniętemu szwagrowi.
Powiedział, co ci szkodzi #!$%@? to wszystko wyjedź gdzieś na drugi koniec świata do roboty albo wolontariat. Miałem na tyle odwagi i poczucia beznadziei że tak uczyniłem. #!$%@?ęcie wszystkiego i wyjazd na work and travel na Alaskę do przetwórni ryb, Łączny pobyt 3 miesiące, #!$%@? nawet do 12 h na dobę 7 dni w tygodniu, później praca w
proot: 1. To rzucenie palenia po pięciu dniach brania desmoxanu nie jest takie trudne, bo on działa tak, że samoczynnie odrzuca cię od fajek. No ale trzeba te tabletki BRAĆ. Regularnie. 2. Pracujesz od roku i nie czujesz rozwoju w firmie, bo się nie przykładasz. Trudno jest nauczyć się czegoś nowego, skoro nawet zwykłe obowiązki robisz po łebkach, a większych zupełnie unikasz. Od samego stażu pracy umiejętności nie rosną. Zmarnowałeś rok.
@Koseidon masz zablokowane pw? Mocno mnie zaintrygowałeś swoim wyjazdem na Alaskę. Nie miałbyś nic przeciwko gdybym Ci zadał kilka pytań? Ale to odblokuj pw xD
Mirki i mirabelki. Mam problem, w sumie jak każdy pod tym tagiem.
TL;DR: Nie potrafię zmobilizować się do absolutnie niczego, nawet z wyjściem do sklepu mam problemy.
Level 27 here. Nie mogę się do niczego zmotywować. Chciałem rzucić palenie, kupiłem sobie desmoxan, jakoś nie potrafię powiedzieć sobie "weź tę cholerną tabletkę". Jak na ulotce jest napisane, żeby w maksymalnie piątym dniu całkowicie odstawić fajki, to nie jestem w stanie (palę od 12 lat).
Mocno zaniedbałem swoje zdrowie, zaczynam mieć poważne problemy, które będą mnie słono kosztować i pochłoną wiele czasu na rozwiązanie (na szczęście nie rak, ani nie inna choroba wymagająca leczenia paliatywnego).
Tak samo w pracy, są niby zlecenia, zadania, niezbyt trudne, ale prokrastynacja motzno. Robię niemal wszystko na odwal, jak mi kontrahent odmawia współpracy przy zadaniu to olewam sprawę i w raporcie piszę, że nie jest zainteresowany, bez dopytywania czy prób przekonania że mu się to opłaci. Typowa praca biurowa - telefony, maile itd. Pensja dla mnie duża (w stosunku do tego co miałem wcześniej), ale większość z was posikałaby się ze śmiechu na widok kwitu za miesiąc (niespecjalnie duże miasto here). Robię w branży prawie rok, ale wciąż nie widzę różnicy w swojej wiedzy i umiejętnościach w stosunku do stanu sprzed pół roku. Zacząłem mieć #!$%@? czy się spóźnię, czy nie, czy mi przyślą wypowiedzenie. Ciągle żyję myślą, że jakoś to będzie, że jak mnie wywalą to dzięki chociaż temu krótkiemu doświadczeniu coś złapię.
Przychodzę do domu z zamiarem posprzątania mieszkania, odkurzanie, zmywanie i te sprawy. Zawsze coś mnie odciąga - odpalę grę na 10 minut, po czym się znudzę i zacznę przeglądać fb, wykop, trochę portali informacyjnych. Mija godzina, internety przejrzane, nie mam co robić to zapętlam bo może wpadło coś nowego.
Od zawsze byłem dosyć słabowity i chudy. Odkąd zamieszkałem z różową udało mi się nabrać sporo masy co po półtora roku zaczyna mi trochę przeszkadzać. Ale nie mogę się zmobilizować do ćwiczeń. Kiedyś kumpel wyciągał mnie na basen dla rozruszania kości i zadbania o formę, po jakimś czasie odpuścił a i ja nie miałem ochoty żeby iść wiec wszystko wzięło w łeb. Inny kolega polecał mi program treningowy - szukałem byle jakiej wymówki - np. że nie mam drążka w mieszkaniu i nie bardzo chcę montować bo to stancja wynajmowana od starszego małżeństwa
Wspomniałem że mieszkam z różową. Żyjemy częściowo obok siebie, ale to nie temat na to wyznanie. Poniekąd oboje ciągniemy się na dno. I ona i ja w ostatnim czasie mocno się rozleniwiliśmy i niewiele rzeczy sprawia nam radość. Związek psuje to, ze kasa niespecjalnie się nas trzyma, rzadko starcza do pierwszego i trzeba kombinować jak tu dalej pociągnąć. Ale z fajek żadne z nas nie jest w stanie zrezygnować, zwłaszcza jak jedno próbuje rzucić to drugie swoim paleniem tylko rozdrażnia i #!$%@?, że aż też musisz zajarać.
Jakiś czas temu zaczęliśmy więcej pić. Doszło do tego, że jej bez drinka ciężko zasnąć, a jak idę po tę flaszkę to potem piję z nią bo co to za picie samemu?
Z seksami też są problemy, głównie z mojej strony. Za szybkie dojścia, a potem przez jakiś czas nie jestem w stanie lecieć dalej bo pała szczypie. Widzę to, ze jej jest przykro bo ma większe potrzeby niż ja, często próbuje mnie jakoś rozruszać na drugi raz, ale zanim będę mógł to jej libido spadnie do zera i potem słyszę dość uszczypliwe teksty. Wiem że to może być w dużej mierze spowodowane papierosami (paczka na 1-2 dni), ale jak wyżej wspomniałem nie potrafię rzucić. Z drugiej strony uzależnienie od fapowania od 14 lat. Kiedy ona nie ma ochoty na igraszki, czekam aż zaśnie i idę do łazienki ulżyć sobie. Nigdy nie miałem przerwy dłuższej niż tydzień, bez orgazmu ciężko mi zasnąć (chyba że się najebię jak szpadel).
Przyjaciółka doradziła mi, żebym w ramach nabycia motywacji zaczął prowadzić bullet journal (dla niezorientowanych: połączenie dziennika z terminarzem + listy todo + pomniejsze pierdoły, takie jak wykres ile dni wytrzymałeś bez nałogu). Po powyższych kwestiach nie muszę chyba dodawać jak wygląda stosowanie tego w praktyce...
Nie wiem czy to są problemy hormonalne, czy to wynika z nałogów czy z ogólnego #!$%@?. Ale widzę że tkwię w bagnie. Tylko nie mam kompletnie siły ani siły woli żeby cokolwiek zmienić. Zaczynam być agresywny i wredny, kiedy ktoś porusza niewygodny dla mnie temat, z czego później wychodzą kwasy.
Wiem, ze większość poleci mi udać się do lekarza pierwszej #!$%@? terapii, ale boję się tam chodzić. Boję się kolejek moherów w poczekalni, boję się że nie uda mi się zarejestrować bo zabraknie miejsc, boję się że leki mi wyjdą za drogo. Nie chcę tego robić. Ale chcę się wydostać z tego marazmu, chcę żyć normalnie, mieć czas na hobby typu czytanie książek (dawniej byłem molem książkowym, teraz po paru stronach kapituluję), wyjście na siłownie, pójście do kina. Ale wszystko poza pracą i niezbyt częstymi rozmowami z różową pochłania mi albo komputer albo bezproduktywne leżenie i gapienie się w przestrzeń o niczym nie myśląc.
Pomocy...
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
Powiedział, co ci szkodzi #!$%@? to wszystko wyjedź gdzieś na drugi koniec świata do roboty albo wolontariat.
Miałem na tyle odwagi i poczucia beznadziei że tak uczyniłem.
#!$%@?ęcie wszystkiego i wyjazd na work and travel na Alaskę do przetwórni ryb, Łączny pobyt 3 miesiące, #!$%@? nawet do 12 h na dobę 7 dni w tygodniu, później praca w
2. Pracujesz od roku i nie czujesz rozwoju w firmie, bo się nie przykładasz. Trudno jest nauczyć się czegoś nowego, skoro nawet zwykłe obowiązki robisz po łebkach, a większych zupełnie unikasz. Od samego stażu pracy umiejętności nie rosną. Zmarnowałeś rok.