Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Czy są na wypoku osoby, które mają za sobą terapię małżeńską? Jeżeli tak, czy odniosła ona pozytywny efekt?

Dzisiaj przeczytałem anonimowe wyznanie dotyczące problemów małżeńskich jednego Mirka, który tego nie kończy ze względu na dzieci. To tak jak u mnie. Moje małżeństwo trwa wyłącznie przez córkę. Opiszę anonimowo jak to u mnie wygląda jako pewnego rodzaju spowiedź, jako próbę spojrzenia na sytuację z góry poprzez konieczność jej streszczenia. Nie szukam rady, nie szukam litości. Będę wdzięczny za info dot. terapii, bo jej nie unikniemy. A może macie kogoś do polecenia w Warszawie?

Uznajmy, że nazywam się Piotrek, a moja żona to Ewa. Oboje mamy 29 lat. Jesteśmy razem 9 lat, po 4 zamieszkaliśmy razem, po 7 pobraliśmy się. W trakcie podróży poślubnej strzeliłem gola i obecnie mamy fantastyczną prawie 2-letnią córkę. Ja mam własną firmę i zarabiam dobry pieniądz, żona jest wyspecjalizowanym pracownikiem korpo i też dobrze zarabia (łącznie ok. 20k/mies.). Dodam, że ja mam fajną pracę, bo jest sezonowa i zasuwam przez 7 miesięcy, a przez 5 miesięcy jesieni i zimy siedzę w domu.
Okres ciąży był najlepszym w historii naszego związku. Euforia po ślubie, oczekiwanie na narodzenie dziecka, dużo seksu i wzajemnej troski. Po pracy obiad na stole, później ja dla niej jakiś masażyk itd. itp. Piszę to na wypadek, gdyby ktoś uznał, że się wypaliliśmy. Cholera, to było ledwie 2 lata temu.

Gdy dziecko miało 3 miesiące, wprowadziliśmy się do naszego mieszkania, które zostało gruntownie wyremontowane. Myślałem, że jestem królem życia, bo hajs się zgadza, fajna żona, fajne mieszkanie, ukochana córka szybko przybierała na wadze. To wszystko zbiegło się w czasie z końcem sezonu w mojej firmie, więc dzieliliśmy się obowiązkami domowymi. No ale właśnie wtedy czar prysł. Żona stała się wycofana, w ogóle nie zwracała na mnie uwagi, pierwszy raz w historii naszego związku zdarzyły się jakieś zaczepki z jej strony, wybuchy płaczu. Stała się marudna, wszystko widziała w czarnych barwach, seks też zniknął. Nie ukrywaliśmy tego, że wspólne siedzenie w domu jest dla obojga ciężkie i nie mogliśmy się doczekać początku sezonu w mojej firmie.

No i przyszedł, odetchnęliśmy, ale marazm nie przeminął. Ona dalej marudna, zmęczona, narzekająca. Podkreślę, że po powrocie z pracy (ok. 17-18) ZAWSZE brałem dziecko na spacer, karmiłem na kolację, kładłem spać i to ja gdy płakało w nocy. Bo ona zmęczona, bo cały czas dziecko dziecko dziecko (dodam, że po położeniu dziecka spać ok. 19-20, w godz. 22-1 w nocy odpisywałem klientom na maile, więc ja wtedy spałem z przerwami jakieś 4-5h. Przez 7 miesięcy tylko raz nie dałem rady przyjechać na kąpiel córki. Mogła na mnie liczyć. Zaliczyliśmy też 4 wyjazdy, 2 w Polskę i 2 do ciepłych krajów (każdy po ok. 1 tydz.). Staraliśmy się robić jakieś wyjścia, randki. Prawie wszystkie z mojej inicjatywy. Nudno nie było.

Jednak cały czas jej uwaga skupiała się tylko na dziecku, do niego „titititi”, a do mnie od razu zmiana tonu na zimny. Myślałem, myślałem, no i wymyśliłem, że to siedzenie w domu ją tak uwiera, że jak skończy się macierzyński i wróci do pracy, wyjdzie do ludzi, to zadba o swój wygląd zewnętrzny (jak się ona zapuściła w trakcie tego siedzenia w domu….), odżyje.

Dochodzimy do najlepszego. Role się odwróciły. To ona śmiga do pracy, a ja zacząłem siedzieć w domu z dzieckiem. I co? Ona dalej zmęczona :) Myślicie, że tak jak ja wraca do domu i przejmuje dziecko? Że wstaje do niego w nocy? Obecnie jestem kogutem domowym, który zajmuje się dzieckiem przez całą dobę, gotuje, sprząta – no i nie narzekam. Praca jak praca, dziecko pozytywne, czas miło upływa.

Moja cierpliwość jednak się skończyła, nie zamierzam robić wszystkiego żeby jej udowodniać, że da się to ogarnąć bez stękania. Na początku listopada mieliśmy największy kryzys, kiedy przestałem się starać i zabiegać o jej względy. Gdy przestałem być dla niej miły, ona była jeszcze bardziej niemiła. Zaproponowałem terapię, ale ona była sceptyczna. Poszedłem więc sam (pierwszy raz w życiu u psychologa), a babeczka zwaliła mnie z nóg. „Panie, tu nie ma czego ratować, ratuj się pan i odejdź”. Powiedziała, że to często się zdarza, tzn. przerzucenie miłości z partnera na dziecko. Dodała, że taki facet jak ja to skarb, że na rynku mam wysoką wartość i że znajdę kogoś godnego sobie. Poradziła, żebym od razu rzucił pozew o rozwód na stół, że albo się otrząśnie i ogarnie, albo odejdzie i wyjdzie mi to na zdrowie. Nie spodobało mi się to. Ja naprawdę chcę to ratować (przede wszystkim ze względu na dziecko), a jeśli odejść to po upewnieniu się, że spróbowałem wszelkich sposobów na ratowanie tego związku. Zdziwiła mnie tak twarda diagnoza na podstawie tylko mojej wersji wydarzeń. Właśnie z tego powodu nie zaufałem babce i wizytę traktuję jako kasę wywaloną w błoto.

Powiedziałem jej o tym, że byłem u terapeutki. Powiedziałem, że brak seksu tak na mnie działa, że zacząłem przeglądać roksę dla fantazji. Że jest to chore, że nie chcę jej zdradzać, ale po prostu tak jest. Zapewniała, że zależy jej na mnie. Był nawet pierwszy seks po 3-4 miesiącach. Przez miesiąc było lepiej, tzn. nie kłóciliśmy się wcale. Ale w dalszym ciągu nie ma w niej żadnej inicjatywy wobec mnie, żadnego dotyku, pocałunku, dobrej woli. Ja przez ten miesiąc starałem się ją zaskakiwać – kwiaty, masowanie stóp, upieczenie ulubionego ciasta, wykazywałem bez sukcesu zainteresowanie jej ciałem.

Dwa tygodnie temu upomniałem się w rozmowie o seks. Ona cały czas nie umie powiedzieć gdzie jest problem. Nie chce przyznać, że nie sprawia jej przyjemności, ale z drugiej strony nie umie wytłumaczyć czemu do niczego nie dochodzi. Pogadaliśmy, minęły dwa tygodnie i oczywiście nic. No i takie są te nasze rozmowy. Ja mówię dużo, jestem konkretny, nazywam i wskazuję problemy. Mam listę „zarzutów” wobec niej, niech postara się zmienić 2-3 rzeczy z tej 10-cio punktowej listy i będzie znacznie lepiej. Gdy rozmawiamy to ona zazwyczaj milczy, nie umie odeprzeć moich zarzutów, ona nie umiałaby zrobić takiej listy jak moja. Wiem, że nie jestem idealny, ale chciałbym usłyszeć od niej gdzie jest problem, co jej nie pasuje. Bez tego nie wiem o co chodzi i co mam w sobie zmienić, żeby stać się dla niej bardziej atrakcyjny.

Jestem za dobry. Nie umiem grać, być wyrachowany. Albo robię coś dobrze, albo wcale. Dlatego firma odnosi sukces (klienci lubią dobrze), ale w małżeństwie to nie zadziała bez dobrej woli partnerki. Rozmowa nie pomoże, pozostaje terapeuta. Jeśli wizyty u niego również nie zmienią sytuacji, to kończymy tą farsę. Szkoda dziecka, to wspaniała dziewczynka, ale lepiej to załatwić zanim zacznie więcej kumać. Lepiej żeby nie wychowywała się w domu, gdzie rodzice są ze sobą z przymusu. Skoro dzisiaj jest gęsto, to jak gęsto będzie za 5-10 lat?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 20
ZdrowyEkolog: @AnonimoweMirkoWyznania: po 2-3 dziecku w małżeństwie przestaje się uprawiac seksu, tyje się i następuje grażynienie/januszowanie, to jest taka naturalna antykoncepcja chroniaca przed przeludnieniem. może to być niepoważna odpowiedź, lecz jeśli jesteście inteligentnymi ludźmi, co mi się może słusznie wydawać, to zadbajcie o swoje małżeństwo na wszystkie możliwe sposoby: czy to terapia (Twoja inicjatywa, słuszna), czy to wspólny wyjazd. oboje jesteście jeszcze bardzo młodzi, zycze wam jak najlepiej.

Zaakceptował: kwasnydeszcz
@AnonimoweMirkoWyznania: Pieścisz się z nią jak z dzieckiem kiedy ona ma Ciebie w dupie.

Terapeutka powiedziała Ci prawdę, a ty się z tym nie zgadzasz, bo? - bo wierzysz, że jej dalej na Tobie zależy.

Ocknij się.
Kobieta dzisiaj Ciebie kocha, jutro ma Cię w dupie.

Zacznij być egoistą i egzekwować to co jest Twoje i dla Ciebie.
OP: @TaoHosts Nie, nie wierzę, że jej zależy. Dlatego podjąłem próby ustalenia problemu przez rozmowy. Skoro one niczego nie dają, szukam terapeuty. Ta, u której byłem, może i powiedziała prawdę (nasłodziła mi jak nikt inny w życiue), ale moim zdaniem jej zachowanie było nieprofesjonalne. Nie powinna mówić "rozwiedź się" bez zgłębienia tematu, poznania wersji drugiej strony. Ja terapeutę widzę jako sędziego, który wysł#!$%@? obu stron, robi swoiste "przesłuchanie" i na koniec
RóżowyRozbójnik: Ja jestem w terapii z żoną od roku (na razie mamy spotkania indywidualne, osobno - tak uznała terapeutka, że problem leży w nas samych, a nie w naszej relacji - na to przyjdzie czas później :) ).
Krótko o mnie - oboje 37 lvl, trójka chłopaków (10, 6 i 4), 18 lat para, 12 jako małżeństwo.
Bardzo dobrze, że chcesz terapii, ale z tego co piszesz, a ja rozumiem, to
OP: Dzięki Różowy Rozbójniku, odezwałem się do pani Rity. Jeżeli poleci nam kogoś sensownego to będziesz mieć duży wkład w nasze starania (o ile do nich dojdzie).

@TaoHosts Ja nigdzie nie napisałem, że ona mnie obraża. Można powiedzieć, że mało się kłócimy. Problemem jest to, że ona jest leniwa jako żona (nie jako matka). Nie chce jej się wyjść z inicjatywą, co w połączeniu z zaniedbaniem wyglądu oraz z wiecznie złym
@AnonimoweMirkoWyznania: wlasnie pezez takie historie tak ciezko ni podjac decyzje o zalozeniu rodziny. Obawiam sie, ze skonczy sie u mnie dokladnie tak samo. Mimo, ze nie przezylem tego co Ty jednak widze podobne sytuacje u znajomych. Niestety gdybym mial podjac dectzje na Twoim miejscu to chyba nie mialbyn odwagi na rozwod. Niestety ale efektem rozwodu bedzie wiadro pomyj to Twojej glowie. To Ty nie poteafiles utrzymac tej rodziny i odszedles sobie
@AnonimoweMirkoWyznania: Wiem, ze nie ma to żadnego znaczenia, ale chciałem Ci tylko powiedzieć, że jesteś prawdziwym mężczyzną i posiadasz najważniejsze cechy w życiu mężczyzny: honor, lojalność, szczerość, troska o rodzinę i najbliższych. Zaimponował mi Twój wpis, bo jest wyważony, szukasz problemu w sobie, nie jesteś pyszny, próbujesz różnych metod, a rozwodu nie uznajesz za pierwsze wyjście z sytuacji.
Nie znam was, ale według mnie pomóc mógłby tylko Jezus Chrystus. Dlatego, ze
OP: @maryjuszpitagoras Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Nawet jeżeli rozstanę się z żoną, nie będę żałować tej lekcji życia i przede wszystkim tego, że mam wspaniałą córkę, z którą będę mieć kontakt na zawsze (mam nadzieję, że zawsze dobry). Od kiedy mam dziecko to takie kawalerskie życie balangowe wydaje mi się puste i bezcelowe. O to co pomyślą inni nie martwię się, bo ja nikogo innego na boku nie
@AnonimoweMirkoWyznania: niestety ale w tej sytuacji chyba Ty nie jestes najwazniejszy. Najwazniejsze jest dziecko, ktore zostanie bez obokga rodzicow na codzien. Nawet jesli bedziesz mial super kontakt to jednak dziecko bedzie pochodziklo z rozbitej rodziny. Zycze Ci tego, abys nie doswiadczyl co znaczy sugerowanie dziecku, ze tatus jest zly no odszedl a mamusia najlepsza. Niestety takie sytuacje tez sie zdarzaja. Powodzenia mirku!