Wpis z mikrobloga

Napisałem email do właścicielki komputera (dysku twardego) na email który znalazłem na śmietniku. Na dysku znalazłem dużo więcej danych, oto lista:

* imię, nazwisko, adres, adres email, preferencje dietetyczne kontaktorów, pracowników, członków organizacji
* faktury za auta i biuro
* dane karty kredytowej z 2008 roku
* number NHS (NFZ), number national insurance number (którym można sporo zaszkodzić używając go online lub przez telefon)
* cv, umowy o pracę, dane zatrudnienia, pay checks, stock agreement, kilka plików z różnymi emailami, razem pewnie ponad 4k emaili, adresy do pracowników uczelni, rządu, firm, osób prywatnych, innych organizacji... generalnie kupa informacji o kilku tysiącach ludzi, wszystko od 2004 roku
* setki zdjęć różnych ludzi, chyba rodziny organizatorów bo są zdjęcia z wakacji na jakieś plaży i zwiedzanie NYC

Na dysku były inne konta, pracowników przedszkoli, wiec oczywiście są tam dane dzieci uczęszczających do przedszkoli, dane rodziców, faktury.
Firma operowała kilkoma domenami i adresami email, wszystkie hasła w plaintext, do tego plik z danymi do konta google.

Organizacja odpisała mi bardzo szybko:

To whom it may concern,
I believe this is a computer I sold to an employee who was leaving the organisation who promised as part of the sale they would wipe all the drives.
Many many apologies - lesson learnt!
I am in Cardiff Thursday and will collect all said items then.
Yours faithfully
Mrs XXXXXX

Ciężko mi w to uwierzyć w 100% ponieważ są tam ciasteczka logowania do email.domenaorganizacji.org sprzed tygodnia...
Czekam do czwartku. Pamiętajcie żeby każdemu bezmyślnie podawać swoje wszystkie informacje o sobie gdy tylko o to poproszą, dzięki temu inni mogą to sprzedać na czarnym rynku albo szantażować Was albo tego komu je powierzyliście. Komputer wyniosłem na śmieci tam gdzie był, dysk sobie zostawiłem na pamiątkę.

  • 134