Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
TL;DR nie będzie, zwykłe #gorzkiezale, jak ktoś nie chce, niech nie czyta

Kurde mircy, co te cholerne #feels robią z ludźmi. Byłem zakochany kiedyś śmiertelnie poważnie. W końcu ona stwierdziła, że jednak nic z tego nie będzie. To było już prawie 5 lat temu. Bardzo to wtedy przeżyłem, no ale jakoś sobie poradziłem, chociaż jeszcze przez jakiś czas sobie myślałem "a, oleję, może zmieni zdanie". Przez rok jakoś tam po koleżeńsku utrzymywaliśmy kontakt, raz na jakiś czas popisaliśmy o książkach, filmach i takie tam. Przez kolejnych parę miesięcy już z trochę mniejszą częstotliwością.

U mnie było spoko, stabilnie, przez pół roku mieszkałem na wsi u rodziców i porządnie ożyłem. Potem przeprowadziłem się do miasta, w którym ona mieszka, w związku ze zmianą uczelni. Zdziwiło mnie, że wtedy pierwszy raz od dwóch lat zadzwoniła i to z jakąś głupotą, a nie napisała SMS-a czy wiadomość na FB, ale nic sobie nie wkręcałem. Raz mi przeszło przez głowę, żeby spróbować o nią zawalczyć, kiedy się z nią widziałem i podpytywała, czy mam kogoś, bo u niej to od dawna nic. Ale ostudziłem zapędy, zresztą dała mi do zrozumienia, że jestem taki super, ale nie jestem w jej typie i pewnie nie będę (to prawda, że kilka kilogramów mógłbym zrzucić i nawet zrzucałem, ale mam straszny problem z wahaniami wagi).

Potem trochę się posprzeczaliśmy i nie odzywaliśmy się przez jakiś rok. Nie powiem, żebym nie myślał o niej, ale chyba miałem już odpowiedni dystans do tego. Bardziej na zasadzie "ech, no szkoda, ale patrząc zdroworozsądkowo, to ona chyba nie jest kimś dla mnie" (bo chociaż jest bardzo miła, życzliwa, inteligentna, to przy bliższym poznaniu wychodzą cechy typowego jedynaka - wiem, bo sam jestem podobny). Na co dzień nie leżę i nie płaczę do poduszki, jaki to jestem samotny; mam pasje, znajomych, cele, nie brakuje mi energii życiowej, spotykałem się z jakimiś tam dziewczynami. Nawet ostatnio myślałem, że mam teraz tyle na głowie, że nie mam czasu się z nikim spotykać i mi to nie przeszkadza.

Za parę dni ona napisała "cześć" i nagle się zaczęło analizowanie "omójboże, to była miłość życia, z nikim się tak nie rozumiem, zawsze będę sam, nikogo nie znajdę, a nawet jak znajdę, to czy nie będę myślał o niej? a jak ona wyjdzie za mąż, to jak to przeżyję?" (dodam, że ona lvl już podchodzący pod 30, ja 27). Z jednej strony to jest osoba, przed którą się najbardziej w życiu otworzyłem. Jestem introwertykiem i jakoś nie czuję na co dzień potrzeby, żeby się przed kimś wygadać, dopiero ona uruchamia taką potrzebę bliskości i na pewno byłaby najlepszą przyjaciółką. Z drugiej strony, nie mogę tego rozwijać, bo zaraz pójdzie cała lawina.

Koniec, puenty nie ma. Nie prowadzę pamiętniczka, więc napisałem tutaj. Porad nie oczekuję, bo są do przewidzenia.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 7
OP: @Vanderwill: Chyba nie sądzę. Odzywała się regularnie przez ten cały czas i zawsze zachowywała się podobnie. Bardziej zdesperowana wydawała się zaraz po studiach. Teraz widzę taką typową kurtuazję: :) i ;) w co drugim zdaniu, ale raczej neutralne emocjonalnie. Ale ja jestem ubersłaby w odczytywaniu zachowań, więc nie wiem.

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: kwasnydeszcz}
@AnonimoweMirkoWyznania: OP-ie-chłopie, fatalnie, jak ty analizujesz, czy ona uśmieszki wkleja pomiędzy swoje wypowiedzi. Wiem, że to trudne, ale olej sprawę, zduś to w sobie. Jeżeli Ci się uda to znowu odżyjesz i poznasz kogoś nowego. Jeżeli zaś nie, a ją dopadnie desperacja związana z trójką z przodu to zapewne sama Cię wybierze i pierwszy się o tym dowiesz. Win-win więc. Tylko czy warto wtedy się godzić na układ, w którym byłeś
OP: @koalapower: Tylko co mam dusić? Tak jak pisałem, nie będę robił żadnych podchodów po raz kolejny, po prostu wpadłem w takie #feelsy, które pewnie mi przejdą po tygodniu. Nie powiem jej "odwal się i nie pytaj, co u mnie", bo mi na co dzień nie ciąży fakt, że nie zerwałem z nią znajomości.
A dziewczyny poznawałem. Mój problem jest taki, że męczy mnie początkowy etap badania, czy dziewczyna