Wpis z mikrobloga

Skoki na bandżi, ehh, jak ja ich nienawidzę.
Ale poważnie. Zauważcie jakie osoby zwykle decydują się na takie rozrywki. Takie typowe normik z Waszych znajomych na fejsie. Jedyny powiew spontaniczności w ich życiu to opłacony grubymi pieniędzmi skok z dźwigu.
Niby adrenalinka, bo NIEBEZPIECZEŃSTWO, ale do ciała masz przyczepione tyle zabezpieczeń, że nie ma opcji na jakiekolwiek obrażenia.
Niby czujesz się wyjątkowy, bo to przecież bungee, ale kończysz skok i patrzysz na te 50kolejnych osób w kolejce i myślisz "UU, WARIACI!", a dałbyś takim rower i stromą górkę, to baliby się zjechać. Ehh.
  • 4
@Plakat_z_popkornowym_koniem: Nie wiem o co Ci chodzi. Atrakcja jak każda inna. Czym takie bungee różni się od diabelskiego młyna czy gokartów? Ja raz skoczyłem i bardzo mi się podobało. Radosne oczekiwanie podczas wjeżdżania na górę, kiedy ziemia oddala się coraz bardziej, chwila walki ze sobą przed skokiem, moment przełamania mentalnej bariery, w końcu lot, podejście żołądka do gardła po pierwszym odbiciu, euforia kiedy już jesteś na dole... na pewno to powtórzę.