Wpis z mikrobloga

Widzę, że wojenne wspomnienia dziadków na topie, więc opowiem to, co pamiętam od swojego.

Zawsze powtarzał, że Rosjan gonili po stepach jak im się podobało, a że był kierowcą PzKpfw III to narażać się bardzo nie musiał. Dotarł aż pod Stalingrad, gdzie kilka czołgów stracił na minach, ale nigdy nikt nie zginął z załogi. Dopiero gdy wjechali na coś naprawdę potężnego, to jebło tak mocno, że wygięło dolny właz do awaryjnego opuszczenia czołgu. Po kilku minutach w unieruchomiony czołg zaczęła się wstrzeliwać artyleria rosyjska, więc dowódca pożegnał się z dziadkiem i resztą załogi, otworzył górny właz i wystawił się dla snajpera. Dziadek wyskakiwał jako któryś z kolei, ale snajper rosyjski już zdążył przeładować i dziadek oberwał prosto w żuchwę, którą miał podrutowaną aż do śmierci. Jako ranny (uratowała go inna załoga śląskiego czołgu) dostał się do szpitala, miesiąc później z armii Paulusa już nic nie zostało.

Po wyleczeniu trafił na front Włoski. Jeździł motocyklem jako kurier z rozkazami, więc przy pierwszej nadarzającej się okazji rozkazy zawiózł do dowództwa, ...ale armii amerykańskiej. Dostał się do niewoli, maszerują więc do obozu w eskorcie, gdy nagle snajper zaczyna ich ostrzeliwać z pobliskiego zagajnika na wzgórzu. Amerykanie pochowali się... wyciągnęli puszki z żarciem i zaczęli #!$%@?ć. Po godzinie przyleciały dwa samoloty no i zagajnika już nie było :)

#iiw #wspomnieniapradziadka #wehrmacht #slask #wot
  • 1