Wpis z mikrobloga

#dolinablotnicy
W naszych okolicach jesienne mgły to czas wampirzych łowów.
W martwe, mgliste noce zazwyczaj trudno mi zasnąć, więc wyszłam na ganek i obserwowałam, jak kłęby mgły przesuwają się po podjeździe. Słuchałam szeptu liści spadających ze starej lipy. Zielonkawa poświata za lasem oznaczała, że mój najbliższy sąsiad też nie śpi. Cienie drzew tańczyły w powietrzu. W takie noce zawsze jest głucho, mrocznie, tajemniczo i bardzo wiktoriańsko.
Szur szur szur. Coś ciężko sunęło tuż za siatką ogrodzenia. Wilgotne powietrze potęgowało każdy szelest, ale nie słyszałam chrumkania dzików. Może to sarna? Włączyłam latarkę, żeby po odblasku ślepi zgadnąć, co za zwierze łazi wokół domu. Jednak tym razem ślepia nie błyszczały, a szuranie nie ustawało. Tylko mgłę widziałam i lśniący dywan z liści.
Zrobiłam w pamięci szybki przegląd stworzeń o oczach, które nie odbijają światła i wyszło mi, że chyba tylko strzygi mają ślepia tak czarne, że pożerają każdy blask.
Ludzie mówią, że strzygi to owładnięte żądzą mordu duchy niekochanych kobiet.
Ciekawe, która to flądra pląta mi się koło chałupy? Zaczęłam więc robić przegląd wszystkich znanych mi nieświętej pamięci mieszkanek okolicznych przysiółków.
Z zamyślenia wyrwał mnie głośny okrzyk “Ak! Dra Ak!”. To powitalne zawołanie mojej przyjaciółki. Pani Kotka, bo tak jej na imię, zobaczyła światło na ganku, wypadła z lasu i pędziła do mnie polną drogą.
Ciężkie kroki pod płotem ucichły. Podobno strzygi przeraźliwie boją się kotów.
Kocica zwinnym ruchem przecisnęła się pod furtką i wskoczyła na balustradę, wdrapała się na moje ramię i czule objęła za szyję. “Grrrak Ak!” oznajmiła, delikatnie liżąc mnie w ucho.
“-Kochasz mocno, tak?” - spytałam.
“-Tak! Ak! Tak!” - z zapałem odpowiedziała Pani Kotka, po czym ni stąd, ni zowąd całkowicie straciła zainteresowanie pieszczotami i porzuciła moje ramię. Przez moment siedziała na balustradzie czujna i wpatrzona w coś, czego ja nie miałam szans dostrzec, by po chwili rzucić się w mrok.
Od strony kasztanowca rozległ się bolesny pisk. Znów zapaliłam latarkę i dostrzegłam grzbiet Pani Kotki pochylającej się nad drgającym jeszcze karczownikiem. Zgarbiona kocica odwróciła łeb w moją stronę, a jej jaskrawo żółte ślepia lśniły.
“-Ak!’ - zawołała w moją stronę, pokazując mi nienaturalnie długie kły.
“-Ak!” - ponagliła: “-Gryź, bo ostygnie!”
“-Zjedz sama, Pani Kotko” -odpowiedziałam. “Ja nie jestem głodna” - skłamałam.
W nocy zawsze jestem głodna, ale nie urażę uczuć przyjaciółki, tylko dlatego, że w świeżej krwi przeszkadza mi posmak zardzewiałego żelaza.
“- Ak ha” - odpowiedziała kocica i odwróciła się. Miała teraz dla siebie całego karczownika, a ja nie chciałam jej przeszkadzać, więc zgasiłam latarkę.i uśmiecham się z czułością do mojego zakochanego wampira.
  • 4
@ewolucja_myszowatych:
#dolinablotnicy
Plusy nieważne. Po prostu mi się przydarzają takie rzeczy i muszę się gdzieś z tym uzewnętrznić. Inaczej siedzą we mnie jakieś takie nikomu nieopowiedziane Bo w pracy nie opowiem, no bo nie ma z kim gadać. Rodzina posłucha i albo (od strony męża) uzna, że "Po co to tak po nocy łazić?", "Wampiry to wymysły nikomu niepotrzebne" (ani się tego nie da uwędzić, ani toto wydoić), albo (od mojej