Wpis z mikrobloga

Stary post z Gdzie nie bywac... ale zawsze wart przypomnienia.

Brat mojej babci, zachęcony drugą wojną światową, wyjechał do Stanów Zjednoczonych.
Gdy po wielu latach wrócił do Polski mawiał, że "Życie tam jest rozmaite. Tu nie.", mawiał też, że "Jasne sytuacje czynią przyjaciół".

Głęboką mądrość ukrytą w tych powiedzonkach spróbuję wam pokazać na przykładzie braci starszych w wierze.

Otóż dzisiaj i "tu" postanowiłem zjeść śniadanie, a dokładniej jajecznicę, a najdokładniej to średnio ściętą na szynce. Chapnąłem więc z gazetnika gazetę ze szczytu i poczłapałem do śniadaniowni na przekór upałowi. Tam przywitany przez równie zalotny co szczerbaty uśmiech kelnerki znalazłem sobie stolik przy ścianie. Następnie, oceniwszy szansę spotkania kogokolwiek na za wysoką, okręciłem się by być jak najbardziej nieprzysiadalnym, z torby wytaszczyłem gazetę i sprawdziłem zapas pieprzu w pieprzniczce.

Gazeta, którą się zasłaniałem żeby od razu ludziom nie sypać pieprzem w oczy, okazała się być angielską edycją Newsweeka.

Znalazłem w niej wywiad z Danielem Libeskindem, polskim żydem z Łodzi, synem jakiegośtam niepiśmiennego Mosze Pumpernikla i szwaczki Rebeki z domu Spiderman, uznanym architektem i wirtuozem akordeonu. (serio)

Cały wywiad był spacerem po Berlinie podczas którego Liebeskind opowiadał o architekturze Speera i klimacie Berlina. Mniej więcej w połowie dowiedziałem się, że Daniel z rodziną po wojnie wrócił na chwilę do Polski.

Od tego momentu mój poranek przestał być "rozmaity".

Dziennikarz, jak każdy dziennikarz do tej pory, zapytał:
"Co zapamiętałeś z Polski?"

Na co Daniel, jak każdy żyd repatriant, odpowiedział:
"Ponurość. W połączeniu z poczuciem, że Holokaust się nie skończył. W mojej szkole wystarczyło moje nazwisko. Czasami koledzy mnie bili, a ja musiałem uciekać do domu."

Wydaje mi się, że żydzi w Niemczech są "rozmaitsi" i zamiast tylko jojczyć o Holokauście, projektują budynki, zostają wirtuozami akordeonu itd., bo w Polsce to tak głupio wyszło.

Myśmy ich w sumie nie mordowali, wręcz przeciwnie, ale Jedwabne i takie tam niejasne, skomplikowane i subtelne przypadki się pojawiały.
Natomiast Niemcy chcieli zabić jak najwięcej żydów, udało im się 6 milionów i nikt już o tego nie wspomina.

Dlaczego?

Bo "Jasne sytuacje czynią przyjaciół".

https://www.facebook.com/gdziekogo/posts/888808334512526?pnref=story

#antysemityzm #zydzi #polacy #iiwojnaswiatowa #holocaust
  • 1
  • Odpowiedz