Wpis z mikrobloga

W końcu zebrałem się na napisanie relacji z mojej rowerowej wyprawy z południa z północ wschodnią ścianą Polski.
Dzień 1
Z półgodzinnym opóźnieniem pociąg zatrzymuje się w Przemyślu. Szukam sklepu rowerowego, bo licznik mi doszedł na czas, a to bardzo ważna rzecz. Miasto jest bardzo piękne. Architektura jest gustowna, harmonijna, ze smakiem, ale to akurat nic niezwykłego na wschodzie. Panie w informacji turystycznej są bardzo pomocne i wskazują mi gdzie są sklepy. Niestety muszę czekać na ich otwarcie aż do 10. No to czekam pod najbliższym. Otwarcie coś się opóźnia. Gdy już miałem wyruszać zjawia się właścicielka i otwiera. Kupuję licznik i próbuję założyć. Trochę to trwało bo źle umiejscowiłem magnes. Właścicielka niestety też za bardzo nie ogarniała, a ja jako prawdziwy facet do instrukcji zaglądam dopiero jak już kończą mi się pomysły. No i ruszam w kierunku południowym ze sporym opóźnieniem. Po kilkunastu kilometrach czuję, że coś się dzieje z tylną oponą, coś mi podskakuje koło. Zatrzymuję się i sprawdzam, mam jakieś wyboczenie spore na bardzo krótki odcinku. Zaczynam naciągać tam szprychy, ale to to wyboczenie felgi. Opona mi poszła. A tu trzeba dodać, że ja nie mam żadnej w zapasie, bo postanowiłem pożydzić i chciałem w Jarosławiu kupić od takiego gościa co wystawił na olx tanie opony zwijane. A miałem tam być za 2 dni. Prawa Murphiego są nieubłagalne. Zaczynam się zastanawiać czy dojadę może z takim balonem do Jarosławia. Nie chce ryzykować wracam się do Przemyśla. Kręcę się po Przemyślu w poszukiwaniu sklepu, jest już późne popołudnie, rowerowe zamknięte oprócz jednego. Jadę do niego, a oni mają remanent. Mówią, że mi nie sprzedadzą, błagam ich żeby to zrobili. Zgadzają się. Gdyby nie to, to musiałbym czekać do poniedziałku. No i ruszam znów na południe. Dojeżdżam do Kalwarii Pancławskiej. Kupuję mapę pogórza przemyskiego, sprzedawca informuje mnie że w okolicy grasuje postrzelony na Ukrainie niedźwiedź. Zaczyna opowiadać, że ludzie w obawie przed niedźwiedziami nawet na grzyby od wiosny nie chodzą, wilki podchodzą pod chałupy. A miałem plan pojeździć trochę po arłamowskich lasach po terenie projektowanego turnickiego parku narodowego. No nic, zobaczymy. Dojeżdżam do Makowa i teoretycznie mógłbym jeszcze jechać, ale dalej już tylko las i nie chce tam spędzić nocy. Ma padać w nocy, więc bunkruję się budowanym domu. Rzeczywiście pada, strony jeszcze nie ma, ale są jakieś deski. Trochę to przecieka, ale przetrwałem. 70km
Dzień 2
Ruszam główną drogą, dojeżdżam pod Arłamów. Postanawiam wjechać w las, z mapy wynika że droga daje mi możliwości ucieczki w dół cały czas, a niedźwiedzie są słabe z zbieganiu. Gdy wjeżdżam na szlak okazuje się, że nawierzchnia jest słaba pod rower i wiem, że będę pedałował wolno. Wszędzie stoją znaki "uwaga niedźwiedź". Postanawiam jednak jechać główną. To niestety mój jedyny bliski kontakt z lasami arłamowskimi, ale na tyle co widziałem to przypominały mi puszczę śnieżnej białki i wydaje mi się, że utworzenie tam parku narodowego jest całkiem zasadne.Pojawia się pierwszy problem z bagażnikiem. Pręty mocujący do tylnego widelca wypadają i cały bagażnik mi leci. Przywiązuje to na sznurek. W miedzy czasie na rowerze siadami mi modliszka (). Wieczorem dojeżdżam do Jarosławia. Bardzo ładne miasto, ale wszędzie banery. Masakra. Nie chce jechać drogą krajową do Przeworska więc kieruję się na Zarzecze. Dojeżdżam tam o zmierzchu. Już po ciemaku docieram do parku w którym jest rozstawiona scena. Na scenie dzieciaki piją piwo i rozwiązują zadania matematyczne. Ja siadam sobie pod jakimś zadaszeniem obok. I cierpliwie czekam. W końcu idą sobie, a ja ładuję pod scenę. Nieźle leje. 120km
Dzień 3
Jadę do Przeworska. Tam zwiedzam skansen, dalej na północ, na roztoczański PN. W Józefowie zwiedzam kamieniołom i jadę na Górecko Kościelne. Po drodze znów nawala mi bagażnik. Odkręca się element trzymający te wypadające pręty. Nie mogę go znaleźć. Jestem załamany. Dojeżdżam do Florianki, idę do pani sołtys. Odsyła mnie do chłopaków w warsztacie, dorabiają te elementy. W Górecku jestem już przy zmierzchu, a chciałbym porobić zdjęcia więc decyduję się na nocleg na jakiejś scenie. Niestety kontakty nie działają, a manipulacje przy bezpiecznikach nie pomagają XD 118km
Dzień 4
Fotografuję wieś, bardzo klimatyczna drewniana architektura sakralna. Potem przejazd przez rotoczański PN. Do muzeum nie wpuszczają bo jakaś grupa jest, idę do rezerwatu bukowa grupa. Przynajmniej widzę bór jodłowy. Potem Zwierzyniec i kościół na wodzie. Potem Guciów i zwiedzanie zagrody. Gdy widzę jak większość ludzi żyła jeszcze te 200 lat temu to wtedy rozumiem co kształtowało naród polski i stosunki rodzinne. Jadę do Zamościa, nawet nie muszę mówić jak tam pięknie. Dojeżdżam do Krasnegostawu i już po ciemaku jadę na Chełm. Zatrzymuję się we wsi Krupe i śpię przy zamku. 107 km
Dzień 5
Dojazd o Chełma. Zapisuję sie na zwiedzanie podziemi kredowych i jadę na stadion bo niby z prysznica można skorzystać. Biorę ten prysznic i wracam na zwiedzanie. (myłem się też oczywiście w międzyczasie, ale prysznic to jednak prysznic). Pod prysznicem zostawiłem mydelniczkę z mydłem ( ͡° ʖ̯ ͡°) Potem kieruję się na poleski PN. W siedzibie sprzedają mi mapę i wejściówkę na następny dzień. Gratis mam zwiedzanie wylęgarni żółwi błotnych ( ͡ ͜ʖ ͡) Jadę na ścieżkę rowerową. Jest piękny wieczór, pełno ptactwa na bagnach słyszę, przejeżdżam przez zapomniane przez ludzi wioski, idealnie nadają się na Taplary. Wracam już po ciemaku, bardzo ciekawe doświadczenie grzać po polnej dróżce przy świetle księżyca gdzieś miedzy bagnami Polesia. W zasadzie to mógłbym zatrzymać się w którejś wierzy widokowej, ale po drodze trafiam na pole namiotowe i że jest tanie to się zatrzymuję. Woda jest zimna, pryszniców nie ma, ale spoko towarzystwo i mogę sobie podładować różne rzeczy. 115km
Dzień 6.
Kręcę się po poleskim PN. Potem jeszcze muzeum (bardzo fajne, mają wypchane zwierzęta i akwaria z rybami i rakami nawet). Ledwo wyjechałem z PPN a witają mnie szyby górnicze. Prawdziwi kontrast. Pod wieczór dojeżdżam do Lublina, piękne miasto ale dziwi kilka pustostanów na starym mieście. Wszystko już pozamykane i żadnego muzeum nie udaje mi się zwiedzić. Będą musiał kiedyś tam jeszcze skoczyć. Fajne knajpki mają. Jadę na Nałęczów, jest już ciemno, nie mogę znaleźć po drodze żadnego sensownego daszku, więc po prostu rozkładam się na jakiejś łące. 115km
Dzień 7.
Jadę do Nałęczowa, piękna drewniana architektura, muzeum Prusa i Żeromskiego zaliczone. Potem Kazimierz, cóż za miasto! Nie wiem czy to południe Francji czy Polska. W informacji turystycznej chcą 5zł za mapkę która jest zwykłą ulotka i wszędzie indziej byłaby za darmo. Jadę jeszcze obejrzeć wąwozy lessowe, rezygnuje z tego najdalszego, a szkoda bo jak potem patrzyłem na zdjęcia to najładniejszy. Wieczorem dojeżdżam do Puław i oglądam pałac czartoryskich. Słabo zrobione bo nie ma drogowskazów i z każdym razem muszę wracać do mapki. Jest już późno a ja ruszam na północ. W wsi Dębe zatrzymuję się przy przydrożnej mapce gdzie zaznaczona jest wiata rowerowa. Szczęściu jednak trzeba pomagać. Jadę tam, bo ma padać w nocy. 90 km
Dzień 8
Dojazd pod Bóg. W Łosicach melinuje się na budowie. Dopiero rano orientuję się, że jest prąd. 127km
Dzień 9.
Przekraczam Bug i jadę do Grabarki. Zwiedzanko i kupuję krzyż rodzicom bo kolekcjonują XD Dalej jazda na puszczę białowieską. Mży. Zatrzymuję się w Dubiczach Cerkiwnych w wiacie na greenvelo. 101km
Dzień 10.
Jadę do Hajnówki. Panie w informacji turystycznej dają mi mapę rowerową województwa wodoodporną za darmo () Potem jazda przez puszczę, zaliczam rezerwaty (na nielegalu bo poza szlakami ;) Zaczyna się ulewa. Okazuje się, że te stare wodoodporne spodnie już nie są wodoodporne XD Jestem już po 13 w Białowieży. Niby mógłbym jeszcze pokręcić po puszczy, ale pada deszcz a mi se nie chce. Znajduję sobie jakieś pole namiotowe. Zwiedzam Muzeum BPN i galerię Tamary Tarasiewicz. 50 km
Dzień 11.
Rano wyjście piesze do rezerwatu ścisłego parku narodowego. Potem rezerwat Wysokie Bagno i bór borealny. Kolejny skansen. Potem zagroda pokazowa. Widzę łosie, żubry, wilki i rysia. Przy powrocie trochę mylę drogę i omijam miejsce gdzie widać największe zniszczenia dokonane przez kornika. Mży i się ściemnia, ale ja postanawiam tłuc kilometry. Dojeżdżam do wsi Puchły. Według prognoz nie powinno w ogóle padać a mży. Trochę mnie to martwi. Idę do agroturystyk, ale nigdzie nie chcą mnie przyjąć. No to idę spać pod płot, na szczęście przestaje mżyć. 72 km
Dzień 12.
Jazda na Suraż do narwiańskiego PN. Objeżdżam go obwodnicą rowerową, dwa razy wchodzę sobie na wieże widokowe gdzieś po drodze. Potem jazda na Wiznę. W Wiźnie dowiaduję się że po drodze miałem grób kapitana Raginisa i porucznika Brykalskiego. A nawet był znak miejsca pamięci narodowej. I myślałem czy to nie jest to, ale tak mi się do Wizny śpieszyło. Dalej jadę na biebrzański PN. Zachód słońca nad bagnami Biebrzy podziwiam na wieży widokowej, tam spędzam noc. 150 km (równo, bo kilka ostatnich dokręciłem na tępo kręcąc się po okolicy, byle dobić do 150 XD)
Dzień 13.
Pada deszcz, rusza późno jak przestaje. Jadę i postanawiam zboczyć na szlak turystyczny czerwony. Najpierw droga rozjechana przez ciągniki. Potem zaczynają się bagna. Przeciskam się przez jakieś szuwary, wierzby, grzęznę często. W tych szuwarach gubię lusterko rowerowe ( ͡° ʖ̯ ͡°). Zaczyna padać. Gubię kurtkę, muszę się po nią wracać. Zatrzymuje się na wieży, żeby zjeść coś ciepłego. Jestem przemoczony, gdy w końcu wydostaję się z tego szlaku mam już serdecznie dość tego parku. Jest późne popołudnie, jadę dalej, a rodzice szukają mi noclegu. Zatrzymuję się we Wroceniu w jakiejś agroturystyce. Niestety na kaloryferze nie uda mi się wysuszyć butów to odpalam piekarnik XD 57km
Dzień 14.
Kieruję się na Augustów. Potem dolina Rospudy. Pada, ale po południu przestaje. Dalej kieruje się na wigierski PN. Po drodze spotykam kobietę wyprowadzająca papugi na spacer XD. Jadę na około jeziora Wigry. Bardzo malowniczo, cholernie czysta woda. Śpię w jakiejś wiacie rowerowej. 121 km
Dzień 15.
Dojazd o Suwałki i czekanie na pociąg do Sokółki. Jadę do Bohonik, oglądam meczet. Centrum pielgrzyma jest zamknięte. Zwiedzam mizar (cmentarz). Jadę do Krynek. Oglądam cerkiew, synagogi i kościół. Kieruję się na Kruszyniany. Znów meczet i centrum kultury tatarskiej. Zatrzymuje się w restauracji tatarskiej i zjadam pilaw, bo tani XD. Dalej jazda na Białystok. Mam w planie jechać nocą i zatrzymać się pod samym Białymstokiem. W Królowym Moście jest taka fajna wiata a już jest ciemno, więc się zatrzymuję. 103 km
Dzień 16.
Rano zagaduje mnie jakiś facet i zaprasza do siebie, już mu chce odmówić, ale mówi że mógłbym skorzystać z prysznica, to mnie przekonuje. Dojeżdżam do Białegostoku, zwiedzam sobie i jadę na stacje. 37km
Sumarycznie wychodzi 1553km

Jakie popełniłem błędy:
-tę oponę mogłem nabyć szybciej
-inny bagażnik mogłem kupić, nie zdążyłem go nawet przetestować.
-miałem mapki drukowane w pracy z google maps. To za mało. Słabo było na nich widać drogi, ale to akurat urok drukarki. Miało miejscowości zaznaczonych. Najlepiej byłoby powycinać z atlasu odpowiednie karki. Drogę sobie opracować, a nie że w trasie będę sobie układał. Poszukać sobie możliwych miejsc noclegowych i nanieść na mapę. Planowanie to był najsłabszy punkt. Tu wyszły moje górskie przyzwyczajenia, tyle że tam mam porządniejszą mapę i inny styl podróżowania.
-no i te spodni wodoodporne.
Co mnie zaskoczyło:
-duża ilość kapliczek
-duża ilość drewnianych domków
-piękna architektura
-duża ilość miejsc związanych z historia Polski, powstania, wojny itd.

Jeśli ktoś tu dotarł to dziękuję ( ͡° ͜ʖ ͡°) jakby co to pytajcie.
#rower #turystyka #podroze #podrozujzwykopem
  • 11
  • Odpowiedz
@Kolsky: super przygoda. Czemu ja takich rzeczy nie robiłem np w wakacje na studiach :/
Trochę na początku czytania miałem wrażenie ze jesteś strasznym nieogarem. No ale do pogody masz pecha chyba większego niż ja.
Wstyd przyznać, ale w życiu nie byłem właściwie we wschodniej Polsce
  • Odpowiedz
Czemu ja takich rzeczy nie robiłem np w wakacje na studiach :/


@blazej30: ja też się zastanawiam czemu takich rzeczy na studiach nie robiłem

Trochę na początku czytania miałem wrażenie ze jesteś strasznym nieogarem.

Z powodu stylu pisania czy tego co mi się przytrafiało? I tak wszystkiego nie opisałem. Drugiego dnia, nie chciałem nadkładać drogi asfaltem i pojechałem polnymi. Wrypałem się w takie błoto, że nawet na zjeździe z górki musiałem
  • Odpowiedz
@Kolsky:

Z powodu stylu pisania czy tego co mi się przytrafiało?

W sumie i z tego i z tego. Ale spoko - ja też podróżowałem i też mi dziwne akcje sie zdarzały. Skoro sobie poradziłeś ze wszystkim to na pewno nieogarem nie jesteś ;)
Jakieś fotki robiłeś?
  • Odpowiedz
@Kolsky: 2000 zdjęć? Przecież Ty non stop musiałeś pedałować. Jak masz czas wybierz najlepszych 50 i gdzieś udostępnij. Na pewno nie tylko ja chętnie bym zobaczył.
  • Odpowiedz
@blazej30: Te średnio 100km dziennie to nie jest dużo. Jadąc nawet 7 godzin dziennie to zostaje jeszcze ponad 5 godzin dnia. W sumie to nie wiem gdzie mógłbym udostępnić.
  • Odpowiedz