Wpis z mikrobloga

@Anks Też wczoraj z kumpelą jechałem - jej pierwszy raz >70km i to bez przygotowań, więc mocno spacerowo i ogon stawki (po nas chyba z 20 osób przyjechało tylko). Zdążyliśmy się załapać na piwo nawet (5 minut później beczka już pusta) i zamiast jednego banana wciskali do łapy całą kiść.

Trochę nudno się jedzie na luzie, ale w sumie ciekawe, bo nawet nie zmęczyłem specjalnie. Potem z ciekawości pocisnąłem na maxa do
@Anks nie boisz się dzielić danymi, dzięki którym łatwo Cię zidentyfikować? :p

My praktycznie cały czas jechaliśmy sami, więc byłem prywatnym pacemakerem i wiatrochronem ;) W sumie fajnie się jechało zazwyczaj zamkniętymi drogami, ale i tak na finiszu jakiś pajac koniecznie postanowił zawrócić wjeżdżając na odgrodzoną nitkę, stanął w poprzek zostawiając metr na przejazd i jeszcze trąbił na nas. Praktycznie #!$%@?ł się nam przed koła tak, że musieliśmy ostro hamować.