Wpis z mikrobloga

Rozmowa Zbigniewa Nosowskiego z Michałem Królikowskim - Prof. Michał Królikowski: państwowcy czują się niepotrzebni:
Nie kwestionuję patriotycznych motywacji prezesa Jarosława Kaczyńskiego i jego współpracowników, kwestionuję ich rozumienie dobra wspólnego i interesu państwa – mówi prof. Michał Królikowski.

A dlaczego wybrał Pan ten moment, a nie jakiś wcześniejszy, np. spór o Trybunał Konstytucyjny?

– Teraz nastąpiło ewidentne naruszenie fundamentów demokratycznego państwa prawa. W kwestii Trybunału Konstytucyjnego zabierałem głos, gdy zmiany w nim wprowadzała rządząca Platforma Obywatelska, już po zwycięstwie wyborczym Andrzeja Dudy. Stanowczo wyrażałem wtedy pogląd, że ustępująca władza nie powinna dokonywać zmian o charakterze ustrojowym, a taki charakter miało osłabianie pozycji prezydenta, pochodzącego z odmiennej opcji politycznej.Chodziło wtedy o zmniejszenie liczebności składów sędziowskich, które miały rozpatrywać wnioski prezydenta o kontrolę konstytucyjności ustaw. Poprzednio był to pełen skład, a w nowelizacji uchwalonej już po wyborze Andrzeja Dudy było to pięciu sędziów (zresztą akurat pięciu wybrała do Trybunału PO). Platforma te uwagi całkowicie zlekceważyła. To był przejaw partyjnego braku wstrzemięźliwości w sprawach państwowych, który uważam za sprawę fundamentalną dla demokratycznego państwa prawa.Po drugie, w kwestii postawy PiS wobec Trybunału Konstytucyjnego padło tyle głosów zbyt radykalnych, że niemożliwe stało się dla mnie przyłączenie się do tego chóru.

Niektórzy twierdzą, że poprzednicy PiS u władzy nie byli lepsi.

– Przynajmniej nie atakowali ustroju instytucjonalnego. Choć czasem i to były zachowania czysto fasadowe. Gdy likwidowaliśmy małe sądy, przyszedł do mnie przedstawiciel koalicyjnego PSL i przekazał listę nazwisk z komentarzem: „To są nasi prezesi i te sądy mają zostać”. Pamiętam też sytuacje, w których nieformalnie badano poglądy instytucji orzeczniczych co do przyjmowanych ustaw, sprawdzając, czy spotka się to z ich akceptacją. Badano to, rzecz jasna, u osób, które wcześniej wybrano z poparciem partii rządzącej. Za poprzedniej władzy instytucje państwowe nie zostały podważone formalnie, ale jakby nałożono na nie z tyłu pewną sieć relacji politycznych – takich powiązań, które w rzeczywistości zaburzały ten porządek. Było to może mniej dotkliwe i działo się bardziej kulturalnie. Ale się działo.

Narzekania na stan sądownictwa są jednak powszechne, zwłaszcza na przewlekłość postępowań.


– I ja się z nimi zgadzam. Próbowałem to reformować, będąc wiceministrem sprawiedliwości w latach 2011–2014. Przygotowana przeze mnie reforma procedury karnej została wprowadzona w życie w lipcu 2015 r., ale szybko wycofana przez nowy rząd. Połączenie funkcji prokuratura generalnego z rolą ministra sprawiedliwości oraz zainteresowania obecnego kierownictwa resortu sprawiły, że dominujący stał się ponownie interes oskarżycielski, nie zaś sprawność wymiaru sprawiedliwości. Władzę sądowniczą trzeba zreformować, bo ona sama również czasem nie potrafiła dochować wstrzemięźliwości, o której wcześniej mówiłem. Środowiska sędziowskie też nie zawsze potrafią odnaleźć się w trójpodziale władzy i nadmiernie eksponują swoją niezawisłość. Nadmiernie korzystają też z przywilejów. Urzędując w ministerstwie sprawiedliwości, miałem nieraz do czynienia z takim postępowaniem środowisk sędziowskich, które określiłbym mianem niepaństwowych. Tak było na przykład, gdy likwidowaliśmy małe sądy. Chodziło o to, żeby je podłączyć pod sądy duże, gdzie kolejki spraw do rozpatrzenia były dłuższe, i tym samym rozparcelować sprawy w jednym sądzie rejonowym, ale o większym zasięgu. Sędziowie masowo zaczęli wtedy składać wnioski o przeniesienie w stan spoczynku – korzystając z pretekstu, że dokonywana jest zmiana ustroju sądów. Pamiętam dobrze, że wtedy po raz jedyny w czasie pełnienia funkcji publicznych napisałem adnotację z przekleństwem na piśmie. Były to dwa wnioski o przeniesienie w stan spoczynku dwóch pań sędzi, które uzasadniały, że po zmianie ustroju sądów będą musiały dojeżdżać do pracy piętnaście kilometrów, co narusza godność wykonywania zawodu. Samo to mnie zdenerwowało, ale gdy odkryłem, że jedna z nich ma 32 lata, a druga 34, zamiast „odmawiam” napisałem „sp…”.

#publicystyka