Wpis z mikrobloga

Właśnie popełniłem pastę. Enjoy.
#pasta #kosmos #ewolucjonizm #tworczoscwlasna

1. Jest XXII wiek. Wszystko już w mig szybkie, mówię wam. Podbity kosmos, nanotechnologia przeszła w pikotechnologię, PC pod crysisa na full dodają do czoczoszków, a baterie do smartfonów xiaomi trzymają tydzień. Prędkie wszystko bez wyjątku i nie zwalnia nic a nic, bo nie. Tak było, nie kłamię.
2. Bądź Ewolucją. Tak, #!$%@?, Ewolucją, czytaj dalej.
3. Mam kosmiczną rodzinkę. Rodziców, czyli matkę Gaję, (strasznie zakręcona) oraz ojca, naszą gwiazdę i głowę układu planetarnego. Ponoć spotkali się dość późno, gdzieś na obrzeżach mgławicy Magellana, ale matka i tak mu nigdy nie wybaczy uczestnictwa na imprezie BigBang zanim się poznali. Czasami #!$%@? mu, że skoro czas jest względny, to zamiast się #!$%@?ć na peryferiach Drogi Mlecznej, mógł go nagiąći się pojawić wcześniej #logikarozowychpaskow Zwykle ojciec wtedy milczy, ale i tak po plamach widać, że się w środku buzuje. Ostatnio chyba matka trochę stonowała i aby pomyka niczym spiner dookoła papy. Mówi, że to z miłości. Są też dwie siostry. Starsza - Natura (85d bez silikonu, trochę gwiazdka hehe) oraz druga, młodsza, nieco chaotyczna i nieprzewidywalna - Selekcja (w sumie deska). A w ogóle to dobra dziewczyna, robi swoje. Tylko ja taka nieogarnięta. No i nie lubię pracować w pośpiechu, a jej robote zwykle trzeba robić bez wahania, błyskawicznie. Jest jeszcze ten #!$%@? Księżyc, ale nie chce teraz o nim gadac...
3. Ludzi mamy w #!$%@? i jeszcze trochę. To dlatego, że panuje pokój chyba #!$%@? od zawsze (nie liczę czasu, olewam, od tego jest matka z jej chorą regularnością). W zamierzchłych czasach nie do końca wyewoluowane konserwy z isis (no sorry, ale każdy potrzebuje praktyki) początkowo dogadali się z #4konserwy w ramach wspólnej akcji "Love Gaya, not gay". Z czasem jednak sami zaczęli się wzajemnie wybijać, oczywiście interweniowala siostrzyczka Selekcja. Kupa roboty, mówię wam. Ponoć poszło o ziemniaki czy coś ( ͡° ʖ̯ ͡°)
4. Potem już nigdy nie było tak, jak po staremu. Ludzkość opanowało lewactwo #neuropa. #!$%@? mówię wam, koniec wojen i edukacja aż do porzygu. We łbach się poprzewracało. Pieprzone wykształciuchy żyją w zgodzie, a jak coś, to co najwyżej wyrażają niezadowolenie. Jprd.
5. Tym samym dzięki mojej sis już z rana miałam fajrant. Nawet nie musiałam raz ingerować, sis wzięła to na siebie i posprzątała całość. Wyszło bodaj 17 śmieciarek, jak zapewniała. Mówiłam już, że to złota dziewczyna?
4. Starsza siora Natura pilnie woła. No halo, trzeba coś wykombinować, bo matula ledwo zipi. Rady nie daje, wszędzie syf i kiła, przeludnienie. Ale yyyyyy - tłumaczę - przecież czlowiecze ciao strasznie wolno się formuje pod moim wpływem (no zbyt robotna nie jestem, a i fucha specyficzna). Gurwa nie zmutuje na wczoraj, za późno na długotrwałe procesy, nie ma czasu! Mam dość, powinnam pomyśleć o zmianie układu planetarnego.
6. W ostatniej chwili wspólnie opracowaliśmy plan, jedyną szansę na rozwiązanie palącego problemu. Oto zaraz nadejdzie chwila wiekopomna. Niniejszym następuje zmiana definitywna, nowa era, przechodzę na swój kolejny etap! Mam #!$%@? awans. Jak wygrać z rakiem!
8. Ale zaraz, zaraz! Mutacja nie zając, nie ucieknie - wyświergotałam radośnie. Najsampierw trzeba opić mój nowy etap, c'nie? Po raz kolejny w życiu popełniłam podobny błąd, czyli wołam Łysego, po czym pijemy wódkę. Po drugiej flaszce z dodatkiem gwiezdnego pyłu #!$%@?ło mu srogo. Coś majaczył, że nie wraca na orbitę, że #!$%@?, praca jak na taśmie, w końcu wyjął te swoją słynną księżycówkę. Już było wiadomo, że to tak się nie skończy. #!$%@?, zapłacone.
9. GDZIE JEST EWOLUCJA? Słyszę rozjarzonego do czerwoności ojca. GDZIE TA #!$%@?? Księżyc z boku rzyga gejzerami. Niby w pełni, a wygląda jak w nowiu xd TU SIE SZLAJASZ SUKO BURA? CHLALIŚCIE PÓŁ EONA. Co? Jak? Niemożliwe! O gurwa, #!$%@? się przegapiłam 352837 lat. Znowu przypau. A Łysy niech #!$%@? na bambus. Nigdy więcej!
10. Ojciec łapie mnie za fraki. Podnoszę się nayebana, #!$%@? DO ROBOTY GÓWNIARO, JA CIĘ NAUCZĘ! 11! Bezzwłocznie zabieram się do przeprowadzania mutacji na wybranych przeze mnie i Naturę wybrańcach (w pośpiechu padło na pierwsze 3 strony z radomskiej książki telefonicznej). Zdecydowaliśmy się na to miasto z przyczyn pragmatycznych - po prostu tej rejon nigdy do końca mi nie wychodził, jak trzeba, więc nie będzie czego żałować. Ponadto jak znam tamtejsze osobniki, to wcześniej czy później i tak będą prowokować moją kochaną sis, Selekcję. A poza tym... no halo, przecież to Radom!!!
11. Tym razem miało być inaczej niż zawsze. Koniec z frywolną twórczością w rodzaju biosensorów do detekcji bólu dupy albo jakiś idiotycznych stylówek z modnymi rzędami obślizglych czułek radośnie wystających z dupy. Tym razem przygotuję coś ekstra. Wiem, że ostatnio trochę zawaliłam, ale obiecuję sobie, że się poprawię. Jest praca do zrobienia, część człowieczych osobników muszę przekierować na ślepą ścieżkę rozwoju, żeby zwolniło się nieco miejsca, a tym samym uratować przeciążoną matkę Gaję i w efekcie częściowo zamieszkujące ją moje mięsne maszkary.
11. Plan się powiódł. Operacja majstersztyk zwieńczona została sukcesem. Mutacja była niewielka, ale niezmiernie zmyślna. Otóż pod moim wpływem wybrańcy z Radomia zaczęli wytwarzać unikatowy enzym, który odkłada się tylko w jednym miejscu na całym ciele, w piątej klepce, zaraz pod ośrodkiem wieśniactwa. Zaatakowana klepka wywołuje kompulsywną akceptację poglądów antyszczepionkowców. Straszna choroba, zadziwiająco wyrafinowana aberracjia. To była sytuacja wyjątkowa, następnym razem postaram się być humanitarna - zganiłam się w myśl.