Wpis z mikrobloga

Jarosław Flis: Prezydent ma najmniej do stracenia:
Po tym, jak Andrzej Duda zablokował planowane na 15 sierpnia wręczenie nominacji generalskich oraz admiralskich w Siłach Zbrojnych RP, Pałac Prezydencki znalazł się w jawnym konflikcie już nie tylko ze Zbigniewem Ziobrą, ale i Antonim Macierewiczem. Jakie są przyczyny i potencjalne konsekwencje tych sporów?

Teoretycznie PiS mógłby próbować przełamać prezydenckie weto.

Na to szanse w parlamencie są niewielkie. Na razie nikomu nie przychodzi też do głowy, by decyzję prezydenta po prostu zignorować, tak jak wcześniej ignorowano decyzje poprzedniego sejmu, czy nawet zapisy Konstytucji, przekonując, że liczy się wola suwerena wyrażona w wyborach.


Czyli prezydent postawił się skutecznie?

Wiadomo, że najbardziej rzucającą się w oczy cechą Andrzeja Dudy nie jest twardość i konsekwencja. Należy on raczej do osób, które wolą dać się lubić niż pokazywać, że mają rację. Tym z pewnością różni się od Jarosława Kaczyńskiego. Nie chcę się wdawać w nadmierne psychologizowanie, być może jednak prezydent należy do tych osób, które niełatwo tracą zaufanie, ale kiedy to się już stanie, skutki są nieodwracalne. Są tego typu ludzie, którzy denerwują się rzadziej, ale bardziej.


Jeżeli więc mamy w tym wypadku do czynienia z kryzysem zaufania, różnicami poglądów, charakterów oraz walką o kompetencje, to wszystko wskazuje, że konflikty prezydenta z rządem muszą przybierać na sile.

Tego nie wiemy. Być może emocje opadną i wszyscy uznają, że lepiej się ułożyć. Warto pamiętać, jak rozwijał się konflikt Leszka Millera z Aleksandrem Kwaśniewskim. Zaczęło się od słów Millera: „Olek, Ty już tu nie rządzisz”, a później okazało się, że łatwiej w Polsce wymienić premiera niż prezydenta. Owszem, prezydenta można próbować ubezwłasnowolnić, ale trzeba się liczyć z tym, że on w każdej chwili może wbić – nawet swojemu obozowi – rdzawy nóż w plecy.

#publicystyka