Wpis z mikrobloga

Ostatnia afera z sądami dała mi do myślenia - niby jest trójpodział władzy, robi się jakiś zamach na sądownictwo, który ma władzę sądowniczą przybliżyć do pozostałych dwóch (zresztą tak całkiem apolityczna ona nie była i nigdy nie będzie) i wielkie larum, że robi się zamach na trójpodział władzy...

...ale przecież u nas (i sporej części krajów tzw. demokratycznych) ten trójpodział i tak jest ostro zachwiany - władza ustawodawcza i wykonawcza są ta ściśle ze sobą zespolone, że chociaż wiadomo (teoretycznie) kto ma jakie kompetencje, to zarazem też widać jak mocno organy władza wykonawczej są uzależnione od ustawodawczej - tak sejm przecież de facto oprócz ustanawiania prawa powołuje (lub odwołuje) rząd, spora część ministrów jest jednocześnie posłami i w zasadzie organy władzy wykonawczej nie mogą w Polsce istnieć bez poparcia władzy ustawodawczej - co dały przykłady rządów mniejszościowych AWS i PiS z 2005 r.

W zasadzie jedynym niezależnym organem władzy wykonawczej jest prezydent (tak, wiem - uwikłany może być, jak i teraz, w sieci układów i gierki szefów partii), ale pomimo znikomych kompetencji ma on swobodę w swoich działaniach - nie musi szukać poparcia go u władzy ustawodawczej i parlament może zasadzie w dupę pocałować i tylko w skrajnych wypadkach parlament może mu coś zrobić.

No to jak to jest z tą władzą ustawodawczą/wykonawczą? Jest ten podział czy nie? Mi osobiście bardziej podoba się model amerykański, w którym kompetencje są dużo wyraźniej rozdzielone.

#polityka
  • 1
Jest ten podział czy nie?


@haes82: Nie ma i nigdy nie było, a mówiono o tym już od dawna.
Najlepszym przykładem jest zawsze minister sprawiedliwości, który często był jednocześnie posłem i prokuratorem.