Wpis z mikrobloga

Policja to jest jednak dno. Jeszcze do niedawna starałem się bronić naszych stróżów prawa. Jednak po ostatnim epizodzie stwierdzam, że pracują tam ludzie, którzy z powodzeniem mogliby pływać wśród ameb. Nic przykrego się nie stało, ale ich działanie raczej wywołuje srogie politowanie niż zachwyt. Otóż jakiś miesiąc temu znalazłem w skrzynce na listy wizytówkę dzielnicowego. Napisane nań było "proszę o kontakt" oraz godziny w których ten pan prosi. No to na następny dzień dzwonię. Dodzwoniłem się? Niby tak, ale bez odbioru. Bo podany był telefon stacjonarny. A jak wiemy nikt nie odbiera stacjonarnych telefonów. Ile razy dzwoniłem? Kilkanaście w różnych odstępach czasu. Olałem temat. Tydzień później zobaczyłem awizo w skrzynce. Zazwyczaj dostaję sporo poleconych więc odbieram je hurtowo. Niektóre tuż przed upływem regulaminowych 14 dni. W jednym z nich było pismo z komisariatu zaadresowane na różowego. Był to NAKAZ stawienia się w roli świadka. Na kiedy miało być to stawienie się? Na dwa dni po wysłaniu listu. Czyli miała tam być zanim list dotarł. No ok. Na następny dzień zapakowała juniora do samochodu i pojechała. Policmajster, który wysłał list ulotnił się na urlop a jego koledzy nic nie wiedzieli o tej sprawie. Różowa na tyle wezwania zostawiła swój numer telefonu i pojechała do domu. Tydzień później znów wizytówka w skrzynce i co najważniejsze jakiś policjant wypytuje sąsiadów o mojego różowego. No to się #!$%@?łem i dzwonię do typa. Jakimś magicznym sposobem odebrał. Wiecie co? Gość nie wiedział o co chodzi. Obiecał się dowiedzieć i za pół godziny oddzwonić. No i tak czekam już ponad tydzień.
#policja #truestory
  • 5