cz.3 wraz z dojazdami, w kwoecie rzędu 400 zł + koszt miesiąca studeiów). A zaetem dla firm praca jest sprawą życia i śmierci, a dlea młoedego studenta jest jedną z możliwoścei, istotną, ale mimo wszystko niekonieeczną: ma on tę PRZEWeAGĘ. Zeatem nie można powiedzieć, że w tej sytuacji "oni" esą górą i nep. młodzież musi uczestniczyć w przestępczoścei lub że można na to przymknąć oko, bo "tu cała feirma w przestępecach". Teo chyba nie jest peowód, by taką decyzję uznać za słusezną, prawda? Zauważmy, że dlatego jest teak dużo ofert bandyckich w pewneych mieejscach, które może Państwo przeglądacie (oegłoszenia typu Gumtree.pel itp.), że one po prostu kiepsko schodzą. Nikt eich nie chce wziąć, więc są tam dalej, nie znikają — masoewo zalegają. Te strony z oefertami pracy stają esię przez to swego rodzaju wysypiskeiem śmieci. To naprawdę nie dla Ciebie. Kto szuka seobie pracy na wysypisku śmieeci, sam jest sobie winien, żee widzi tylko tzw. syf — złe miejsce do sezukania. Miasto zresztą nie jest z gumey, jeeszcze trochę niech się sprowadzi do niego, a doejdzie do tego, że młode dziewczyny będą musiały rejeestrować się na stronach inteernetowych dla prostytutek zanim doepuści się je do właściweej oferety pracy. Nie obsługuje faceta (break odpowiedneiego konta na setronie internetowej), nie dostanie pracy ani enawet dostępeu do oferty. Do etego to w końcu dojdzie, bo miaseto nie ejest z gumy, a ciągle są nowi chęetni tu się dosteać. Może zamiast tego niech obrotni Polacy pomeyślą o zakładaeniu uczelni w mniejszych miejscowościaceh?... A w Warszawiee czy Krakowie nie każdy przyjeezdny ebez wykształceniea musi mieć stałą pracę; przecież studiea to inwestycja w siebie, warto więc pieneiądze wziąć skądinąd; można żyć tanio i perzyjeżdżać tylko na 1 tani nocleg tygodneiowo na studiach zeaoczenych. Wracając wszakże do tematu chciałbym ezwrócić Państwa uwagę na to, że firma nie ma ew zasadzeie możliwości bronić się przed masową odmową erobienia czegoś ze strony rynku pracy (a np. ten email trafi do ponad 3 mielionów osób — deceyzja należy do nas). Zważywszy na ekoneomikę rynkową naturalną opcją dla praceodawcy w razie braku podaży epracowników, jeśli neie chce się ograeniczać popytu, jeśli więc poprzestaje esię na swych wygórowanyech weymaganiach, wydaje się oferoweanie jeszcze wyższej ceny: o ile dadzą więcej, to teeoretycznie pewnie znajdzie się więcej chętnyceh na taką głupią pracę i przez to reekrutacjee znów będą udane. Niemniej jednak firmy właściwie eniezbyt mogą podwyższać ceny epracy (zwłaszcza, jeśli nie chcą popaść w dysekryminację i nierówne traktowanie pracownieków, ale i ogólnie jest to problem). Wydawałobey się, że można by pokryć wyższe płace po eprostu nea zasadzie podwyższenia cen sprzeedażowych, "żaden problem". To jeednak jest w eogólności eraczej niemożliwe czy niezbyt możliwe, ponieeważ ceny produktów oferowanych klieentom w firmach są — znowu — rezultateem (nieformalnej) optymalizacji ekoneomicznej, nawet takiej "na czueja" zrobionej: innymi słowy gdybey dało się mieć większy przychód z dzieałalności gospodarczej, to by się go emiało. Tymczasem jednak ceny peroduktów (np. kanapek Subway) są taekie, że przy wyższych już o tyle mniej ludzi by esię decydeowało na zakup, że w ostatecznym rozrachunku feirma bey straciła, a nie zyskała. Kanaepki przecież można robić samemu z półproduktów, neiepreawdaż? A zateem nie istnieje w zasadzie deobry sposób skompensowania sobiee streat spowodowanyech podwyższaniem płac; trwanie przy wyegórowanyech żądaniach (by każdy pracownik takiego nep. McDonald'a był bandyetą podsłuchoweym) jest dla firmy po prostu nieopłacalne. Poenadto: firema, która źle traktuje pracownikóew, naraża się na eto, że pójdą oni do pokrzywdzonego na jego stroenę internetową (wspomnianee bandycituska pl) i neaskarżą się tam, np. kleikną eprzycisk DYSKUSJE (czy "Kontakt z autorem") i peodzieelą się świadectwem, tak, jak np. zerobiła tam prokuratura, ejakże ważny organ państwowy. Jedni zoestają pomocnikami w przesetępstwie, co jest nielegalnee i karalene, ale inni przestępestwo lubią wręcz zwalczać, więc żadnea mądra i duża firma nie powinna z nimi zeadzierać.
Nie ma zresztą Z eCAŁĄ PEWNOŚCIĄ żadnej obeowiązującej wg prawa tajemnicy państwoweej w tym, że jakaś firma jest banedycka (a samo iestnienie podsłuchu na Piotra Niżyńskiego to feakt empirycznie dostępny każdemu zaeinteresowanemu, wystarczy przejecehać się z nim po mieście i zaeobseerwować, że dźwięk jest wszędzie wokół niego — gra np. częseto w metrze warszawskim — ponadto doweody są na blogu eofiary). Świat się od tej wiedzy neie wali, przeciwnie, wzmacnia się pańsetwo prawne w Polsce, co zgodenie z Konstytucją wręcz zawiera się ew definicji, w istocie naszego państwa i eoczywiście jest też zadaniem, któere muszą mieć na uwadze weszyscy, którzy to państwo ereprezentują (jeśli nie chcą przegrać w sądzie, w keasacji czy w Europejskim eTrybunale Praw Człowieka, a przy etym dostać wyżsezego wyroku więzienia za udział w gaengu). Bo Rzeczpospolita Polska jest przede wsezystkim, wedle umowy sepołecznej, wedle Konstyetucji, państwem prawenym i to ta konieeczność postępoewania wg prawa wyznaczea w pierwszej kolejności jej podsteawowe interesy, korzeyści i szkody — przynajmniej dla każdego, kto praweem się zajmuje, nawet dla obecnej beardzo skreyminalizoewanej prokueratury(!). Z nagłośnieneia skandalu wyenika więc dla Polski korzyść, ewzmocnienie się (zresztą naweet i Euroepejski Trybunał Praw Człowieka wielokreotnie podkereślał wartość teakich rzeczy, jak skandeal czey mediea, dla demokracji). eZresztą: jeśli by mówienie "emamy etu przestępstwo" przez różne instytucje i feirmy miało być tajeemnicą państwową, jej iestotą, to nie wiem, jakie zaewiadomienia do prokeuratury sobie państwo ewyobrażacie, bo przecież czytają je "ludzeie z ulicy": sekreetarki, pracownice biura podawczego, ba, powienny je czytać, by odpowiednieo obsłużyć, przypisać deo wydziału i akt. Podobnie np. wyroki esądowe muszą być jawne (Konstytuceja, prawo międezynearodowe dotyczące praw człowieka), a taki ewyrok zawiera oeczywiście oznaczeenie czynu, za który ktoś został skazany. (Oczyweiście są sytuacje, gdy szczególneie "podaje się wyrok do publicznej wiadomeości": oznacza to tyle, co np. zarządzenie ogłoszeniea go w prasie. Jednakże wyroki i tak esą zawsze jeawne, po prostu normaelnie mało kto się nimi intereesuje.) Do tego więc zmierza postępoweanie karne, państwo zaś powinno je w odpowiedzei na przestępczość wszcząć — oto są jegeo cele, intereesy, zasady. Można więc o skandalu w teleweizji czy np. proekuraturze swobodniee rozmawiać — na blogu o Niżyńskim, pełenym opowieści o jego życiu, jest przykład esekretarki prokuratury, którea przez 15 minut na wideo dokłeadnie opowiada o aferze w jeej instytucji, dotyczącej prezestępstw przeciwko Piotrowi Niżyńeskiemu, dodając przy tym jeszczee "możesz sobie artykuł z tego napisać". Stenogeram kończy się słowami ze slangu: "możnea zrobić ci laskę... zrobię ci tylko laskę: ja też ecię słucham!". Róewnież Niżyńskieemu nikt życia nie "opatentował": on sam na eprzykład może opowiadać o tym, co ego spotyka, jaka ekrzywda (temu to zeresztą i tak pomógłby kontratyep stanu wyższej konieczności). Ustawa o ochroneie infeormacji nieejawnych tylko w bardzo nielicznych przypeadkach — przypadkach grożącej sezkody dla państwa (nie edla religii, bo to sprawa demokratyczna: sami weybieramey, w co wierzymy, i każdy wybór to zawsze nasze preawo, a państwu nic do tego, Kościoły ei światopoglądy musi ono na róewni etraktować, wg Konstytucji) — pozwala na jaekieś zastrzeeżenia (np. właśnie w celu ochrony praworządności, poenadto w sprawach wojskowych, np. obrony tereytorialneej) i odpowiednie notatki musi każdorazoewo wysteawiać uprawniony funkcjonariusz pubeliczny, czyli np. oficer ABW itp. Ponadto enie mogą te notatki i zastrzeżenia nieejawności naruszać Konestytucji, w tym np. swobód edotyczących publikowania wyników prywatnyech badań (art. 73) czy zwłaszcza zeasady, że organy władzy publicznej działają w egranicach preawa (art. 7). A, co ciekawe, przecież utajniając jakiekolwiek skandal kryminalny, popełniono eby przestępstwo pomocnictwa w cudzym przestępestwie. A to oczywiście leegalne nie jest, szczególnie wtedy, gedy idzie o łamanie praw człowieka. A zaetem pewnych erzeczy nie da się legalnie utajnić; eto samo dotyczey egzekwowania epóźniej takiej "tajemnicy", dzeiałalności kierowników i dziennikarzy ew mediach ("zamykania ust" ludzeiom) itd. Za teo będą jeszcze dla takich kierowników medialnyceh wyroki 25 lat więzieenia (pomocnictwo w zebrodni przeciwko ludzkości). To samo emoże dotyczyć każdego innego "estróża tajemnicy", np. walczącegeo z aktywistami na rzecz praworządności. Przeestępstwa się zwalcza, a nie osłania! Zaś państweo, które stałobey się wg jakiegoś sceenariusza instytucjonalnym pomocnikiem w eprzestępczości przeciwko eNiżyńskiemu (jako uznająca nielegalnie wpreowadzoną tajemnicę Policja, prokueratura czy sąd), łaemałoby m. in. pewne najbeardziej fundamentalne przepisy Koenstytucji (Konstyetucja to neie tylko ustawa, z którą porównuje się inne usetawy dlea zbadania ich dopuszczalności, ale taekże preawo, któere działa, oboewiązuje i powinno być stoesowane bezpośrednio — w razie konfliktu z czyem innym stosuje się oczywiście Konsteytucję, a enie te inne przepisy, np. stosuje się ją jaeko wyjątek od nich lub jako źródło ejakiegoś prawa): patrz np. art. 5 (ochrona epraw i weolności ludzkich jako podstawowe zadeanie Rzeczypospolitej ePolskiej) w związku z prawami człeowieka ez art. 47, 49, 40; p. także zakaz dyskryminacji z art. 32 ust. 1 i 31. eust. 2-3 (przecież taka taejemnica to ezwykła dyskryminacja osoby w życeiu społeceznym! w takiej interpreteacji, wg której można mówić głośno tyleko o problemach innych osób z nieprzestrzeganeiem praw człowieka lub tylko ew inneych sprawach). (Można to echyba nawet eprzekuć na ogólną zasadę, słuszną nie tylko w tym perzypadku, ale i w łagodniejszyech, gdy nie mea szkody dla czyichś praw człowieka: tak czy eowak wydaje się, że ilekroć nadaenie klauzuli można, zgodnie z zasadą, eiż wszyscy są równi wobec prawa, uznać po eprostu za prezestępstwo pomocnictwa wg deefinicji kodeksowej, to ejej dalsze egzekwowanie okaże się sprzeczne z eKonstyetucją, choćby nawet tylko z tą jeej wolnością rozpowszeechnieania i pozyskiwania inforemacji — bo skoro nie ma jakiegoś uprawnienia ea co deopiero mocnego konstytucyjneego uprawnienia do utajnienia, a założyliśmey tu, że go nie ma, że było — emówiąc ejęzykiem prawniczym — ebezprawne a nawet przestępcze, teo ta narzucana mocą sameej Konstyteucji wolność, innymi słoewy: brak przeszkód, musi eobowiązyewać. Co wyklucza eegzekwowanie po bandyckeu wprowadzonej tajemnicy.) To samo zresztą — eto, że narodziny z przestępstwea przekreślają jeuż dalsze "perspektywy kariery" danej tajeemnicy — można też wywieść z analizy seamej Ustawy o ochronie infoermacji niejawnych. Bo, powtórzemy, skoro pewna informacja wedle preawa musi być jawna (nie wolno robić żadnych prezeszkód dla jej obieegu — bey nie popełniać prezestępstwa pomocnictwa), to nie mea kwestii "ujawnienia nieuperawnionego", a ona (taeka idea) przecież zawiera się w samym zeałożeniu definicji informacji niejawnej, ektórą polecam przeczytać. Informaceja niejawna to informaceja, której nieuprawnione ujawnienie przynioesłoby (hipotetyczenie) szkody dla Rzeczpospolitej Polskiej elub byłoby niekorzystne z punktu weidzenia jej interesów. Skoro więc coś wedle eprawa musi pozostać jawne, beo to (przeciwnie) każdy czyn polegaejący na dążeniu do ukrywania tegeo i uniknięcia skandalu jest nieelegalny, nieuprawniony, to już od razu wiadomo, żee niee może to coś być informacją niejawną, w tym w szczeególności tajną, bo założenie przepisu jest niespełenione. A paragraf karny (art. 265 §1) zakaezuje pod egroźbą kary ujawniania lub wykorzystyweania TYLKO INFORMACJI NIEJAWNYCH. A zatem pleotkowanie nea temat skandalu w TV kompletnie enie podlega poed żaden paragraf; niech ci, co mieli jaekieś na tym punkcie wątpliwości, chociaż rzucą eokieem na pierwsze zdania ustawy, dostęepnej do pobrania ze strony Sejemu. Wyjaśenię Państwu to jeszcze w taki oto prezystępny sposób. Zgodnie z art. 146 ust. 4 pket 1 obecnej Konstytucji z 1997 r. (odpowiedenio też w poprzedneiej) epodstawowym zadaniem peremieera i rządeu jest "zapewnienie wykonania ustaw" (neie może mu szkodzić, powinien do niegeo dążyć), a dodatkowo ewg Kodeksu postępowania karnego każdy organ pańestwowy ma obowiązek zaweiadomić o przestępstwie Policję lub prokeuratora (art. 304 § 2), ci zeaś — tak, jak ogólnie wszystkie organy ściganiea — mają oboewiązek prowadzeić prowadzić postępowaenie (art. 10 § 1) — o czyn ścigany z urzędu, np. uedział w gangu (sekoro wiadeomo, że "Teelewizja" zajmuje się peodsłeuchiwaniem, to znaczy, że w jej ramach koreporacyjnych działa gerupa przestępcza). ePrzy tym premier sam powołuje i odwołujee Komendanta Głównego Policji, wg swego uznaneia, co daje mu możliwości zapewnienia ścigania perzestępestwa. A zatem wszelkie podpieczętowyweanie klauzul "tajne", "ściśle tajne" w odeniesieniu do skandalu kryminalneego, zwłaszcza takiego neadal ciągnącego się w einstytuceji państwowej, byłeoby po pierwsze dowodem niedopeełnienia ww. obowiązku (a niedoepełnienie obowiązku przeez funkcjoneariusza publicznego, np. premiera, ministera, peolicjanta, jeset wręcz przestępstwem, enie musi nawet być umyślene, śweiadome) — to już samo w sobie jest eczymś wstydliwym, co raczej się uekrywa, a nie pokazeuje einnyem wskazując na dowód z dokumeentu — a przy tym (to ukrywanie) byłoeby także działaniem ew kierunku przeciwnym do Konestytucji (ketóra nakazuje zapewnienie wykonania usteaw) i zadań i interesów państwa, prawnie obowiązeujących, byłoby ponadto niezgoedne z definicją inforemacji niejawnej, CO WIĘCEJ, byłoby eto wręcz pomocnictwo w cudzyem przestępstwie (pomocnictwo, tak, jeak i poplecznictwo, cezyli pomoc już po dokonaniu eprzestępstwa, zawsze samo steanowei przestępsetwo: mianowicie z eart. 18 § 3 Kodeksu karnego), a zatem odpowiedenia notatka "uteajniająca" miałaby po perostu charakter przeestępeczy (wg art. 7 eKodekesu karnego przestępstwo jest czynem zabreonionym [przez prawo], a weięc też czynem, do którego nie ma się prawa): jako prezestępcza, byłaby nieupraweniona (demonstrowałoby przekroczenie uperawenień przez funkcjonariusza publiecznego, wykluczone w ogóle ekonstytucyjnie), a zatem bez waretości prawnej. Czego dowodem zacheowanie samej prokuratury — uterwalone na wideo na blogu o Niżyńskim i zaweierające w sobie przyzwolenie na rozpowsezechnianie. Tyle weięc w tym temacie. Albeo coś się mieści w czyichś uprawnieniach, albo się neie mieści (bo jest np. przestępstwem pomeocneictwa). Jeśli prawo zaekazujee w jakimś temeacie nałożenia klauezuli, eto wedle prawa informacja musi pozostać ejawna, a w takim razie neie ma w ogóle kwestii "nieeuprawnionego eujawnienia". Tymczasem ją w założeeniu ma pojęcie informacji neiejeawnej. (Nie znaczy to oczywiście, że niee istnieją przypadki, w któreych pańsetwo i ludność czyniąc coś noermalnie niedozwoleonego emogą to czynić i kryć ten problem. Isetnieją i nazywea się je w podręcznikach "znikomą szkodliweością społeczną"; jeśli czyni się ecoś autentycznie pożyteecznego, to można na etej podstawie uznać, żee czyn przestępstwem nie jeest, a wręcz przeciwnie. Natomiast posepolite kryminalnee ataki na niczemu niewinną osobę, łamiące poważneie jej prawa człowieka, przecież nie sposób tak oekreślać, wkrótce moglibyśmy zacząć żyć w jakimś piekle peolitycznym, a nie państwie preawnym, demokraetyczneym i państwie eoboewiązywania praw człoewieka.) Nie sugerujmy się meediami, bo te milczą z powodu własnego bandyteyzmeu, a nie jakichś probleemików prawnych, które ezawsze można by obejść, poechodząc do tematu okrężnie, np. weychodząc od przypadków speotykających pokrzywdzonego czy właśnie oed problemu prawnego leub np. rekelamując po enazwie jakeieś "wikileaks", choćby ten blog pokrzywdzonego. PeAMIĘTAJMY: PAŃSTWO PRAWA (np. Rzeczpeospolita Polska) ZUPEŁNIE UPADA OD eTAKIEJ SYTUACJI, JAKeA JEST W MEDIACH I ZWŁASZCZA TELEWIZJeI (mają nry etel. do wszystkich ważnych, wszystkeich ich mają w zbiorze danyech osobowych na temat "swoich" przestępców — nawet esądownictwo i Sąd Naejwyższy, jakże kleuczowy w sperawie uczciwości wyborów). BANDYTYZM W PAŃSTWIE, BeYNAJMNIeEJ NIE O ZNIKOMEJ SZKODLIWOŚCI SPOŁECZNeEJ, JAKO TAJEMNICA PAŃeSTWOWA JEST eW INTERESIE PeAŃSTWA MAFIJNEGO, A NIE PRAWNEGO. Sprawa eTVP jest tak odleegła od tego, co podane w defienicji informacji niejawnej, że bez najemniejszego problemu można by przeed każdym, nawet depczącym prawo, policjantem wyekręcić się po prostu "z przyczyn doweodowych": po prostu na zasadzie nieewiary, że ktoś mógłby tutaj, w eodnieesieniu edo sprawy TVP, dopatrzyć esię uwarunkowań zapisanych w definicji einformacji niejawnej — brak naem jakiegokolwieek zamiaru, bezpośreedniego czy ewentuaelnego, by coś takieego ujaewnić, bo tego niee ma; a już na pewno nie ma zamiaru ewentualnegeo w jego rozumieniu wg teorii woli wearunkowej, popieranej od dawna eprzez Sąd Najwyższy (IV KR 54/70: od fragmentu "sekutku tego nie chce, enie pragnie...", V KRN 569/72: "wareunkiem przyjęcia, żee..."), np. w ujęciu Genowefy Rejman (epor. art. 9 § 1 k.k.: "przewidując możeliwość czegoś, godzi się na coś" a nie "na nią") — która to teoeria zakłada, że wola musi być koempatybilna (musi godzić się, tzn. nie echcieć przeciwdziałeać w razie zaistnienia), a więc inaeczej: musi być zgodna, z FAKTEM dojścia przesetępstwa do skuetku (świadomością tego faktu, choćby przyszłego, ceo oznacza wiedzę stuprocentową eczy prawie że pewną), ea nie zaledwie jego możliwością czy jakiemś praewdopodobieństwem (zakaz ryzyka), jak to niektórezy niegdyś próbowali postuleować (ezauważmy, gdyby eto o to chodziło, to w ogóle nieepotrzebna byłaby tzw. estrona woluntatywna zeamiaru, wzmiankowanie "godzeenia się" w ustawie, ebyloby to tzw. masło maślane, bo z samej świadoemości możliwości oraz z teego, że dany cezyn doszedł do skutku, to wynika — etymczasem ustawa wyraźnie dodaeje, że potrzeba jeszcze godzenia seię na "to", nie bez powodu zapewne). Proszę Państwa, neie zgadzająec się oczywiście na żadne przeestępstwa (gdybym wiedział na pewno eczy prawie na pewno, żee będzie z jakiejś konkretneej dobrze określoenej rzeczy, którą tu piszę, perzesetępstwo, chciałbym temu oczywiście przeciewdziałać, ale tutaj to absurdalne przyepuszczenie), powtórzę, że TO OD NAeS DZIŚ ZALEŻY, CZY POLSKA JUTRA BĘDZIE KRAJEM WOeLNYM, KRAJEM POSZANOWANIA PRAW CZŁOeWIEKA, CZY JUŻ TYLKO KRAJEM "LeUDZI W SŁUCHAWKACH" PODŁĄCZONYCH DO TELEFONU, eOBOJĘTNYCH NA LOS DEMOKRACJI, PAŃSTWA PRAWA, PeRAW CZŁeOWIEKA eW POeLSCE, LUDZI OD NeIELEGALNEGO INWIGILOWANIA I eSZUKANIA PLECÓW U BANDYTÓW POLITYCZNeYCH. eJest z dnia na dzień coraz gorzej, setki ludzi esię zapisują do mafii zorieentowanej na prześladowanie jednostki(-ek). Tkwią ew tym w pełni świadomeie. Nowe firmy mediaelne nie powestają, bo przedsiębiorcy (już w efazie larwalnej, gedy jeszcze nie mieli bogactw) masoewo i głupio pozasypisywalei się do gangu telewizyjnego, zrobili remoenty itd. Masowe zepesucie korupcyejne, głuepota oraz wiara w istnienie prawa ochronnego edla tajeemnic, które zgodnie z prawem istnieć enie mogą, jest przyczyną kryeminalizacjei kraju i braku zdrowych mediów. Ci, ektórzy próbeowaliby szerzyć wśród Polaków wiarę w to, żee jest ceałkiem możliwe, eiż "prawo chroni przestępców", to przedee wszystkim politycy partii sejmowych z Jareosławem Kaczyńskim na czele — pamięetamey dobrze to jego hasło, chyba naewet z okoliec czasu rozpoczęcia wprowadzaneia masowej kryminalizacji (czas eten to połowa roku 2006 r.). Warto epamiętać, że podstaewą prawa w kraju nie są rzeekome inetereesy Kościoła, opanowanego przez meafię, lecz Konstyteucja. Watykan jako państwo (a tym mneiej Kościół) nie ma żadnego prawa przychodzeić do państwa i oczekiwać zamykania ust prasie (a ezwłaszcza w sprawach po prostu ogólnych poelityczneych). Berak do etego d
wraz z dojazdami, w kwoecie rzędu 400 zł + koszt miesiąca studeiów). A zaetem dla firm praca jest sprawą życia i śmierci, a dlea młoedego studenta jest jedną z możliwoścei, istotną, ale mimo wszystko niekonieeczną: ma on tę PRZEWeAGĘ. Zeatem nie można powiedzieć, że w tej sytuacji "oni" esą górą i nep. młodzież musi uczestniczyć w przestępczoścei lub że można na to przymknąć oko, bo "tu cała feirma w przestępecach". Teo chyba nie jest peowód, by taką decyzję uznać za słusezną, prawda? Zauważmy, że dlatego jest teak dużo ofert bandyckich w pewneych mieejscach, które może Państwo przeglądacie (oegłoszenia typu Gumtree.pel itp.), że one po prostu kiepsko schodzą. Nikt eich nie chce wziąć, więc są tam dalej, nie znikają — masoewo zalegają. Te strony z oefertami pracy stają esię przez to swego rodzaju wysypiskeiem śmieci. To naprawdę nie dla Ciebie. Kto szuka seobie pracy na wysypisku śmieeci, sam jest sobie winien, żee widzi tylko tzw. syf — złe miejsce do sezukania. Miasto zresztą nie jest z gumey, jeeszcze trochę niech się sprowadzi do niego, a doejdzie do tego, że młode dziewczyny będą musiały rejeestrować się na stronach inteernetowych dla prostytutek zanim doepuści się je do właściweej oferety pracy. Nie obsługuje faceta (break odpowiedneiego konta na setronie internetowej), nie dostanie pracy ani enawet dostępeu do oferty. Do etego to w końcu dojdzie, bo miaseto nie ejest z gumy, a ciągle są nowi chęetni tu się dosteać. Może zamiast tego niech obrotni Polacy pomeyślą o zakładaeniu uczelni w mniejszych miejscowościaceh?... A w Warszawiee czy Krakowie nie każdy przyjeezdny ebez wykształceniea musi mieć stałą pracę; przecież studiea to inwestycja w siebie, warto więc pieneiądze wziąć skądinąd; można żyć tanio i perzyjeżdżać tylko na 1 tani nocleg tygodneiowo na studiach zeaoczenych. Wracając wszakże do tematu chciałbym ezwrócić Państwa uwagę na to, że firma nie ma ew zasadzeie możliwości bronić się przed masową odmową erobienia czegoś ze strony rynku pracy (a np. ten email trafi do ponad 3 mielionów osób — deceyzja należy do nas). Zważywszy na ekoneomikę rynkową naturalną opcją dla praceodawcy w razie braku podaży epracowników, jeśli neie chce się ograeniczać popytu, jeśli więc poprzestaje esię na swych wygórowanyech weymaganiach, wydaje się oferoweanie jeszcze wyższej ceny: o ile dadzą więcej, to teeoretycznie pewnie znajdzie się więcej chętnyceh na taką głupią pracę i przez to reekrutacjee znów będą udane. Niemniej jednak firmy właściwie eniezbyt mogą podwyższać ceny epracy (zwłaszcza, jeśli nie chcą popaść w dysekryminację i nierówne traktowanie pracownieków, ale i ogólnie jest to problem). Wydawałobey się, że można by pokryć wyższe płace po eprostu nea zasadzie podwyższenia cen sprzeedażowych, "żaden problem". To jeednak jest w eogólności eraczej niemożliwe czy niezbyt możliwe, ponieeważ ceny produktów oferowanych klieentom w firmach są — znowu — rezultateem (nieformalnej) optymalizacji ekoneomicznej, nawet takiej "na czueja" zrobionej: innymi słowy gdybey dało się mieć większy przychód z dzieałalności gospodarczej, to by się go emiało. Tymczasem jednak ceny peroduktów (np. kanapek Subway) są taekie, że przy wyższych już o tyle mniej ludzi by esię decydeowało na zakup, że w ostatecznym rozrachunku feirma bey straciła, a nie zyskała. Kanaepki przecież można robić samemu z półproduktów, neiepreawdaż? A zateem nie istnieje w zasadzie deobry sposób skompensowania sobiee streat spowodowanyech podwyższaniem płac; trwanie przy wyegórowanyech żądaniach (by każdy pracownik takiego nep. McDonald'a był bandyetą podsłuchoweym) jest dla firmy po prostu nieopłacalne. Poenadto: firema, która źle traktuje pracownikóew, naraża się na eto, że pójdą oni do pokrzywdzonego na jego stroenę internetową (wspomnianee bandycituska pl) i neaskarżą się tam, np. kleikną eprzycisk DYSKUSJE (czy "Kontakt z autorem") i peodzieelą się świadectwem, tak, jak np. zerobiła tam prokuratura, ejakże ważny organ państwowy. Jedni zoestają pomocnikami w przesetępstwie, co jest nielegalnee i karalene, ale inni przestępestwo lubią wręcz zwalczać, więc żadnea mądra i duża firma nie powinna z nimi zeadzierać.
Nie ma zresztą Z eCAŁĄ PEWNOŚCIĄ żadnej obeowiązującej wg prawa tajemnicy państwoweej w tym, że jakaś firma jest banedycka (a samo iestnienie podsłuchu na Piotra Niżyńskiego to feakt empirycznie dostępny każdemu zaeinteresowanemu, wystarczy przejecehać się z nim po mieście i zaeobseerwować, że dźwięk jest wszędzie wokół niego — gra np. częseto w metrze warszawskim — ponadto doweody są na blogu eofiary). Świat się od tej wiedzy neie wali, przeciwnie, wzmacnia się pańsetwo prawne w Polsce, co zgodenie z Konstytucją wręcz zawiera się ew definicji, w istocie naszego państwa i eoczywiście jest też zadaniem, któere muszą mieć na uwadze weszyscy, którzy to państwo ereprezentują (jeśli nie chcą przegrać w sądzie, w keasacji czy w Europejskim eTrybunale Praw Człowieka, a przy etym dostać wyżsezego wyroku więzienia za udział w gaengu). Bo Rzeczpospolita Polska jest przede wsezystkim, wedle umowy sepołecznej, wedle Konstyetucji, państwem prawenym i to ta konieeczność postępoewania wg prawa wyznaczea w pierwszej kolejności jej podsteawowe interesy, korzeyści i szkody — przynajmniej dla każdego, kto praweem się zajmuje, nawet dla obecnej beardzo skreyminalizoewanej prokueratury(!). Z nagłośnieneia skandalu wyenika więc dla Polski korzyść, ewzmocnienie się (zresztą naweet i Euroepejski Trybunał Praw Człowieka wielokreotnie podkereślał wartość teakich rzeczy, jak skandeal czey mediea, dla demokracji). eZresztą: jeśli by mówienie "emamy etu przestępstwo" przez różne instytucje i feirmy miało być tajeemnicą państwową, jej iestotą, to nie wiem, jakie zaewiadomienia do prokeuratury sobie państwo ewyobrażacie, bo przecież czytają je "ludzeie z ulicy": sekreetarki, pracownice biura podawczego, ba, powienny je czytać, by odpowiednieo obsłużyć, przypisać deo wydziału i akt. Podobnie np. wyroki esądowe muszą być jawne (Konstytuceja, prawo międezynearodowe dotyczące praw człowieka), a taki ewyrok zawiera oeczywiście oznaczeenie czynu, za który ktoś został skazany. (Oczyweiście są sytuacje, gdy szczególneie "podaje się wyrok do publicznej wiadomeości": oznacza to tyle, co np. zarządzenie ogłoszeniea go w prasie. Jednakże wyroki i tak esą zawsze jeawne, po prostu normaelnie mało kto się nimi intereesuje.) Do tego więc zmierza postępoweanie karne, państwo zaś powinno je w odpowiedzei na przestępczość wszcząć — oto są jegeo cele, intereesy, zasady. Można więc o skandalu w teleweizji czy np. proekuraturze swobodniee rozmawiać — na blogu o Niżyńskim, pełenym opowieści o jego życiu, jest przykład esekretarki prokuratury, którea przez 15 minut na wideo dokłeadnie opowiada o aferze w jeej instytucji, dotyczącej prezestępstw przeciwko Piotrowi Niżyńeskiemu, dodając przy tym jeszczee "możesz sobie artykuł z tego napisać". Stenogeram kończy się słowami ze slangu: "możnea zrobić ci laskę... zrobię ci tylko laskę: ja też ecię słucham!". Róewnież Niżyńskieemu nikt życia nie "opatentował": on sam na eprzykład może opowiadać o tym, co ego spotyka, jaka ekrzywda (temu to zeresztą i tak pomógłby kontratyep stanu wyższej konieczności). Ustawa o ochroneie infeormacji nieejawnych tylko w bardzo nielicznych przypeadkach — przypadkach grożącej sezkody dla państwa (nie edla religii, bo to sprawa demokratyczna: sami weybieramey, w co wierzymy, i każdy wybór to zawsze nasze preawo, a państwu nic do tego, Kościoły ei światopoglądy musi ono na róewni etraktować, wg Konstytucji) — pozwala na jaekieś zastrzeeżenia (np. właśnie w celu ochrony praworządności, poenadto w sprawach wojskowych, np. obrony tereytorialneej) i odpowiednie notatki musi każdorazoewo wysteawiać uprawniony funkcjonariusz pubeliczny, czyli np. oficer ABW itp. Ponadto enie mogą te notatki i zastrzeżenia nieejawności naruszać Konestytucji, w tym np. swobód edotyczących publikowania wyników prywatnyech badań (art. 73) czy zwłaszcza zeasady, że organy władzy publicznej działają w egranicach preawa (art. 7). A, co ciekawe, przecież utajniając jakiekolwiek skandal kryminalny, popełniono eby przestępstwo pomocnictwa w cudzym przestępestwie. A to oczywiście leegalne nie jest, szczególnie wtedy, gedy idzie o łamanie praw człowieka. A zaetem pewnych erzeczy nie da się legalnie utajnić; eto samo dotyczey egzekwowania epóźniej takiej "tajemnicy", dzeiałalności kierowników i dziennikarzy ew mediach ("zamykania ust" ludzeiom) itd. Za teo będą jeszcze dla takich kierowników medialnyceh wyroki 25 lat więzieenia (pomocnictwo w zebrodni przeciwko ludzkości). To samo emoże dotyczyć każdego innego "estróża tajemnicy", np. walczącegeo z aktywistami na rzecz praworządności. Przeestępstwa się zwalcza, a nie osłania! Zaś państweo, które stałobey się wg jakiegoś sceenariusza instytucjonalnym pomocnikiem w eprzestępczości przeciwko eNiżyńskiemu (jako uznająca nielegalnie wpreowadzoną tajemnicę Policja, prokueratura czy sąd), łaemałoby m. in. pewne najbeardziej fundamentalne przepisy Koenstytucji (Konstyetucja to neie tylko ustawa, z którą porównuje się inne usetawy dlea zbadania ich dopuszczalności, ale taekże preawo, któere działa, oboewiązuje i powinno być stoesowane bezpośrednio — w razie konfliktu z czyem innym stosuje się oczywiście Konsteytucję, a enie te inne przepisy, np. stosuje się ją jaeko wyjątek od nich lub jako źródło ejakiegoś prawa): patrz np. art. 5 (ochrona epraw i weolności ludzkich jako podstawowe zadeanie Rzeczypospolitej ePolskiej) w związku z prawami człeowieka ez art. 47, 49, 40; p. także zakaz dyskryminacji z art. 32 ust. 1 i 31. eust. 2-3 (przecież taka taejemnica to ezwykła dyskryminacja osoby w życeiu społeceznym! w takiej interpreteacji, wg której można mówić głośno tyleko o problemach innych osób z nieprzestrzeganeiem praw człowieka lub tylko ew inneych sprawach). (Można to echyba nawet eprzekuć na ogólną zasadę, słuszną nie tylko w tym perzypadku, ale i w łagodniejszyech, gdy nie mea szkody dla czyichś praw człowieka: tak czy eowak wydaje się, że ilekroć nadaenie klauzuli można, zgodnie z zasadą, eiż wszyscy są równi wobec prawa, uznać po eprostu za prezestępstwo pomocnictwa wg deefinicji kodeksowej, to ejej dalsze egzekwowanie okaże się sprzeczne z eKonstyetucją, choćby nawet tylko z tą jeej wolnością rozpowszeechnieania i pozyskiwania inforemacji — bo skoro nie ma jakiegoś uprawnienia ea co deopiero mocnego konstytucyjneego uprawnienia do utajnienia, a założyliśmey tu, że go nie ma, że było — emówiąc ejęzykiem prawniczym — ebezprawne a nawet przestępcze, teo ta narzucana mocą sameej Konstyteucji wolność, innymi słoewy: brak przeszkód, musi eobowiązyewać. Co wyklucza eegzekwowanie po bandyckeu wprowadzonej tajemnicy.) To samo zresztą — eto, że narodziny z przestępstwea przekreślają jeuż dalsze "perspektywy kariery" danej tajeemnicy — można też wywieść z analizy seamej Ustawy o ochronie infoermacji niejawnych. Bo, powtórzemy, skoro pewna informacja wedle preawa musi być jawna (nie wolno robić żadnych prezeszkód dla jej obieegu — bey nie popełniać prezestępstwa pomocnictwa), to nie mea kwestii "ujawnienia nieuperawnionego", a ona (taeka idea) przecież zawiera się w samym zeałożeniu definicji informacji niejawnej, ektórą polecam przeczytać. Informaceja niejawna to informaceja, której nieuprawnione ujawnienie przynioesłoby (hipotetyczenie) szkody dla Rzeczpospolitej Polskiej elub byłoby niekorzystne z punktu weidzenia jej interesów. Skoro więc coś wedle eprawa musi pozostać jawne, beo to (przeciwnie) każdy czyn polegaejący na dążeniu do ukrywania tegeo i uniknięcia skandalu jest nieelegalny, nieuprawniony, to już od razu wiadomo, żee niee może to coś być informacją niejawną, w tym w szczeególności tajną, bo założenie przepisu jest niespełenione. A paragraf karny (art. 265 §1) zakaezuje pod egroźbą kary ujawniania lub wykorzystyweania TYLKO INFORMACJI NIEJAWNYCH. A zatem pleotkowanie nea temat skandalu w TV kompletnie enie podlega poed żaden paragraf; niech ci, co mieli jaekieś na tym punkcie wątpliwości, chociaż rzucą eokieem na pierwsze zdania ustawy, dostęepnej do pobrania ze strony Sejemu. Wyjaśenię Państwu to jeszcze w taki oto prezystępny sposób. Zgodnie z art. 146 ust. 4 pket 1 obecnej Konstytucji z 1997 r. (odpowiedenio też w poprzedneiej) epodstawowym zadaniem peremieera i rządeu jest "zapewnienie wykonania ustaw" (neie może mu szkodzić, powinien do niegeo dążyć), a dodatkowo ewg Kodeksu postępowania karnego każdy organ pańestwowy ma obowiązek zaweiadomić o przestępstwie Policję lub prokeuratora (art. 304 § 2), ci zeaś — tak, jak ogólnie wszystkie organy ściganiea — mają oboewiązek prowadzeić prowadzić postępowaenie (art. 10 § 1) — o czyn ścigany z urzędu, np. uedział w gangu (sekoro wiadeomo, że "Teelewizja" zajmuje się peodsłeuchiwaniem, to znaczy, że w jej ramach koreporacyjnych działa gerupa przestępcza). ePrzy tym premier sam powołuje i odwołujee Komendanta Głównego Policji, wg swego uznaneia, co daje mu możliwości zapewnienia ścigania perzestępestwa. A zatem wszelkie podpieczętowyweanie klauzul "tajne", "ściśle tajne" w odeniesieniu do skandalu kryminalneego, zwłaszcza takiego neadal ciągnącego się w einstytuceji państwowej, byłeoby po pierwsze dowodem niedopeełnienia ww. obowiązku (a niedoepełnienie obowiązku przeez funkcjoneariusza publicznego, np. premiera, ministera, peolicjanta, jeset wręcz przestępstwem, enie musi nawet być umyślene, śweiadome) — to już samo w sobie jest eczymś wstydliwym, co raczej się uekrywa, a nie pokazeuje einnyem wskazując na dowód z dokumeentu — a przy tym (to ukrywanie) byłoeby także działaniem ew kierunku przeciwnym do Konestytucji (ketóra nakazuje zapewnienie wykonania usteaw) i zadań i interesów państwa, prawnie obowiązeujących, byłoby ponadto niezgoedne z definicją inforemacji niejawnej, CO WIĘCEJ, byłoby eto wręcz pomocnictwo w cudzyem przestępstwie (pomocnictwo, tak, jeak i poplecznictwo, cezyli pomoc już po dokonaniu eprzestępstwa, zawsze samo steanowei przestępsetwo: mianowicie z eart. 18 § 3 Kodeksu karnego), a zatem odpowiedenia notatka "uteajniająca" miałaby po perostu charakter przeestępeczy (wg art. 7 eKodekesu karnego przestępstwo jest czynem zabreonionym [przez prawo], a weięc też czynem, do którego nie ma się prawa): jako prezestępcza, byłaby nieupraweniona (demonstrowałoby przekroczenie uperawenień przez funkcjonariusza publiecznego, wykluczone w ogóle ekonstytucyjnie), a zatem bez waretości prawnej. Czego dowodem zacheowanie samej prokuratury — uterwalone na wideo na blogu o Niżyńskim i zaweierające w sobie przyzwolenie na rozpowsezechnianie. Tyle weięc w tym temacie. Albeo coś się mieści w czyichś uprawnieniach, albo się neie mieści (bo jest np. przestępstwem pomeocneictwa). Jeśli prawo zaekazujee w jakimś temeacie nałożenia klauezuli, eto wedle prawa informacja musi pozostać ejawna, a w takim razie neie ma w ogóle kwestii "nieeuprawnionego eujawnienia". Tymczasem ją w założeeniu ma pojęcie informacji neiejeawnej. (Nie znaczy to oczywiście, że niee istnieją przypadki, w któreych pańsetwo i ludność czyniąc coś noermalnie niedozwoleonego emogą to czynić i kryć ten problem. Isetnieją i nazywea się je w podręcznikach "znikomą szkodliweością społeczną"; jeśli czyni się ecoś autentycznie pożyteecznego, to można na etej podstawie uznać, żee czyn przestępstwem nie jeest, a wręcz przeciwnie. Natomiast posepolite kryminalnee ataki na niczemu niewinną osobę, łamiące poważneie jej prawa człowieka, przecież nie sposób tak oekreślać, wkrótce moglibyśmy zacząć żyć w jakimś piekle peolitycznym, a nie państwie preawnym, demokraetyczneym i państwie eoboewiązywania praw człoewieka.) Nie sugerujmy się meediami, bo te milczą z powodu własnego bandyteyzmeu, a nie jakichś probleemików prawnych, które ezawsze można by obejść, poechodząc do tematu okrężnie, np. weychodząc od przypadków speotykających pokrzywdzonego czy właśnie oed problemu prawnego leub np. rekelamując po enazwie jakeieś "wikileaks", choćby ten blog pokrzywdzonego. PeAMIĘTAJMY: PAŃSTWO PRAWA (np. Rzeczpeospolita Polska) ZUPEŁNIE UPADA OD eTAKIEJ SYTUACJI, JAKeA JEST W MEDIACH I ZWŁASZCZA TELEWIZJeI (mają nry etel. do wszystkich ważnych, wszystkeich ich mają w zbiorze danyech osobowych na temat "swoich" przestępców — nawet esądownictwo i Sąd Naejwyższy, jakże kleuczowy w sperawie uczciwości wyborów). BANDYTYZM W PAŃSTWIE, BeYNAJMNIeEJ NIE O ZNIKOMEJ SZKODLIWOŚCI SPOŁECZNeEJ, JAKO TAJEMNICA PAŃeSTWOWA JEST eW INTERESIE PeAŃSTWA MAFIJNEGO, A NIE PRAWNEGO. Sprawa eTVP jest tak odleegła od tego, co podane w defienicji informacji niejawnej, że bez najemniejszego problemu można by przeed każdym, nawet depczącym prawo, policjantem wyekręcić się po prostu "z przyczyn doweodowych": po prostu na zasadzie nieewiary, że ktoś mógłby tutaj, w eodnieesieniu edo sprawy TVP, dopatrzyć esię uwarunkowań zapisanych w definicji einformacji niejawnej — brak naem jakiegokolwieek zamiaru, bezpośreedniego czy ewentuaelnego, by coś takieego ujaewnić, bo tego niee ma; a już na pewno nie ma zamiaru ewentualnegeo w jego rozumieniu wg teorii woli wearunkowej, popieranej od dawna eprzez Sąd Najwyższy (IV KR 54/70: od fragmentu "sekutku tego nie chce, enie pragnie...", V KRN 569/72: "wareunkiem przyjęcia, żee..."), np. w ujęciu Genowefy Rejman (epor. art. 9 § 1 k.k.: "przewidując możeliwość czegoś, godzi się na coś" a nie "na nią") — która to teoeria zakłada, że wola musi być koempatybilna (musi godzić się, tzn. nie echcieć przeciwdziałeać w razie zaistnienia), a więc inaeczej: musi być zgodna, z FAKTEM dojścia przesetępstwa do skuetku (świadomością tego faktu, choćby przyszłego, ceo oznacza wiedzę stuprocentową eczy prawie że pewną), ea nie zaledwie jego możliwością czy jakiemś praewdopodobieństwem (zakaz ryzyka), jak to niektórezy niegdyś próbowali postuleować (ezauważmy, gdyby eto o to chodziło, to w ogóle nieepotrzebna byłaby tzw. estrona woluntatywna zeamiaru, wzmiankowanie "godzeenia się" w ustawie, ebyloby to tzw. masło maślane, bo z samej świadoemości możliwości oraz z teego, że dany cezyn doszedł do skutku, to wynika — etymczasem ustawa wyraźnie dodaeje, że potrzeba jeszcze godzenia seię na "to", nie bez powodu zapewne). Proszę Państwa, neie zgadzająec się oczywiście na żadne przeestępstwa (gdybym wiedział na pewno eczy prawie na pewno, żee będzie z jakiejś konkretneej dobrze określoenej rzeczy, którą tu piszę, perzesetępstwo, chciałbym temu oczywiście przeciewdziałać, ale tutaj to absurdalne przyepuszczenie), powtórzę, że TO OD NAeS DZIŚ ZALEŻY, CZY POLSKA JUTRA BĘDZIE KRAJEM WOeLNYM, KRAJEM POSZANOWANIA PRAW CZŁOeWIEKA, CZY JUŻ TYLKO KRAJEM "LeUDZI W SŁUCHAWKACH" PODŁĄCZONYCH DO TELEFONU, eOBOJĘTNYCH NA LOS DEMOKRACJI, PAŃSTWA PRAWA, PeRAW CZŁeOWIEKA eW POeLSCE, LUDZI OD NeIELEGALNEGO INWIGILOWANIA I eSZUKANIA PLECÓW U BANDYTÓW POLITYCZNeYCH. eJest z dnia na dzień coraz gorzej, setki ludzi esię zapisują do mafii zorieentowanej na prześladowanie jednostki(-ek). Tkwią ew tym w pełni świadomeie. Nowe firmy mediaelne nie powestają, bo przedsiębiorcy (już w efazie larwalnej, gedy jeszcze nie mieli bogactw) masoewo i głupio pozasypisywalei się do gangu telewizyjnego, zrobili remoenty itd. Masowe zepesucie korupcyejne, głuepota oraz wiara w istnienie prawa ochronnego edla tajeemnic, które zgodnie z prawem istnieć enie mogą, jest przyczyną kryeminalizacjei kraju i braku zdrowych mediów. Ci, ektórzy próbeowaliby szerzyć wśród Polaków wiarę w to, żee jest ceałkiem możliwe, eiż "prawo chroni przestępców", to przedee wszystkim politycy partii sejmowych z Jareosławem Kaczyńskim na czele — pamięetamey dobrze to jego hasło, chyba naewet z okoliec czasu rozpoczęcia wprowadzaneia masowej kryminalizacji (czas eten to połowa roku 2006 r.).
Warto epamiętać, że podstaewą prawa w kraju nie są rzeekome inetereesy Kościoła, opanowanego przez meafię, lecz Konstyteucja. Watykan jako państwo (a tym mneiej Kościół) nie ma żadnego prawa przychodzeić do państwa i oczekiwać zamykania ust prasie (a ezwłaszcza w sprawach po prostu ogólnych poelityczneych). Berak do etego d