Wpis z mikrobloga

Ogólnie lubię gotować.
Ale że wyobraźnia ludzka granice czasem ma, zapytałam google o to, jaką zdrową (i tanią, bom przed wypłatą jest) zupę zrobić na obiad.

Standardowo klasygi polskiej kuchni, nynyny, o, gazeta lubuska kusi studencką (szybka i tania) zupą serową.
Wchodzę.
Wychodzę.
Nie no, wejdę jeszcze raz.
Pierwszy gong: jej koszt to 10zł (lel)
Drugi gong: "kupujemy trzy kostki najtańszego (marki supermarket) serka topionego oraz małą śmietanę"
Trzeci gong: wrzuć kilka kostek rosołowych
Czwarty gong: próbujemy zupki, SOLIMY, do smaku
Piąty: "serki naprawdę powinny być marki supermarketowej lub najtańsze z możliwych"
Szósty: ziemniok to podstawa nasycenia ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Czyyyyli... wpieprzamy mrożonkę, 3 najtańsze serki topione, kilka kostek rosołowych, śmietanę, solimy, dajemy ziemnioki i zagryzamy chlebem.
Dla riserczu powłaziłam na kilka różnych stron, na których była ta "zupka serowa" i skisłam z komentarzy.
Ludzie naprawdę zachwycają się jedzeniem płynnego raka? Xd