Wpis z mikrobloga

Ech, w końcu się trochę pozbierałem, napiszę coś od siebie. Wiem, że jestem tu kompletnym nonamem, ale muszę wylać z siebie trochę rzeczy.
Początek roku 2009, do jednej z gazet, którą czytali rodzice piętnastoletniego wówczas WszystkoPozajmowane, dołączona była gra FlatOut 2. Ot, taka sobie wyścigówka, ale nawet dość wciągająca. Nie można powiedzieć, że mocną stroną tej gry była muzyka (Nickelback, Papa Roach i inne tego typu twory), ale i tak pozostanę jej wdzięczny do końca życia. To właśnie tam po raz pierwszy usłyszałem Chrisa Cornella, który towarzyszy mi od tego momentu. W ścieżce dźwiękowej znalazły się dwie piosenki Audioslave - Your Time Has Come i Man Or Animal. Od tego momentu wsiąknąłem - nie tylko w Audioslave, ale przede wszystkim w Soundgarden i Temple Of The Dog. Kariera solowa Cornella jakoś mi nie podchodziła, lubiłem tylko pojedyncze utwory (dziś Preaching The End Of The World mocno mi się wkręciło (,) ), ale mimo wszytko szanowałem. Nawet to cholerne Scream po jakimś czasie zacząłem rozumieć - efekt nie był co prawda najlepszy, ale potencjał był dość spory i pozostaje jedynie gdybać, co by było, jeśli Chris podjął współpracę z kimś innym od Timbalanda.
Najbardziej pamiętne dla mnie momenty? Kupno Ultramega Ok - pierwszy studyjny album Soundgarden, który paradoksalnie nabyłem jako ostatni (czasy przed ukazaniem się King Animal). Cholernie rzadka płyta, za używaną zapłaciłem ponad 60 złotych. Ale ile się jej naszukałem i ile jej odnalezienie dało mi satysfakcji - tego nie da się przeliczyć na żadne pieniądze. Dalej umieściłbym ogłoszenie koncertu Soundgarden podczas Life Festival Oświęcim, olbrzymia radość (połączona z lekkim kiśnięciem z informacji od zespołu, który oświadczył, że zagra w Auschwitz) i odliczanie miesięcy, tygodni i dni. W końcu 27.06.2014 nadszedł - bardzo długi dzień. Trasa z Poznania, straszliwy upał i grająca wcześniej Luxtorpeda - jestem w stu procentach przekonany, że dla żadnego różowegopaska bym się tak nie poświęcił. Podpisałem się też na fladze, która została wręczona członkom zespołu i z którą Chris pozował na zdjęciach w swoich social mediach. Mogę więc cieszyć się, że mam fotkę z Chrisem Cornellem.
Jego twórczość pomogła mi w wielu #!$%@? momentach mojego życia i pewnie pomoże w wielu następnych. Ukształtowała również mój gust muzyczny - inaczej nie poznałbym tak zajebistych rzeczy jak choćby Faith No More (i cała twórczość Mike'a Pattona), Voivod czy Corrosion Of Conformity. Nie zobaczę na żywo Audioslave, Temple Of The Dog czy Cornella solo, ale najwyraźniej tak miało być. Jutro na szczęście mam wolne, od rana wleci cała dyskografia, począwszy od Screaming Life. Chris Cornell odszedł, ale jego muzyka nie. Na zakończenie wpisu wstawię utwór, który zaraził mnie nieuleczalnym wirusem cornellozy.

I've been wandering sideways
I've stared straight into the sun
Still I don't know why you're dying
Long before your time has come

Kurde, jednak się jeszcze nie pozbierałem ()
#chriscornell #audioslave #soundgarden #templeofthedog
W.....e - Ech, w końcu się trochę pozbierałem, napiszę coś od siebie. Wiem, że jestem...
  • 1
  • Odpowiedz