Wpis z mikrobloga

W takich sytuacjach lubię się mylić. Nie sądziłem, że Nieciecza nadal będzie tak samo pozorowała chęci do gry w piłkę, jak w poprzednich spotkaniach. Tymczasem oni znowu to powtórzyli, co skutkowało najłatwiejszym meczem dla Legii na wiosnę i jednym z łatwiejszych w całym sezonie.

Piąta próba pokonania Termaliki, w piątej minucie pierwszy gol… Niewiele brakowało, aby skończyło się to na 5:0, czyli na wyniku, który w ostatnich latach kilka razy się zdarzał (ostatnio z Górnikiem Łęczna w grudniu). Ale 6:0 to rezultat, którego Legia nie osiągnęła od dość dawna. Licząc wszystkie rozgrywki, po raz ostatni udało się to 23 listopada 2005, w Pucharze Polski z Hetmanem Zamość. Ile czasu minęło, pokazuje fakt, że grał w tamtym meczu Rzeźniczak… ale też Magiera i Vuković. W lidze ostatnie 6:0 to 8 czerwca 2004 z Widzewem, a więc już prawie 13 lat.

Oczywiście wynik jest znakomity, gra też mogła się podobać, są szalenie ważne trzy punkty, nikt nie wypadł na następny mecz. Czyli same plusy. Ja w tym właśnie tonie będę się starał ten mecz podsumować, ale zdaję sobie sprawę, że tak żałosny przeciwnik trafia się wyjątkowo rzadko. Nieciecza wygląda coraz gorzej, Lechia nie wysilając się wcisnęła im dwa gole, Lech trzy. Zła wiadomość jest taka, że grają jeszcze z Jagiellonią w 36. kolejce i aktualnemu liderowi powoli można dopisywać kolejne trzy punkty. Idąc tym tropem, ile tam będzie goli? 18? Jako że niestety wiemy, jak to jest przegrać 0:6, to chyba rozumiemy, na jaką skalę kompromituje się w grupie mistrzowskiej Bruk-Bet.

Takie zastrzeżenie czynię na początek, bo teraz chcę z czystym sumieniem móc zacząć chwalić. Przede wszystkim udało się bardzo szybko ułożyć sobie spotkanie. Kiedy Legia po raz ostatni prowadziła do przerwy? W 25. kolejce z Wisłą Kraków. Wtedy i dziś były jedyne mecze wiosenne, kiedy szybko strzeliliśmy gola, bo już w pierwszym kwadransie. Do tej pory nie wiedzieliśmy nawet, jak to jest prowadzić z Niecieczą – przez dotychczasowe 360 minut to zawsze oni mieli korzystny dla siebie wynik, czyli minimum remis. Po 365 to się wreszcie skończyło.

Było kilka przestojów, które w innych okolicznościach bardziej bym wytykał. Ale gdy tylko takie się zdarzały, to szybko udawało się je poprawić golem. Tak było przed trafieniami na 2, 3, 5:0. Goście mieli jakieś tam sytuacje, w sumie nawet całkiem groźne. Nie da się ukryć, że nasi obrońcy popełnili kilka błędów. Ale Legia nadal nie straciła gola z gry od 23. kolejki, z Niecieczą właśnie. Nie przegrała od 22. kolejki – chyba będę cały czas przypominał te liczniki, bo wciąż nikt ich nie wyzerował. Legia przegrała w tej rundzie tylko jeden mecz w lidze i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że Lech też przegrał tylko raz (z nami), a Jaga dwa, ale ostatni raz w 23. kolejce. Tylko Lechia przegrała już cztery razy, ale wciąż może jeszcze namieszać, skoro w środę gra z Jagą, a Legia z Lechem.

Te sytuacje Niecieczy najczęściej brały się ze stałych fragmentów (bo z czegóż by innego) lub rzucenia przez Legię zbyt wielu zawodników do przodu. Nie było jednak wątpliwości, że nie możemy zagrać na dwóch defensywnych pomocników, tylko zaryzykować i zagrać odważnie. Jeśli ktoś nie oglądał meczu, ale widział grafikę przedmeczową, to informuję, że to nie Hamalainen grał głębiej, tylko Vadis. Trochę się obawiałem, czy Fin mimo zajęcia eksponowanego miejsca na boisku i tak nie pozostanie w cieniu Vadisa. Tymczasem oprócz dwóch goli rozegrał bardzo dobry mecz, był widoczny i aktywny w rozegraniu. Choć to można mówić właściwie o każdym. To chyba kolejny dowód, że jego miejsce jest w środku – czy to na „10”, czy w ataku, ale na pewno nie na skrzydle.

Najlepszego zawodnika niełatwo wytypować. Do ścisłego finału oprócz Fina powinni chyba wejść Vadis i Guilherme. Ten drugi zmarnował dwie idealne okazje, a wykonany rzut karny nie był idealny. Cieszę się jednak, że i on pozwolił mi się pomylić, jako że nie chciałem, aby to on ewentualnie wykonywał jedenastkę, gdyby do takowej doszło. Kończy mecz z golem i asystą, mogło być tego dużo więcej. Natomiast widać po prostu poprawę w jego grze, z której wreszcie zaczyna coś wynikać. Choć te centry z rzutów wolnych i rożnych nadal do poprawki.

Tak się przewija tutaj Vadis i warto o nim więcej napisać. Dziś dwie asysty, a więc łącznie już 11 – świetny wynik, bo przecież widzimy, że często lubi pograć indywidualnie. Na ogół jednak, gdy ktoś mu się dobrze pokaże, to piłkę dostanie, i ostatnio można to zaobserwować. Szkoda, że nie podsumował udanego występu golem z połowy. Powoli zaczyna odżywać, bo kwiecień był w jego wykonaniu po prostu kiepski, a teraz zaczyna wreszcie przypominać samego siebie. Wszyscy wiemy, że jeśli będzie on grał na swoim najlepszym poziomie, a do tego dostanie odpowiednie wsparcie, to będzie szansa na coś pozytywnego.

Z trzech ofensywnych zawodników, którzy zimą doszli do Legii, sądziłem że ktoś musi odpalić. Rzeczywistość jest jednak odwrotnie proporcjonalna do CV i oczekiwań. Necid na papierze wypadał znakomicie, ale boisko tego nie potwierdziło. W przypadku Chukwu nie ma co mówić o boisku, bo zaliczył dwa epizody, a teraz nawet nie ma go na ławce. Przez cały czas stosunkowo najmniej mówiło się o Nagyu, bo on przecież zaczął jakiekolwiek występy w marcu, a w dłuższym wymiarze – pod koniec kwietnia. On też nie przyszedł wcale za małe pieniądze, na Węgrzech miał mocną pozycję, ale tutaj nikt nie oczekiwał od niego cudów. Tymczasem na cztery mecze, które zagrał w pierwszym składzie, tylko z Wisłą mu nie wyszło. Mi się jego gra coraz bardziej podoba. Podejmuje coraz więcej ryzyka i takich wręcz bezczelnych rozwiązań – na spokoju mija bramkarza czy obrońców. Dziś przy wykończeniu trochę dopisało mu szczęście, ale nie oceniam go tylko pod tym względem. Jako że nadal nie mamy skrzydłowych, to w tej chwili ten zawodnik wydaje się najbardziej odpowiedni do robienia wiatru na boku. No i do pomagania w defensywie, bo to też jest konieczne.

W przypadku Radovicia cieszy fakt, że wreszcie udało mu się strzelić. Nie było to trudne, bo jego krycie zostało kompletnie odpuszczone, ale skoro rzut karny go przerósł, to trzeba było mu stworzyć jeszcze prostszą sytuację i to się udało. Pewna zwyżka formy jest widoczna – akurat w tym meczu został przyćmiony przez innych, ale ja widzę znaczącą różnicę pomiędzy stanem obecnym a tym z poprzednich tygodni. Zaczęło się w Szczecinie, mimo kompromitujących zagrań pod bramką, i mam nadzieję, że na Niecieczy się nie skończy.

Z postawy rezerwowych cieszy mnie, że powalczył Vako. Mógł przejść obok meczu, jak nie przymierzając nasi szanowni goście, ale pokazywał się do gry, wchodził w pojedynki, przydawał się też pod naszą bramką. Fajnie też, że strzelił. Podobnie jak w przypadku Necida wiadomo, że to będzie duże rozczarowanie i pożegnanie latem, a ich dorobek jest bardzo podobny. Gol Czecha był wręcz ważniejszy, bo dał punkty z Cracovią, a trafienie Gruzina nic nie zmienia w tabeli. Natomiast lepsze to niż nic. Fani Vako z pewnością zauważą, że w najwyższych zwycięstwach Legii (pod koniec jesieni i teraz) to właśnie ten zawodnik brał udział. Można to powiązać żartobliwie, ale trzeba też przyznać, że potrafił się dostosować do poziomu innych i też wnosił coś od siebie. Z drugiej strony – szkoda, że tylko w tych łatwych spotkaniach.

Pół godziny dostał Szymański i miałem nadzieję, że trochę więcej pokaże. Próbował kilku trudniejszych zagrań, ale za każdym razem troszeczkę brakowało. Chyba nie ma rady i trzeba być cierpliwym. Zrozumiałe, że jeśli go wpuszczać, to w takich momentach. Nic nie zepsuł, a kolejne minuty w Ekstraklasie mogą mu tylko pomóc.

Pominąłem indywidualnie bramkarza i obrońców, bo chyba nie ma sensu tego rozpisywać. Jak dla mnie tradycyjnie najlepszy był Dąbrowski, który kilka razy blokował strzały niecieczan w ostatniej chwili – to było bardzo efektowne. Chciałbym jeszcze pochwalić Kopczyńskiego, który miał trudne zadanie, w dużej mierze samemu zabezpieczając rozległą strefę. Oczywiście pozornie trudne, bo Termalica nie narzuciła mu dużych wymagań. Ale jak na siebie Kopa zagrał naprawdę pozytywnie, było komu grać z przodu, więc on nie musiał w tym brać udziału. A zadania w defensywie w większości wykonał bez zarzutu.

Chciałem jeszcze zauważyć, że Malarz tym razem nie wypluwał piłek – sukces. Miał trochę problemów przy dośrodkowaniach ze stałych fragmentów, gdzie piłka leciała na bliższy słupek. Przy tym dopisało mu trochę szczęścia, za to znowu dobrze asekurował obrońców wychodząc nawet na 16. metr. Drugie z rzędu czyste konto naszego bramkarza też warto odnotować.

Powtarzam, z wyniku i gry należy się naturalnie cieszyć. Jednak nie za długo, bo już za trzy dni kolejny mecz. Dlatego dziś nieco krócej – tak to już jest przy zwycięstwach. Będę teraz próbował poczytać jakieś komentarze i obawiam się, że może być ciężko o jakikolwiek materiał.

Z sześciu punktów, które mieliśmy zdobyć przed wyjazdem do Białegostoku, jest już połowa. Aby nadal mieć wszystko w swoich rękach, drugą połowę trzeba dołożyć w środę. Teoretycznie to ten moment, kiedy powinniśmy pokazać swoją wyższość, bo gramy z czołówką, co wcześniej kończyło się pomyślnie. W marcu ciężko było zakładać, że wygramy i w Gdańsku, i w Poznaniu, a jednak to się udało. Teraz mamy z nimi spotkania u siebie i można się spodziewać równie trudnych spotkań. Między nimi jeszcze Jagiellonia i Korona, przed którą też będę przestrzegał, bo już dwóm zespołom w rundzie mistrzowskiej punkty odebrała, a mogła nawet wszystkim trzem. Jeśli skończy się to jak z Niecieczą (czyli ja przestrzegam, a potem jest łatwe zwycięstwo), to jestem za. Ale nie ma mowy o żadnym dopisywaniu punktów przed meczem, bo wiadomo, jak to się potem kończy.

#kimbalegia #legia

  • 8
  • Odpowiedz
@matixrr: Dzięki. Co do spalonych, ostatnio gramy ryzykownie, no i w Szczecinie mimo prawidłowego ustawienia gra była przerywana. Dzisiaj nie widziałem powtórek, tylko sytuację z Hamą i Radoviciem analizowali. Reszty jak zwykle nie.

Chyba że chodziło o "palenie" w sensie "psucie" akcji, bo to też się zdarzało. Na szczęście dzisiaj można było sobie na to pozwolić.
  • Odpowiedz
@matixrr: Nagy rosnie na kolejnego Pana piłkarza. Strzał Szymańskiego również palce lizać, szkoda że wyjał bramkarz.
Ogólnie fajne spotkanie na poprawe morale przed Lechem
  • Odpowiedz
@majkson: Oby tylko głowa dotrzymała kroku jego umiejętnościom. Już teraz widać, że niechętnie podaje. Zdecydowanie ma potencjał żeby za jakieś 2 lata grać w top 4 lig
  • Odpowiedz