Wpis z mikrobloga

#godelpoleca #muzyka #muzykaelektroniczna #synthpop #90s

#23
Pet Shop Boys – Se A Vida É (That's The Way Life Is)

miało być trochę pozytywniej. no to będzie. aż przesadnie. bo to jest takie ostentacyjnie eksponowane szczęście, wyolbrzymione w swoim działaniu, jak moc wypitego w pełnym słońcu piwa.

życie rzadko kiedy jest tak beztroskie i co najważniejsze kiczowato-sympatyczne jak próbują nam to sprzedać PSB. te maszerujące w oddali bębny, topiący się w swoim brzmieniu syntezator, chamskie trąbki, chóry anielskie, muzyka świata, białe podwinięte kołnierzyki, tandetne koraliki, świecące w ciemnościach tatuaże z czipsów. wata cukrowa kłębiąca się nad lewitującymi pomiędzy rozklekotanymi latawcami mewami. posklejane ręce po otworzeniu wstrząśniętej oranżady, piekące usta, strzelający piasek w zębach, zgubiona kauczukowa piłeczka, gofry posmarowane tęczą, stare baby w kolejkach po lody i Ich Troje w radiu. gorzka herbata w słoikach po musztardzie, rozstawianie iskrzących kamieni na torach, niedojadanie obiadu żeby dokarmić gromadkę kotów dwie przecznice dalej, podkradanie jabłek z posesji jakiegoś Janusza i co najważniejsze, moment gdy pierwszy raz mogłeś powiedzieć - "moja krew smakuje jak metal".

nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest w tym wszystkim jakiś fałsz. bo sama piosenka powstała w celu pocieszenia przyjaciela w depresji i jest pójściem na łatwiznę. to takie uśmierzenie bólu na czas trwania wymuszonego uśmiechu. i niestety jest w tym też sporo cynizmu, skoro "Life is much more simple when you're young" - dopiero po chwili uderza cie fakt, że już jesteś stuletnim dziadem, wiec z czego tu się cieszyć? jednak nie przeszkadza mi to w tym aby odnaleźć w niej nieskazitelnie i umiejętnie zaprogramowany wakacyjny soundtrack.

może w tym tkwi uczuciowa i emocjonalna nieporadność człowieka "pierwszego świata", że wszędzie szuka jakiegoś podstępu? że po pewnym czasie tracimy pierwotną umiejętność "uczestniczenia" w przyszłym wspomnieniu? tracimy umiejętność takiego zdrowego, niekomplikowania normalności? tracimy spontanicznie rozumianą jedność z chwilą, otoczeniem, przestrzenią, ludźmi... człowiek z biegiem lat się psuje, kruszeją w nim najbardziej szlachetne i nieskazitelne cechy, które posiada. a swoje postępujące ograniczenia próbuje desperacko tuszować, chcąc wypełniać powstającą pustkę sztucznym mitem, pod którego dyktando, od czasu do czasu żyje.

aa miało być pozytywnie... no trochę było. ale zawsze zostaje kiwanie głową i beznamiętne dośpiewanie w głowie tego całego Se a vida é !
  • 2