Wpis z mikrobloga

Epizod 5

Duże miasto, duże problemy

[ #pokemirko - tag z przygodami ] [ #pokemonyzzerem ] [ #white2]
<< poprzedni wpis

Wizyta po Studiu Filmowym (Pokéstar Studios) odbyta, więc wyruszyć na kolejne przygody. Słońce już dawno gasło w nurtach morza, gdy ziewając, kierowałem ku noclegowi w Centrum Pokemon. Miasto kładło się powoli do snu. Jedynymi dźwiękami przerywającymi syki pary znad Zakładów Virgańskich (Viribank Complex) były symfonie świerszczy. Ten sielankowy nastrój kojarzony z ciepłymi wieczorami w Kanto, przerwał niespotykany rumor nieopodal Sali. Przeczuwając, że coś złego mogło się stać Roxie, natychmiast tam podbiegłem. Liderka mierzyła się z trójką zamaskowanych bandytów. Byli ubrani w podobne stroje jak ten dziwak z farm przy Ventorii ( Floccesy Town ). Cóż, mieli nieszczęście wpaść na mnie. Nie przepuszczę przestępcom.

Pokonani, poczęli odgrażać, że jeszcze odczujemy gniew Zespołu Plazma. Uśmiechnąłem się półgębkiem, i dla pewności sprawdziłem, czy mam zapisany numer do kuzyna. Wtem przybiegł Vigo i zakomunikował, że był świadkiem jak jeden z tych żołdaków ukradł kilka pokemonów od dziecka z Virganii. Wszyscy zapoakowali się na jakichś jacht i odpłynęli w stronę San Castelio (Castelia City). No to moja drzemka poszła na spacer... Szlag by tych plazmaciaków.

Roxie zaoferowała pomoc w dostaniu się do tego miasta. Mieliśmy się zaokrętować na łajbę jej ojca, który wkrótce ma wyruszać właśnie do San Castelio (Castelia City) po zaopatrzenie. Może tam się wyśpię, chyba że złapię paskudną chorobę morską jak te 3 lata temu dnia pamiętnego. Ciężkie jest życie Czempiona.

Miasto okazało się większe niż pokazywali w telewizji. Las wieżowców, swymi przeszklonymi ścianami rozrywały chmury, starając się pochwycić błękit nieba. Te budowlane kolosy, niepokojąco spoglądały na nieprzebrane rzesze ludzi sunące po szerokich ulicach. I znajdź tutaj tych zakapiorów. To przecież jak znalezienie igły w stosie siana. Nie dziwota, że Vigo wtem ruszył w miasto, by uruchomić swoje kontakty. Nie dziwota. Swego czasu, kolegował się z Gotfrydem, który parę miesięcy temu przeprowadził się z rodzicami do San Castelio. Zanim dostanę jakikolwiek cynk minie trochę czasu.

Podszedłem do tablicy informacyjnej ulokowanej przy porcie. Kupię, sprzedam, zaginiono, znaleziono... Problemy takie same jak wszędzie indziej. Przewodnik, mówił że tutejsza Sala specjalizuje się w typach robaczych. Aj, może być ciężko. Na szczęście Lider był po za Salą, załatwiając swoje sprawy. Czas podtrenować moje pokemony.

Usiadłem pod brzozą, by złapać ciepłe promienie słońca - jedynego pocieszyciela tych zimnych dni w Unovie. Spokój przerwał dźwięk dzwonka Krossprzekaźnika. Dzwonił Vigo z wiadomościami o kryjówce Zespole Plazma. A jednak ten Gotfryd nie taki w ciemię bity. Niestety ta kryjówka była w kanałach portu. Fujka.

Całe te kanały aż roiły się od Grimerów i Rattat. Dobrze, że miałem u swego boku Vigo, gdyż dotarcie do zaułka Zespołu Plazma zajęłoby mi parę dni.

W ekscytującej dwuwalce pokonałem tych nieudaczników i musieli oddać zagrabione pokemony. Pokonałem największe szczury w tych kanałach. Powinienem zostać chyba tępicielem gryzoni. Uśmiechnąłem się na tą myśl. Ja - wielki trener pokemonów, tępiciel szczurów. A za szczeniaka chciałem być kosmonautom.

Odzyskane pokemony oddałem Vigo, który udał się do Centrum Pokemon, by jak najszybciej przesłać je do prawowitych właścicieli. Kątem oka zauważyłem wysokiego kolesia ubranego w biel, który z tajemniczym wyrazem twarzy, po walce z plazmaciakami, usunął się w cień kanałów. Ciarki przeszły mi po plecach. Boję się wiedzieć, czy spotkam go znów na swojej drodze.

Naprawdę nie chcę się rozpisywać o Sali w San Castelio. Kuzyn opowiadał, że była zbudowana na kształt plastra miodu i cała była pokrytą tą słodką mazią. Ja niestety trafiłem na generalny remont. Zamiast raju pszczół, trafiłem do raju pająka. Wszędzie, ale to wszędzie zwisały grube nici zbudowanych z wydzielin odwłoku pająka. Przez cały pobyt w tym przybytku, spoglądałem się za siebie, czy nie zaatakuje mnie Szeloba czy inna Muffet. Ach, żebym to ja miał ze sobą jakiegoś pokemona typu ognistego, to spaliłbym te sieci w cholerę.

Nienawidzę tego miasta, tej sali, tych ścieków tych wieżowców, i tych okropnie kwaśnych napojów sprzedawanych po automatów w tym przeklętym mieście! Czas wyruszyć dalej.

A przygoda trwa!
mfek00 - Epizod 5

Duże miasto, duże problemy

[ #pokemirko - tag z przygodami ] ...

źródło: comment_epKvBVBjQ03UUKU8xM72ujwjLrER9RDU.jpg

Pobierz
  • 9
  • Odpowiedz
@MiltonSquire: taki zaległy odcinek, który miałem wrzucić jeszcze przed świętami, ale wypadki losowe i nie losowe

Teraz się zawezmę i może coś połapię ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz