Wpis z mikrobloga

Wszyscy wiemy, że w latach 70 i 80 maluch był swego rodzaju przymusem, i często jedynym dostępnym samochodem rodzinnym dla przeciętnego Kowalskiego. Przez ten pryzmat jest też postrzegany, i to jest głównym źródłem niechęci do niego, jest postrzegany jako takie zło konieczne.
Tymczasem ogólnie bardzo mało mówi sie o roli malucha w latach 90, a pamiętajmy, że on był produkowany do 2000 roku. Chyba już nikt nie kupował nowego malucha w 1999 roku jako samochodu rodzinnego, którym tłukłby się przez całą Polske z rodzinką na wakacje(chociaż oczywiście było wtedy wielu biednych ludzi, dla ktorych samochodem rodzinnym w tamtych czasach wciąż był stary maluch - ja mówię konkretnie o kupowaniu nówki). Bo on wciąż sprzedawał się wtedy dobrze - w 1997 sprzedano ich 60 tysięcy, w 1997 50 tysięcy, w 1998 36 tysięcy, w 1999 30 tysięcy i w 2000 13 tysięcy. Dla porównania najpopularniejszej obecnie Skody Octavii sprzedano w 2016 roku tylko 17 tysięcy sztuk.
Więc jaka według was była charakterystyka przeciętnego nabywcy Malucha w ostatnich latach jego produkcji? Po co mu on był, i czemu skusił się akurat na niego(oprócz niskiej ceny, która wynosiła tylko 12 tysięcy złotych, ciekawe ile to będzie na dzisiejsze zlotówki bo inflacja zdążyła już zrobić swoje)? Bo przecież profil przeciętnej osoby kupującej malucha z czasów PRL do tamtych czasów już zupełnie nie pasował.

#126p #motoryzacja #samochody
  • 17
  • Odpowiedz
@olddziad: Ja wybłagałam rodziców żeby kupili malucha bo "podobal mi się maluszek". Imo to jeden z ładniejszych samochodów. Potem go sprzedali ale ryczałam tak długo aż go odkupili. Teraz mam 22 lata i dalej marze i tęsknie za maluszkiem xD
O reputacji tego auta dowiedziałam się wiele lat później. Ciekawe ile ludzi kupiło go nie z przymusu tylko zauroczenia jego prostotą.
  • Odpowiedz
@olddziad: Powodem takiej popularności maluchów w tych latach było to, że za te niecałe 10 tys. złotych (12 000 kosztowała tylko ostatnia seria) praktycznie nie dało się kupić nic względnie sensownego.

W 1996r moi rodzice zakupili nowe Daewoo Tico za oszałamiającą kwotę 21 000 zł. Do dziś pamiętam, że można było za to mieć dwa "eleganty" i jeszcze by trochę na paliwo zostało. Ale ciekawszym faktem było to, że konkurentem
  • Odpowiedz
@valdo:

> Powodem takiej popularności maluchów w tych latach było to, że za te niecałe 10 tys. złotych (12 000 kosztowała tylko ostatnia seria)

Dosłownie wpis wyżej zamieściłem zestawienie cen samochodów i z niego wynika, że w 1997 maluch kosztował 12450 złotych albo 13700 złotych, zaleznie od wersji wyposażeniowej.
  • Odpowiedz
@killerpizza:
W 1999 roku też miałeś do wyboru tyle samo aut (o ile nie więcej) jak teraz (np.: mój ojciec kupował wtedy nową Octavię z salonu).
Różnica jest taka że rozpiętość cenowa była wtedy ekstremalnie ciekawa - na samym dole Malczany które można było nabyć już za ~10k (i będące wtedy chyba najtańszym nowym samochodem sprzedawanym w Europie), poprzez kosztujące ~15k Tico, Poldony za 20-30k, popularne Lanosy i Astry Classic,
  • Odpowiedz
Ciekawe ile ludzi kupiło go nie z przymusu tylko zauroczenia jego prostotą.


@Lilitu: Wielu pewnie z przyzwyczajenia po prostu, że jest na rynku. Ile ich do Grecji dojechało. I wróciło, z wakacji...( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
nie kupisz nowego auta z salonu poniżej 25k.


@oficer-prowadzacy: Jest Tata jeszcze. Nie kojarzę dokładnie, ale chyba coś koło 23 koła za tatę nano.

W 1999 roku też miałeś do wyboru tyle samo aut (o ile nie więcej) jak teraz


@oficer-prowadzacy: Nie zapominaj, że w grę wchodzi też kwestia miliarda różnych wersji ( silnikowych i wyposażenia ) tego samego modelu obecnie. Jeśli wziąć to pod uwagę, to dziś
  • Odpowiedz
@killerpizza:
Piszę o autach oferowanych w Polsce, a nie jakichś indyjskich gównach oferowanych na drugim końcu kuli ziemskiej i których sprowadzenie (wraz ze wszystkimi opłatami) kosztowałoby tyle co dobrze wyposażony kompakt.
Co do wyposażenia - myślisz że wtedy tak nie było? Było wręcz jeszcze ciekawiej, bo taka wyżej wymieniona Octavia w najtańszej wersji LX miała nielakierowane elementy, szyby i lusterka na korbkę, brak radia i tylko jedną poduszkę w standarzie.
  • Odpowiedz
nie jakichś indyjskich gównach oferowanych na drugim końcu kuli ziemskiej i których sprowadzenie (wraz ze wszystkimi opłatami) kosztowałoby tyle co dobrze wyposażony kompakt.


@oficer-prowadzacy: Nie chce mi się szukać,ale ja piszę o cenie u polskiego dystrybutora.

Co do wyposażenia - myślisz że wtedy tak nie było?


@oficer-prowadzacy: Było,ale wtedy miałeś 2, 3 silniki do wyboru, teraz masz z 5 silników plus różne poziomy mocy, np. takie 1.5 dci
  • Odpowiedz
@killerpizza:
A wtedy nie? W samym 1.9 TDI miałeś wersję 90 KM (które nie miało nawet dwumasy i było na zwykłej pompie), potem wersję 110 KM z turbo o zmiennej geometrii, a w najbogatszych wersjach montowali już wersję na pompowtryskach która wyciągała 130 KM.
A - zapomniałbym jeszcze o 1.9 SDI, które było 1.9 TDI bez turbo (ale tą wersję mało kto brał, bo nie szło tym jeździć).
Oprócz tego
  • Odpowiedz
@killerpizza:
Tyle że tam nic nie ma o Nano, są jedynie Tata Indica i Indigo (i w sumie nic dziwnego, bo jeśli importer rzeczywiście wołał aż 23k za gówniane auto które w Indiach jest oferowane za 1/3 tej kwoty to ono się nie miało prawa sprzedać - już lepiej dopłacić pięć tysięcy i kupić Dacię Sandero albo Skodę Citigo które przynajmniej mają poduszki powietrzne i radio xD).
  • Odpowiedz