Wpis z mikrobloga

#testoviron #wywiad
Wiesz, ten cały American Dream był i jest przereklamowany. Owszem w Polsce, by się dorobić, trzeba kombinować (często na black market) lub ciężko harować. W USA osiągnięcie sukcesu jest zdecydowanie łatwiejsze. Niemniej są tam i zawsze byli biedni, bezdomni etc. Nie tylko imigranci, ale i rodowici Amerykanie żyją w ubóstwie (problem ten, przynajmniej kiedyś, dotykał zwłaszcza weteranów wojny wietnamskiej). Jak mówiłem w ‘Kononowiczu’: nie każdemu się udaje w Ameryce.

Patryk Chodyniecki: Powiedz mi, od jakiego czasu jesteś w USA i dlaczego tam wyjechałeś?

Łukasz Stanisławowski: Pierwszy raz wyjechałem pod koniec roku 1998, początkowo do samego Chicago, niedługo po rozpoczęciu studiów w Polsce. Jednakże wielokrotnie wracałem, choćby dlatego by ukończyć studia. Na stałe zamieszkałem dopiero w połowie 2004, tym razem w Carpentersville. Natomiast powodem – przynajmniej pierwszego wyjazdu – był fakt że od niecałych dwóch lat mama tam pracowała. Raz potrzebowała pomocy, dlatego postanowiłem o czasowym pobycie w The USA. Gdy doświadczyłem na własnej skórze, jak się żyje w Ameryce, to zdecydowałem, że po obronie możliwie jak najszybciej osiądę tam na stałe. Jak widać, opłaciło się.

PC: Co robiłeś w Polsce przed wyjazdem do USA? (studia etc.)

ŁS: Urodziłem się i wychowałem w Gdyni, do szkoły średniej poszedłem w Olsztynie, w Toruniu na UMK zacząłem dwa kierunki. Ostatecznie broniłem się z jednego, z informatyki.

PC: Czy Stany Zjednoczone dalej są krajem gdzie spełnia się „amerykański sen” , czy jest tam teraz ciężko jeśli chodzi o karierę zawodową?

ŁS: Wiesz, ten cały American Dream był i jest przereklamowany. Owszem w Polsce, by się dorobić, trzeba kombinować (często na black market) lub ciężko harować. W USA osiągnięcie sukcesu jest zdecydowanie łatwiejsze. Niemniej są tam i zawsze byli biedni, bezdomni etc. Nie tylko imigranci, ale i rodowici Amerykanie żyją w ubóstwie (problem ten, przynajmniej kiedyś, dotykał zwłaszcza weteranów wojny wietnamskiej). Jak mówiłem w ‘Kononowiczu’: nie każdemu się udaje w Ameryce.

PC: Słuchaj, u nas panuje takie przekonanie (i jest ono dosyć mocno uzasadnione), że najgorszą nację jaką możesz spotkać za granicą, to drugi Polak. Czy w USA jest taka sama mentalność? Czy Polak Polakowi kopie dołki?

ŁS: Na szczęście takie przypadki rzadko się zdarzają, ponieważ polskie rodziny – szczególnie te żyjące od pokoleń tutaj – ‘wsiąkają’ łatwo w mentalność Amerykanów. A Amerykanie to naprawdę miły naród.

PC: Widziałem twój filmik w którym opowiadasz o tym, że w Polsce są „śmieszni” profesorowie. Że często nie mają wiedzy w swoim zawodzie. Powiem Ci szczerze, że kiedyś myślałem, że Ty sobie żartujesz, ale jak rozmawiam z wieloma kumplami którzy są na różnych kierunkach, to mi się płakać chce ze śmiechu. Np. Mój kolega, aby zaliczyć przedmiot na pewnym humanistycznym wydziale, dostał propozycję od wykładowczyni, aby przyszedł no niej do domu i zrobił jej tabelkę w excelu, bo ona nie potrafi… Ja osobiście mam naprawdę świetnych ludzi, którzy potrafią przekazać wiedzę i chodze na ich zajęcia z chęci, a nie z musu. Widziałem, że Ty ciśniesz po profesorze z politechniki. Pytanie moje jest następujące: Jak wygląda kształcenie w USA i jak jest po tym z robotą, bo u nas sprawa jest jasna-90% nie robi w zawodzie.

ŁS: Na Zachodzie, nie tylko w USA, podejście do nauki – czy to w szkole czy studiach – wygląda inaczej niż e.g. w Polsce. U nas, Jankesów nauczanie jest ogólnikowe ale też rozsądne. W Polsce kładzie się nacisk na zapamiętanie konkretnych formułek. I tak jest na lekcjach, wykładach, konwersatoriach oraz przy pisaniu prac magisterskich etc. Można się kłócić, który sposób jest lepszy. Natomiast patrząc pod kątem skuteczności w znalezieniu pracy i ogólnie przyszłości, to system szkolnictwa
w USA jest zdecydowanie korzystniejszy. No i w Ameryce masz bardziej dostępne materiały, „zwłaszcza” w fizyce i informatyce. A co do tego żartowania, to większość rzeczy o których mówiłem jest oparta na autentycznych wydarzeniach. Ja po prostu tylko je ubarwiałem.

PC: W Niemczech jest fajny stosunek zarobków do cen. Np. Za godzinę pracy masz 8.5 euro, a litr paliwa kosztuje około 1.8 euro. Więc stać Cię na 4.5 litra. W Polsce masz 5/8 złotych na godzinę, więc wychodzi litr max półtora litra paliwa. Jak jest w USA?

ŁS: Za litr lead-free petrol w USA zapłacisz ok. 85 centów (a większość Amerykanów i tak narzeka na taką cenę). Przeciętny Jankes potrafi w ciągu miesiąca zarobić nawet ok. 4k dolarów, za godzinę otrzymując 15-25 dolarów. To oznacza że w najgorszym wypadku może dziennie sobie zatankować samochód siedemnaście i pół raza! Komentarz chyba zbędny.

PC: Jakiego jesteś wyznania? Pytam, bo wiem, że uważasz się za Żyda. Kwestia tego, czy mówisz serio, czy jednak robisz sobie jaja? Co sądzisz o Polskim Katolicyzmie?

ŁS: Drogi Patryku, jak to się mówi, o wierze i polityce się nie dyskutuje. Mogę zdradzić tylko, że nie bez powodu przedstawiałem się jako Żyd Zimmermann/Lewi – a nie ma nic gorszego dla Polaka, jeśli jest obrażany przez Żyda, Niemca lub Cygana. Antysemityzm i ksenofobia są niestety w Polsce nadal silne. Co do polskiego katolicyzmu, jest on strasznie zaściankowy i nieskromny.

PC: Od jakiegoś czasu prowadzisz stronę internetową, poświęconą dietetyce i kulturystyce. Jaki jest twój staż w tym sporcie? Masz konkretny trening? (4 razy w tygodniu, podział ciała na pół, progresja, odwrotna piramida itd.?)

ŁS: Nigdy nie byłem gruby czy wychudzony, ale o sylwetce Arniego mogłem pomarzyć. Dlatego
w 1998, jeszcze będąc w Polsce, wziąłem się za siebie, kierując się zasadą ‘najpierw masa, potem rzeźba’. Pierwsze efekty można było szybko zauważyć. Jednak na dobre moja przygoda z kulturystyką zaczęła się w 2006 roku. Co do treningu to nie mam konkretnego. Jest to bardziej mix racjonalnego żywienia oraz krótkiego, lecz intensywnego siłowania. Ćwiczę max 5-6 dni tygodniowo, od zwykłych pompek przez aeroby, martwe ciągi i kończąc na bardziej zaawansowanych ćwiczeniach na maszynach w siłowni. Dieta? Dużo białka, troszeczkę węglowodanów, niemal zero tłuszczów. Niemal zero, bo czasem sobie pozwalam na ‘delikatne rzeczy’ jak choćby kebab czy moje ulubione Snickersy.

PC: Uprawiasz jakieś sporty oprócz kulturystyki?

ŁS: Czasem lubię się siłować w boksie i grać w drużynowych grach jako basketball. Oraz billiard
do tego wszystkiego.

PC: Co jest twoim największym marzeniem? (Każdy jakieś ma, nawet człowiek z dwoma Rolexami na łapie ;) )

ŁS: To zachowam dla siebie.

PC: Dzięki za wywiad. Chciałbyś coś jeszcze dodać?

ŁS: Również dzięki. Tak, chciałbym pozdrowić wszystkich swoich fanów, którzy są ze mną od 6 lat!
  • 3
  • Odpowiedz