Wpis z mikrobloga

Mireczki, dzisiaj rano miałem taką rozkminę. Otóż naprawdę trzeba mieć #!$%@? w życiu, aby urodzić się i mieszkać do końca swoich dni w jakiejś dzisięciotysięcznej pipidówie albo na wsi. Nic nie zobaczysz, nie masz gdzie iść na spacer, psy tyłkami szczekają po zmroku. Nie ma też wielu miejsc do poznania nowych ludzi. Tyczy się do wielu osób starszej daty (lata 50. i 60.). Też tak myślicie?

#przegryw

  • 2
To że teraz nie balują to nie znaczy, że kiedyś tego nie robili...Wiem po sobie - starym się już nie chce. Stagnacja jest miła....
@Asceton: masz rację, ja myślałem że dopiero nasze pokolenia mają przechlapane z feminazizmem, lecz pewnego dnia poszedłem z matką na spacer po wsi w której przyszła na świat i uświadomiła mi, jak to w latach 60.-80. kobiety uciekały do miast przez co na wsiach był spory nadmiar mężczyzn.
Z drugiej strony jak już miałeś dość to rzucałeś gospodarkę i przenosiłeś się kilkadziesiąt kilometrów do miasta gdzie z kolei był nadmiar kobiet.