Wpis z mikrobloga

@kanaperr: najfajniejszy kulig to nam kiedys zorganizowal pewien mysliwy/hodowca koni pomieszkujacy w malej wioseczce nieopodal zalewu Siemianowka. Powozil po lasach, poopowiadal, poczestowal wlasnorecznie robiona wodeczka i kielbaska. Taki lokalny, bardzo sympatyczny aborygen - wiedzacy o puszczy bialowieskiej wszystko, znajacy kazde rosnace w niej drzewko. Niestety dzis wozi saniami roznych swietych w lepszym swiecie.