Wpis z mikrobloga

Ameryki generalnie nie odkryłeś. To, że coś zawiera ecchi, nie znaczy iż cała seria z marszu zła. W sumie to To Love Ru udowadnia, że nawet coś, co w 100% opiera się na ecchi może być całkiem dobre. Generalnie to nie rozumiem tak wielkiego awersu do tagu ecchi. Zalatuje mi to strasznie gadką elity z superultrafilozoficznoniekomercyjnymi produkcjami w ulubionych, upierającymi się, że racja jest tylko po ich stronie. W sumie to podobne
@Higurashi777: Źle mnie oceniasz. Ja nawet nie lubię specjalnie tych bardzo mocno filozoficznych tworów, bo o nich trzeba dyskutować, tworzyć opracowania, a z anime w Polsce to nie wyjdzie. Pozostaje papka nieco bełkotliwego i pretensjonalnego wyrzutu myśli (końcówka Evangeliona XDD) którego samemu się nie ogarnie odpowiednio. A ogladanie meczy.
Ale ten tag jak dotąd oznaczał dla mnie masę chodzenia po pokoju z zażenowania a czasem psucia serii. To LOVE-Ru jest dla
@Naxster: z To Love Ru miałem podobnie po 1 sezonie, ale im dalej oglądałem, tym bardziej mi się podobało, po Darkness 2 naprawdę nie mogę powiedzieć nic złego o tym. Ale TLR jest specyficzne. Rzecz jasna także tłumaczenie gra dużą rolę (ale to praktycznie w każdym przypadku tandetne tłumaczenie może zepsuć dosłownie każdą serię).
A DxD widzisz znowu mnie się nie podobało.
Wracając do tych ecchi, które nie są oparte tylko
@Meister431: Powiem Ci szczerze, że naprawdę rzadko widuję takie serie ;) A oglądam dość sporo (średnio około 16 na sezon). Może po prostu odruchowo jakoś nie wybieram takich. Teraz mamy Keijo i Okusama 2, w poprzednim sobie nie przypominam nic takiego (co bym oglądał), we wiosnę i zimę w sumie też.
@Naxster: jeszcze sobie jedną dość popularną, świetną serię przypomniałem ze spora ilością fanserwisu - Haruhi.