Wpis z mikrobloga

Gotowy wpis od #witoldjurasz z porobionymi cytatami ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Pisząc, czy też - jak w tym wypadku - udzielając wywiadów nt. polityki zagranicznej staram się łączyć stronę merytoryczną z polityczną neutralnością. Piszę bowiem o polityce zagranicznej Polski jako Polak, a nie jako polityczny kibic (czy też "kibol") którejś ze stron naszych zapasów w błocie. Staram się pisać "po ludzku"- tak jak robią to Anglosasi. Unikam więc z założenia zbędnej "naukowości". Uciekam od teoretyzowania, bo polityka to nie strzeliste akty wiary, a konkrety. W jakimś stopniu to się chyba udaje, bo częściej spotykam się z pozytywnymi niż negatywnymi recenzjami tego co piszę i mówię. Ostatnio poczułem się jednak naprawdę wyróżniony. Mój wywiad dla Krytyki Politycznej polecił bowiem p. Szczepan Twardoch. A skoro tak, to chyba i język wypowiedzi jest znośny :)


Polecam obydwie części wywiadu:

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/swiat/20161129/najwieksza-tajemnica-polskiej-polityki-wschodniej-jest-jej-brak

oraz

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/swiat/20161130/jurasz-wojny-chyba-nie-bedzie

Z góry uprzedzam, że przeprowadzający tą rozmowę Michał Sutowski namówił mnie na to, żeby mówić wprost o nędzy polskiej polityki wschodniej.

Kilka fragmentów dla zachęty:

"[...] miesiąc po katastrofie p.o. prezydenta Bronisław Komorowski był w Moskwie. 36 godzin przedtem, zanim znalazł się na Białorusi, a konkretnie w Witebsku, skąd miał lecieć z powrotem do Polski, zadzwonił do mnie wiceminister spraw zagranicznych Białorusi. Z pytaniem, czy ja coś wiem, że Polski prezydent będzie na terytorium Białorusi, bo dowiedział się czegoś takiego od Rosjan. Po prostu kancelaria prezydenta zapomniała, że Witebsk jest w innym kraju niż Rosja, w związku z czym zapomniała poinformować polską ambasadę... To może tyle na temat wniosków z katastrofy"

"W Polsce eksperci to głównie młodzi ludzie, czystej wody teoretycy, absolwenci stosunków międzynarodowych czy politologii, bez praktyki, bez doświadczenia w dyplomacji, służbach, biznesie, słowem – w realu, za to bardzo dobrzy w pisaniu planów na dziesięciolecia. Gorzej idzie im pisanie planów na miesiące i lata. Do tego środowisko jest źle finansowane i prezentuje niemały niestety poziom konformizmu – teraz np. nagle odkrywa inklinacje neoendeckie".

"Minister Sikorski lubił opowiadać o nowoczesnym zarządzaniu, a sparaliżował resort. Obecnie Polska dyplomacja przypomina nieco koncept, którym Julia Latynina opisała kiedyś rządy w Rosji: osoby mające władze cierpią otóż na „impotencję omnipotencji”, tzn. gromadzą tak wiele osobistej władzy, że nie mogą nic z nią zrobić".

"Ze strategią Giedroyciowską – co do zasady słuszną – jest pewien problem. Otóż jej autorem jest tyleż wybitny człowiek, co i „polski pan”. Problem polega na tym, że wykonawcy jego pomysłu uznali, że czas, byśmy byli „dobrym panem”. A problem nie w tym, żeby być dobrym czy złym, tylko żeby przestać być panem.

Dobry „polski Pan” ma ochotę Ukraińców czy Białorusinów, dla ich dobra oczywiście, cywilizować, być im pomocą i pomostem, ale nie zauważa, że oni sobie tego po prostu nie życzą.

Ukraińcy, jak lecą na Zachód, to nawet nie tankują w Polsce. Rosjanie w zasadzie nas nie zauważają, a z kolei do Białorusinów mamy rodzaj emocjonalnej pretensji...

Mamy pretensje, że „nie dojrzeli, by walczyć o demokrację”. To jest wielki grzech polskiego środowiska eksperckiego i elit opiniotwórczych. Mam czasem wrażenie, że łatwość przechodzenia na stanowiska około-endeckie wynika, poza oczywistym konformizmem, również i z tego, że dla wielu Wschód okazał się rozczarowaniem. A wystarczyło nie mieć do niego emocjonalnego stosunku".

"Z polskiego samolotu z Donaldem Tuskiem wysypały się młode panie z Centrum Informacyjnego Rządu, a Rosjanie przysłali departament prawno-traktatowy, patomorfologów i prawników od prawa lotniczego.

Game over, bo oni byli przygotowani profesjonalnie, a my robiliśmy pospolite ruszenie".

"Świetnie ilustruje problem nagranie, jak Barack Obama chce otworzyć drzwi i wysiąść z samochodu. Szef jego ochrony wykonuje gest ręką i prezydent odchyla się z powrotem na siedzenie. Bo prezydent USA rozumie, że wprawdzie jest najpotężniejszym politykiem świata i ma guzik atomowy, ale to nie on decyduje, kiedy w jego limuzynie otwierają się drzwi. A u nas jest: jak ja chce wysiąść, to pan ma mi otworzyć!".


https://www.facebook.com/witold.jurasz.16/posts/595923557261358

#publicystyka #geopolityka
  • 1