Wpis z mikrobloga

Pewnego piątkowego wieczoru, wybrałem się klasycznie z kolegami na miasto. Trafiliśmy do pewnej "Galerii Handlowej" czy jak to się tam nazywa, dużo sklepów z ubraniami i takie inne spraw. Jako że koledzy potrzebowali odcedzić kartofelki to zaszliśmy w trzech do toalety, oni zajęli kabiny a ja przystanąłem z telefonem przy zlewie. Nagle do środka teleportuje się ochroniarz 165cm tyle samo na szerokość z łysiejącą od środka głową. Zaczyna się do mnie zasadzać co ja tu robię, grzecznie i naturalnym, spokojnym tonem odpowiadam że czekam na znajomych, ten odpowiada władczym tonem że mam opuścić teren toalety. W tym samym momencie pojawili się moje dwa znajomki odrobinę lepszej niż ja budowy ciała (trenują jakieś tam zapasy) wtedy szeryf odrobinę zmalał i wyszedł. Po chwili wraca i każe nam opuścić teren toalet, pytam się na jakiej podstawie, ten odpowiada "Po co tu stoicie, macie wyjść". Myślę sobie "Nie róbmy trzody, ziomek chcę sobie coś udowodnić pewnie go w gimnazjum dręczyli" i odpuszczam nagrywanie (telefon miałem ciągle przy sobie), czekałem aż moim towarzysze wypucują rączki i dopiero po starannym wysuszeniu rączek opuściliśmy obszar ubikacji. Ochroniarz towarzyszył nam trzymając drzwi tak aby się nie zamknęły do końca "rytuału" a następnie podążył za nami gdy wyszliśmy na dalszy patrol. Tutaj moje pytanie do was, gdybym jednak miał zamiar wejść z nim w jakaś polemikę. Czy ochroniarz ma jakiś przywilej dzięki któremu może nas z toalety wyprosić? Ewentualnie próbować nas usunąć siłą?

#ochrona #prawo
  • 3