Wpis z mikrobloga

W trakcie trwającego tydzień ciągu alkoholowego bracia Duffer obejrzeli pół tuzina telewizyjnych adaptacji drugorzędnych powieści i opowiadań Stefana Kinga. Kiedy kac gigant wreszcie ich opuścił, stwierdzili, jak zwykle w takich przypadkach, że niewiele pamiętają z tego okresu, ale za to mają świetny pomysł na świeży i oryginalny serial fantastyczny.
Naprawdę, jedynym elementem serii, który nie ryczy wściekle "Jestem adaptacją prozy Kinga", jest fakt umiejscowienia akcji w małym miasteczku w Indianie, zamiast w małym miasteczku w Maine. Cała reszta to właściwie pozew sądowy, który pisze się sam, gdyby nie fakt, że King sypia na materacu z banknotów o wysokich nominałach pod pierzyną z banknotów o wysokich nominałach i nie ma czasu na takie głupoty. Serial w swoim bezczelnym plagiaryzmie posuwa się wręcz do tego, że w scenie ekspozycji, zerżniętej wprost z "Firestartera", wspomina nazwisko Stefana, co zapewne ma sugerować że to "hołd", a nie kalka. Moim zdaniem to chyba nie działa w ten sposób.
Gwoli ścisłości, drugim po Indianie i ostatnim elementem nie wyjętym wprost z twórczości wiadomo-kogo, jest ten niewydarzony slenderman, choć przesadnie oryginalny to też nie jest i dobrze, że sczezł.
Serial ratuje strona techniczna, budżet na odcinek wydaje się nieco wyższy niż w produkcjach pokroju Der Debila, a w drugiej połowie sezonu akcja robi się cokolwiek interesująca, tj. nie do końca przewidywalna.
Cztery odgrzewane kotlety na dziesięć możliwych. Mimo wszystko czekam na następny sezon, zużyli już tyle schematów, że będą musieli wymyślić coś choć trochę oryginalnego. Chociaż pewnie po prostu zamkną się w pokoju ze skrzynką whiskey i garścią blu-rayów, a drugi sezon uraczy nas klaunem ze spiłowanymi na ostro zębami i morderczym Plymouthem.
#strangerthings #seriale
  • 4
@jax2020: ale nikt nie twierdzi, że ST to serial wybitny: to po prostu bardzo sprawnie zrobiony miks znanych tematów - zerżniętych z dzieł Kinga i filmów z lat 80. W kilku miejscach są pewne próby przełamania utartych schematów np. szeryf zamiast być niedowiarkiem, okazuje się być zainteresowany wyjaśnieniem sprawy - ale to też nie jest nic odkrywczego - mieliśmy przecież Muldera w Archiwum X. Podobnie fakt, że jedna z bohaterek nie
@fledgeling: Zgadzam się w stu procentach co do szeryfa, zdziwiło mnie, jak szybko wziął się do roboty, a jeszcze bardziej, że go nie zabili, kiedy po raz pierwszy spenetrował placówkę badawczą. W momencie kiedy wyjął nożyce do drutu dawałem mu jakieś 10 minut życia, a dotrwał do końca sezonu. W ogóle na tle innych współczesnych seriali tego typu bardzo łagodnie obeszli się z bohaterami, jedyną lepiej znaną widzowi ofiarą była ta