Wpis z mikrobloga

W ogóle wczoraj wieczorem chciałem na siłownie pójść, wcześniej wykupując roczny abonament przez internet, już byłem o krok od poprawienia sylwetki i nabawienia się ciała młodego, greckiego Boga, gdy ku mojego wielkiemu zdziwieniu formularz nie przeszedł walidacji. "Błędny format daty. Proszę podaj datę urodzin jako dd.mm.yyyy". Szkoda tylko, że datepicker, kalendarzyk z którego wybierało się datę wpisywał datę w formacie mm/dd/yyyy i nie dało się tej daty wpisać ręcznie z klawiatury, automatycznie była zmieniana do formatu wymaganego przez #!$%@? kalendarzyk.

Biedny ja, który próbował zrobić coś fizycznego, by oderwać się na moment od pracy umysłowej i skosztować trochę benefitów reguły "w zdrowym ciele zdrowy duch", biedny ja - nie pozostało mi nic innego jak "wrócić do pracy" i otworzyć konsolę developerską, którą trochę rzygam, bo oglądam ją codziennie w pracy, by zhackować formularz i wysłać datę w wymaganym przez serwer formacie, a na co #!$%@? frontend mi nie pozwalał.

Po udanej rejestracji, postanowiłem, że zadzwonię do tej sieci clubów fitness i ich poinformuję o bugu, którego doświadczyłem na ich stronie. W odpowiedzi dowiedziałem się, że mają nową stronę od tygodnia i że zgłoszenie zostało przekazane do odpowiedniego działu. Ciekawe ile klientów stracili z powodu tego błędu. Nie dostałem w zamian darmowego abonamentu, ale i tak czujedobrzeczlowiek, bo pomógł.

Tak się tym wszystkim zmęczyłem, że zamówiłem pizzę, włączyłem "Poradnik pozytywnego myślenia" i zapaliłem jointa nad świeczką z IKEI. Trochę za mocny był ten joint i za szybko go spaliłem, więc poczułem się tak średnio i musiałem się położyć. Filtr od jointa z papieru wrzuciłem do świeczki przekonany, że za chwilę zostanie z niego tylko wspomnienie, nieodwracalny popiół. Palił się w tej świeczce przez moment pięknym, dostojnym płomieniem, zaczynała się spokojna noc, atmosfera była odprężająca. Ciszę przerwał huk, który mnie przeraził tak, że mimo zamulenia od zbyt obficie spalonego haszu zerwałem się na równe nogi, zapaliłem światło i zobaczyłem, że wystrzelił kawałek szklanej obudowy świeczki. Pękła szklana świeczka od ciepła - co chyba zbyt dobrze o świeczce nie świadczy. To tak jakby Usain Bolt eksplodował od przebiegnięcia sprintem 100 metrów. Produkując świeczkę powinno się zadbać, żeby jednak znosiła wysokie temperatury bez eksplodowania. Szczęśliwie nie siedziałem na fotelu i kawałek szkła nie wbił się w moje ciało, przerywając na przykład ciągłość tętnicy i zostawiajac mnie w majestatycznej kałuży krwi. Ostry jak brzytwa kawałek szkła wylądował na skórzanym fotelu, zgasiłem świeczkę, poszedłem bo rękawice kuchenne i podniosłem ten kawałek szkła odrywając kawałek skóry mojego fotela. Chwilę zastanowiłem się jak bardzo mam #!$%@? na to co się właśnie #!$%@?ło, puściłem cicho muzykę i odpłynąłem.
  • 4
  • Odpowiedz