Wpis z mikrobloga

Takie #feels trochę i fajne #anonimowewyznania

Dwa lata, tyle minęło od wydarzenia, które w znacznym stopniu zmieniło moje życie.

Od 10 lat pracuję jako ratownik medyczny. Okres wakacyjny, godziny późno popołudniowe, dostaliśmy wezwanie do wypadku. Zajeżdżamy na miejsce i o ile jesteśmy przyzwyczajeni do tego typu widoków, bo taka praca, o tyle w tym przypadku byliśmy w sporym szoku. Czołówka dwóch osobówek, kierowca octavii wyprzedzał na nie do końca widocznym odcinku drogi i władował się wprost pod passata. Kierowca VW zginął na miejscu. Kierowca skody, na oko w moim wieku, razem z żoną i 5-letnim wówczas synem wracali z wakacji. Mieli rozłożone 2 z 3 tylnych siedzeń, bo wieźli ze sobą jakiś stelaż. Na 3 w foteliku siedziała ich pociecha. Jedynie mały miał zapięte pasy. Budzik w momencie zderzenia zatrzymał się na 140km/h. Efekt? Kierowca został dosłownie przebity na wylot tym stelażem, który pod wpływem uderzenia wystrzelił jak z jakiejś procy. Ciało kobiety znaleźliśmy 20 metrów od samochodu, wypadła przez przednią szybę. Dziecko przeżyło, pomimo tego, że mocowanie fotelika zwyczajnie nie wytrzymało i po prostu się urwało. Zapytacie jakim cudem? Uratował go olbrzymi pluszak, którego miał na kolanach w momencie wypadku. Zadziałał jak poduszka powietrzna. Bilans wypadku? 3 ofiary śmiertelne i osierocone 5-letnie dziecko.
Ale to nie koniec tej historii.

Dwa miesiące po wypadku dostałem telefon, że maluch, którego wtedy uratowaliśmy, pytał się o mnie. Postanowiłem go odwiedzić w pogotowiu opiekuńczym. Najpierw raz, potem kolejny i kolejny. W międzyczasie dowiedziałem się, że małego nikt nie chce adoptować. Bo płacze po nocach, bo reaguje złością na praktycznie każdego oprócz mnie, nie je, nie pije, jest zamknięty w sobie. Stracił oboje rodziców.

Zaczęło się od samotnych odwiedzin, skończyły się na tych z żoną. Któregoś wieczoru, po naprawdę długich przemyśleniach, zapytałem małżonki, czy byśmy go nie adoptowali? Mamy warunki do tego. Żona nie chciała się zgodzić, mówiła, że nie damy rady. Kłótnie o to trwały dobry tydzień. W środę, pamiętną jak dzisiejszy dzień, obudziła mnie w nocy i powiedziała tylko "Damy radę", po czym pocałowała i poszła spać dalej.

Kubusia, bo tak ma nasza pociecha na imię, adoptowaliśmy rok po wypadku, w którym stracił oboje rodziców. Pół roku temu pierwszy raz powiedział do mnie "Tato". Ryczałem jak bóbr. Na początku było ciężko. Mimo że nas znał, był trochę nieufny. Nowe miejsce, nowa rodzina. Ale z czasem otwierał się na nas. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. Ale z dnia na dzień nasze serducha radowały się coraz bardziej. Było warto.

PS. Nasz Kubuś nawet nie ma pojęcia, że będzie miał siostrzyczkę. Musimy go przygotować, by nie czuł się odrzucony. Już wiemy jak ją nazwiemy. Wiktoria, od zwycięstwa w walce o jego nowy dom, nasz dom
  • 111
  • Odpowiedz
@Matril jesteś dobrym człowiekiem. Ratujesz ludzi i także uratowałeś życie tego szkraba. I przez jego ratowanie mam na myśli to, że ma dużo większą szansę na osiągnięcie czegoś w życiu, niż gdyby został w sierocińcu. Szanuje z całego serca.
Chciałbym właśnie takie historie czytać co rano na mirko. O ludziach dobrych. O dobrych uczynkach. A nie płacze jak to ludziom nie wyszło, bo uzależnieni od rodziców i komputera.
  • Odpowiedz
@siema_mordo: a w innym wpisie mase hajsu dla szefa zarabia, w tym wpisie ze ratownik medyczny, gdzies tam ze szklarz, gdzies tam ze lvl 20... niedawno syn sie urodzil, a w tym wpisie ze czeka na corke...
  • Odpowiedz
@pasczakk: toz pisze, ze fajne #anonimowewyznania. Nie moja historia, nikogo nie adoptowałem, nie byłem ratownikiem medycznym chociaż w armii trochę sie tym zajmuje.

PS. Z Facebookow kopiowane, ale historia na prawdę #feels :) nie oczerniać, nie chciałem w błąd wprowadzać.
  • Odpowiedz
W międzyczasie dowiedziałem się, że małego nikt nie chce adoptować. Bo płacze po nocach...

@Matril: Trochę nie wierzę w tę bajkę.
Zakładając, ze poza szokiem po stracie rodziców, to było zdrowe dziecko, to nie miałoby najmniejszego problemu z adopcją. Takie dzieci to "towar deficytowy". ( ͡° ͜ʖ ͡°) Dzieci czekające na adopcje to głownie dzieci odebrane od rodzin patologicznych i obciążone FAS, a sierotki są zazwyczaj adoptowane
  • Odpowiedz