Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
tl;dr


Jestem z Bartkiem już prawie 7 lat. Tworzymy udany, raczej spokojny, związek. Kochamy się i planujemy wspólną przyszłość. Dobraliśmy się pod względem temperamentu i dobrze nam razem. Pod względem dopasowania seksualnego też trafiliśmy, a przynajmniej tak mi się jeszcze niedawno wydawało.

Każdy, kto był w długim związku wie, jak to jest. Pierwsze miesiące - jest szybko, bezwstydnie, praktycznie codziennie, a nawet kilka razy dziennie. Podczas naszego kilkuletniego związku nie raz zdarzało nam się rzucać na siebie i dosłownie zdzierać z siebie ubrania. Po jakimś czasie przychodzi jednak nasycenie i proza życia. Tak było i w naszym przypadku. Po 7 latach bycia razem doskonale wiem, jak zaspokoić Bartka, on też zna moje potrzeby. Kochamy się raz, czasami dwa razy w tygodniu. W łóżku, wieczorem, bez zaskoczenia. Jest dobrze, z mojego punktu widzenia.

Ostatnio jednak Bartek zaproponował coś, o co nigdy w życiu bym go nie podejrzewała. Zwierzył mi się, że jednym z jego największych marzeń jest wzięcie udziału w imprezie dla Swingersów. Gdyby ktoś nie wiedział, o co biega - swingersi, to ludzie, którzy spotykają się, by uprawiać grupowy seks. Bartek powiedział, że chce byśmy razem wzięli udział w imprezie dla kilkunastu par, podczas której każdy spółkuje z każdym, w różnych konfiguracjach. Stwierdził, że go to podnieca. Moja reakcja?

Na początku byłam zaskoczona… i trochę wkurzona. Pierwsza myśl - ja mu nie wystarczam, nudzi mu się w łóżku, myśli o zdradzie. Po chwili zaczęłam jednak myśleć logicznie. Wiecie co? Doceniłam, że mi powiedział i postanowiłam z nim pójść.

Postawiłam granicę - tym razem idziemy i tylko patrzymy, żadnego macanka, lizanka, a tym bardziej lodzika, czy seksu. Bartek się zgodził.

Impreza odbywała się w jednym z klubów w naszym mieście. Zasady były proste - w pierwszej sali tylko rozmawiamy i patrzymy, nie można się w niej rozbierać. Druga sala - można chodzić nago, dozwolone macanko, lodzik i minetka. Trzecia sala - można iść na całego. W „party” brało udział 10 par, głównie młodzi i atrakcyjni ludzie. Przez pierwsze minuty, nie ukrywam, czułam się cholernie niepewnie. Widziałam wzrok innych współuczestników spotkania - zarówno kobiety, jak i mężczyźni lustrowali nas od stóp do głów. Dwie lampki szampana wystarczyły jednak, bym przestała zwracać na to uwagę, a sama stała się stroną „aktywną”. Nie ukrywam - goście byli atrakcyjni i potrafili podkreślić swoje atuty. Kilka rozmów i już wiedziałam, że tego dnia jesteśmy jedynymi „debiutantami”. Wiedziałam też, że tym razem nie przekroczę drzwi prowadzących do drugiego pomieszczenia.

Wyznam wam jednak coś jeszcze. Spodobało mi się. Poczułam dziwne świdrowanie w brzuchu, gdy obcy mężczyźni i kobiety (!) pożerali mnie wzrokiem.

Nasze pierwsze seks-party skończyło się w pierwszym pokoju. Pogadaliśmy z ludźmi, pożartowaliśmy. Trochę się spiłam, Bartek zresztą też;)

Za miesiąc kolejne spotkanie. Przyznam, że nie mogę się doczekać.

#seks #swingers #truestory #kochamgo

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 35
  • Odpowiedz
@schizotypowycynik gówno prawda że szkodliwe. Nie wszyscy muszą mieć wyłączność na partnera i w druga stronę też. Zależy od człowieka czy potrafi z tym żyć. Niektórzy są zbyt zazdrośni i pewnie bym się źle czuli (np. Ja) ale wszystko jest dla ludzi.
  • Odpowiedz