Wpis z mikrobloga

Moje #latestory z 2014, ale se wrzucę ku pamięci :)

"Ostatnio byliśmy na świetnych wakacjach w Głazkowo. Rzut beretem od Wrocka. Agroturystyka, konie, cudowni gospodarze, pyszne jadło, przepiękne tereny, tipi, kominek, czeskie piwka... długo by wymieniać.
Progres nauki jazdy konnej poglądowo wyglądał tak:
- dzień pierwszy: To jest koń. Pojedziemy stępem po lesie.
- dzień drugi: Pojdziemy kłusem po lesie i górkach.
- dzień trzeci: Galopujemy lasami, polami i górami.

To naprawdę niesamowite, że wcale nie trzeba wydawać masy siana na bajeranckie stroje, toczki, bryczesy itp. + męczyć się z jazdą na lonży przez x tygodni. Po prostu wystarczy tam pojechać, a Andrzej użyje swych nadprzyrodzonych mocy nauczycielskich i przekaże esencję radości z jazdy konnej w trymiga.

Nie wiem czy tylko my mieliśmy takie szczęście, ale z kolei Janina raczyła nas samymi dobrociami: od własnego chleba o poranku, przez przepozytywne towarzystwo w trakcie dnia, po zakrapiane różności wieczorami. O rzeczach typu gulasz z dziczyzny (który nawet mi bardzo smakował) wspomnę, bo warto :)

Bardzo polecam wyjazd tam choćby na weekend.
Starałem się oddać choć trochę klimatu na poniższym filmie."