Wpis z mikrobloga

#zdzislawintheworld #gwatemala #tikal #podroze #podrozujzwykopem

Pierwsze doświadczenie w Meksyku - autostop.

Dziś znowu beznadziejne zdjęcie, wiem o tym. Niestety taki urok spontaniczności w połączeniu z przednią kamerą telefonu, ale przecież to treść i fakt, że na zdjęciu jest moja facjata jest tu najważniejszy, żeby dostać jakieś łapki w górę. Prawda?

Bilet do Ameryki Południowej kupiłem mniej więcej wtedy gdy zwalniał się wakat Pablo Escobara. Teraz jestem już w Meksyku żeby złożyć CV w tej sprawie, ale raczej nie rozważą go pozytywnie. Jestem niewierzący, a to jest straszna przeszkoda, jeżeli chcesz zostać słynnym gangsterem. A tak na poważnie, to Meksyk mnie zaskoczył. Mają tutaj naprawdę dobre jakościowo drogi i ten pryzmat Meksyk wydaje mi się być o wiele bardziej cywilizowany niż cała reszta Ameryki Środkowej razem wzięta. Na razie to takie przypuszczenie, ale niedługo je zweryfikuję.

W ogóle to trochę mi się posypały plany. Tzn planowałem objechać sobie Meksyk, aż do końca półwyspu Jukatan i tam w mieście Cancun wskoczyć w samolot, który zabierze mnie w pobliże Peru, gdzie za jakieś 40 dni muszę być. Okazało się jednak, że bilety lotnicze to będzie jakieś 400$, co jest delikatnie mówiąc dość wysoką ceną. Znacznie wyższą niż zapłaciłem za bilet z Polski tutaj. Tak wysoką, że zawrócę i pokonam po raz kolejny trasę lądową. Liczyłem się z taką opcja i byłem na tyle przewidujący, że odpuściłem sobie kilka atrakcji, które teraz będę mógł odwiedzić.

Trochę słabo, bo nie lubię jak moje plany nie wychodzą tak jak sobie założyłem. No i będę mógł tylko zobaczyć mały fragment Meksyku, bo powrót może trochę zająć, no ale trzeba się umieć dostosowywać do świata, gdy świat się nie chce dostosować do nas. A jak się podróżowało do Meksyku? Tak jak wszędzie tutaj, długo i uciążliwie. Z Belize wróciłem po kilku dniach do Gwatemali, żeby następnego dnia wyruszyć do kraju sombrer, kastanietów i ludzi, którzy mają zbudować mur odgradzający ich od najlepszego państwa na świecie. Żeby z jedynej turystycznej miejscowości w okolicy dojechać do jedynej granicy z Meksykiem w okolicy (jakieś 100 km pomiędzy nimi) należy poświęcić prawie 3 godziny i trzeba zrobić dwie przesiadki. No chyba, że ktoś wyrobi się na 7 rano, to wtedy jeździ bezpośredni, ale no bez przesady jestem na wakacjach.

Także jechałem sobie. W upale, po wybojach, to już wiadomo i nie będę po raz n-ty pisał tego samego. I tak dotarłem do granicy z Meksykiem, gdzie po raz pierwszy celnicy się mną zainteresowali. Wszystkie poprzednie granice to widząc pojedynczego gościa z plecakiem, a jeszcze z pieczątkami z wielu krajów po prostu mnie puszczali. Wbijali swoją pieczątkę, inkasowali opłatę i idź Pan. A w Meksyku nie było już tak łatwo. Musiałem wypełnić jakieś papiery, opowiedzieć o sobie i swojej wycieczce, zadeklarować czas, jaki chcę zostać w Meksyku i iść na przeszukanie.

Nie lubię przeszukań. Rozumiem że trzeba, że bezpieczeństwo, że muszą wykonywać swoją pracę, ale niewiele rzeczy jest dla mnie mniej stresujące niż przekraczanie granic. Przecież nie mam nic nielegalnego, czy zabronionego (nie można w ogóle jedzenia przewozić), więc powinno iść jak z płatka. Nie zmienia to jednak w żaden sposób faktu, że mnie to stresuje i to bardzo. To jest tak samo jak wychodząc ze sklepu boję się, że bramka zacznie szaleć akurat jak będę wychodził, tylko w o wiele większej skali. Idę więc z pewną miną i duszą na ramieniu, a tu jeszcze policyjny pies do wykrywania narkotyków.

Myślę sobie łomatkobosko, teraz już na pewno mnie zamkną. Bo przecież jest najzupełniej możliwe, że ktoś się o mnie otarł i zostawił zapach swoich nielegalnych rozrywek, albo idąc wdeptałem jakieś resztki blanta w szpary w podeszwie, czy po prostu pies wyczuje moją niechęć do tej rodziny zwierząt i ze zwykłej złośliwości zacznie szczekać. Nie było się jednak czego bać, bo pies cały czas spał, a celnik przeszukując bagaż zrobił taką prowizorkę, jak moje prace na lekcje plastyki. Później był drugi punkt kontrolny, który różnił się tym, że nie było psa, a celnik miał na sobie rękawiczki. Ten już oglądnął trochę bardziej wnikliwie - otworzył również boczne kieszenie plecaka. I w sumie tyle byłoby różnic.

A co robić za granicą? Normalnie powinny jeździć busiki, co się nimi dostaniesz do większego miasta, no i nawet podobno jakiś miał przyjechać za 20 minut, ale jeśli podróż mnie czegoś nauczyła, to jest to zwyczaj sprawdzania informacji. Gdyż zazwyczaj za polecenie jakiejś usługi dostają parę groszy, więc musisz zapłacić większą cenę. Więc tak sobie idę troszkę dalej i widzę, że jakaś kobiecina siedzi za sterami sporego auta i szykuje się do odjazdu. Spytam, czy mnie nie zabierze, przypomniałem sobie formy grzecznościowe i ukułem dość misterne pytanie czy jeżeli ma miejsce i jedzie choć trochę w kierunku Palenque. to czy nie mogłaby mnie wziąć na autostopa. Okazało się, że z 7 kobiet i jedno dziecko miało jechać tym samochodem, ale i tak mnie przygarnęła.

Prócz tego Meksyk mnie troszkę rozczarował - nie widziałem nikogo w sombrerze, nikogo z wąsami, a kupić tacosy było trudniej niż w Gwatemali. No, ale dopiero zaczynam swoją przygodę w tym kraju.

wołam @dolandark @Refusek @L_u_k_as @Cooyon i @angeldelamuerte
Pobierz zdzislawin - #zdzislawintheworld #gwatemala #tikal #podroze #podrozujzwykopem

Pier...
źródło: comment_TBcjBKIbrb6wbKVwQAa7M999gkOSlpV4.jpg
  • 5