Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
*Proszę o rozwagę - jeżeli ktoś zmaga się z traumą z dzieciństwa, autoagresją i podobnymi ciężkimi przeżyciami, czytanie tego tekstu może mieć szczególnie negatywny wpływ na samopoczucie.

(Postaram się uczynić ten post krótkim i zwięzłym - wybaczcie, jeśli się nie uda.)

Jak widzi mnie świat.
Jestem osobą wiecznie uśmiechniętą, zawsze chętnie pomogę, wysłucham bez oceniania, postaram się zrozumieć i coś poradzić. Przyjaciele wiedzą, że mogą dzwonić do mnie o każdej porze. Jestem pewnie bardzo szczęśliwa, skoro znajduję czas na problemy innych. I w sumie nie ma się co dziwić - kończąc studia pracuję już w zawodzie (jak zawsze chciałam!) i, choć pensja nie jest bardzo wysoka, wystarcza mi na to, by kupić kolejne dwie sukienki z promocji i zdrowo się odżywiać. Ćwiczę regularnie, dużo czytam, więc muszę mieć ogrom wolnego czasu - ale mi się udało, nie każdy ma takie szczęście. Do tego wolontariat w schronisku, spacery z psem sąsiadów. Wszystko mi tak łatwo przychodzi - w nauce zawsze dobre wyniki, życie zorganizowane w sposób idealny, nawet te długie gęste włosy na jakieś niesprawiedliwej genetycznej loterii wygrałam.

I powiem Wam, że to racja, że dostałam naprawdę wiele od losu. Dlatego momenty, w których nie potrafię tego wszystkiego docenić i cieszyć się tak jak powinnam, sprawiają że nienawidzę siebie tak ogromnie, że nie mogę tego ubrać w słowa.

Nienawidzę siebie za to, że mężczyzna, który molestował mnie jako dziecko potrafił już dawno pójść dalej ze swoim życiem. Może zapomniał, może przestało to mieć dla niego znaczenie. A ja, kiedy budzę się po koszmarze, kiedy przeczytam artykuł, który opisuje dramat osoby kompletnie mi nieznanej, ale posiadającej podobną historię, kiedy widzę na ulicy kogoś kto mi go przypomni, wchodzę do kuchni, gotuję wodę i wylewam sobie ją na wewnętrzną stronę nadgarstka. Albo biorę nóż do tapet i tnę - szybko, nie za głęboko - tak żeby bolało, a na ręce nie było wolnego miejsca.

Potem idę na spotkanie ze znajomymi, którzy znowu mianują mnie ‘najbardziej radosną osobą wieczoru’. “Skąd Ty masz tyle motywacji i optymizmu?” - pytają.
Ja mówię, że tylko niewdzięcznik nie doceniłby tego, co mam ja.
A potem jestem tym niewdzięcznikiem - kiedy uderzam pięścią, albo kopię ścianę - dopóki braknie mi sił. Kiedy drapię, dopóki nie pojawi się krew.
Staram się panować nad tymi epizodami, ale często są one tak gwałtowne, że nie wiem kiedy zaczęłam i skończyłam.

Ruch, zdrowe odżywianie, wolontariaty - to wszystko, to są sposoby na ograniczanie mojego czasu na myślenie o przeszłości. Czasami działają lepiej, czasami gorzej.
Kocham pomagać innym, bo ludzie przechodzą często takie dramaty, o jakich mi się nawet nie śniło, a rozmowa, uśmiech, zapewnienie, że będzie dobrze, wiara w drugą osobę i wsparcie mimo potknięć, to najlepsza rzecz jaką można komuś dać, a która nic nie kosztuje.
A mi, samolubnie, daje to wszystko poczucie bycia potrzebną. Posiadanie rodziny to jedno z moich największych marzeń, ale wiem, że nie będę go mogła nigdy spełnić. Nigdy nie skazałabym żadnego mężczyzny, czy potencjalnych dzieci na broczenie w moim bagnie wspomnień, które powracają niespodziewanie i atakują w tak gwałtowny sposób.

Ostatnio znalazłam w pudle z moimi starymi rzeczami (w rodzinnym domu) pamiętnik, który założyłam jak miałam 10 lat. Pierwszy wpis był bardzo krótki: “Jesteś głupią szmatą i suką, pożałujesz”. Do tego masa rysunków jak brzydki czarny pan porywa księżniczkę z zamku i trzyma ją w jaskini, a ona tylko płacze. Byłam trochę zaskoczona, bo nie zdawałam sobie sprawy, że już w tym wieku to wszystko się jakoś manifestowało. Potem pomyślałam, że dziesięcioletnia ja, w tych swoich rysunkach bardzo dokładnie przewidziała swoją przyszłość.
Dalej jest jaskinia, ale brzydki czarny pan już odszedł. Księżniczka dorosła, ale już nią nie jest, a w swojej żałosności nadal wraca do tej nory i płacze, bo tylko w ciemności może przestać udawać.

*Przepraszam za błędy. Dziękuję jeśli przeczytałaś/eś to do końca, rozumiem, jeśli nie. Dziś było naprawdę ciężko. Napisanie tego postu pomogło mi trochę odbudować rzeczywistość. Mam nadzieję, że Twoja silno stoi. :)

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 9
@AnonimoweMirkoWyznania: Jesteś wspaniałą, wartościową osobą, proszę zgłoś się do psychologa/psychoterapeuty i wyrzuć z siebie te emocje ale jednocześnie podejmij racjonalną walkę ze swoją przeszłością. Dobrze, że o tym nam piszesz i dzielisz się tymi trudnymi wspomnieniami, ale pójdź też do specjalisty, warto by przeszłość przestała tak bardzo godzić w Twój stan psychiczny. Bądź tą wesołą duszą towarzystwa nie tylko pod pozorem maski, lecz wraz z radością pełnym sercem. Życzę Ci jak
AaaAaa: @AnonimoweMirkoWyznania: Mam podobnie jak ty i wprowadziłem rok temu radę @zly_dzien w życie. Powiem, że nie jest to łatwa i krótka droga, ta cała psychoterapia, ostatnio nawet mam wzmocnione myśli samobójcze, ale generalnie stopniowo pomaga i wiem, zwyczajnie wiem, że myśli mieć mam, ale że nie zrobię tego kroku i wiem, że te myśli wcześniej, czy później znikną.
Współczuję Ci mocno. Przytuliłbym, ale nie ma jak. Powodzenia, zyskaj pełną
OP: @zly_dzien: @Zkropkao_Na: @aloszkaniechbedzie: @Hopeing:

Dziękuję Wam bardzo za komentarze i okazaną uprzejmość. Jeśli chodzi o leczenie, to byłam raz u psychiatry - na początku studiów, kiedy przeprowadzka do nowego miasta trochę pogorszyła moją sytuację. Dostałam leki uspokajające (powiedziałam mu tylko o napadach autoagresji, bez podania przyczyny, więc to pewnie moja wina). Przez nagłość i intensywność tych epizodów nie działały one za dobrze - brałam je po
OP: @AaaAaa:
Dziękuję za komentarz. Przykro mi, że spotkało Cię coś takiego - jednocześnie podziwiam odwagę, bo niewątpliwie potrzeba jej bardzo wiele do zaczęcia terapii. Ja nie jestem pewna, czy potrafiłabym się po tylu latach otworzyć i rozmawiać o tamtych wydarzeniach, dlatego wielki szacunek dla Ciebie.
U mnie również myśli samobójcze pojawiają się dość często, a w głowie zawsze mam to jedno ostateczne wyjście, które daje mi dziwne poczucie bezpieczeństwa,