Wpis z mikrobloga

"Kiedyś, w roku 1973 albo 1989, nie pamiętam dokładnie, miałem okazję podziwiać piłkarzy Sporting Clube de Mirco Biaucco di Santo le Usunconto podczas ich spotkania Regionalnego Pucharu Peru. Lewym półłącznikiem był wtedy Carlo Ramirez Montolla, kapitan i dobry duch zespołu z sześcioma palcami u lewej stopy, z zawodu kucharz. Miał ten swój legendarny zwód, którym nabierał rzesze, przepraszam za nawiązanie do Hitlera, masy prawych obrońców! Udawał, że lewą ręką robił naleśniki z dżemem z pomelo z okolic Cuzco, tymczasem błyskawicznie przekładał piłkę na lewą nogę i pędził, jak stary ekspres patagoński wzdłuż okolic Echillabamby, pod bramkę przeciwnika! A ten ich bramkarz, Carlos "Pichipugarrito" Aurelianes! Jego pseudonim był nawiązaniem do słynnego dolnoekwadorskiego autora powieści przygodowych. On to, podobnie jak nasz Pichipugarrito, z legendarnym namaszczeniem ocierał krople swego słonego jak dno jeziora Titicaca potu. Miał też charakterystyczny przesąd przed oddawaniem rzutu karnego oraz moczu. Zawsze łapał ręką wszystkie dostępne słupki i dotykał spojenia prawym kciukiem. A ich stoper, Ramon Martin de Bililafuarde...."
- Panie Tomku, właśnie zakończył się turniej.
- O, przepraszam.
#mecz #wolek #copaamerica