Wpis z mikrobloga

#coolstory #ludziesadziwni

Jak to kradliśmy własne (nie przerejestrowane jeszcze) auto.

Zaczęło się od wyjazdu rodziców do lekarza w Lublinie, już po wizycie postanowili pojechać gdzieś do baru w mieście. Tato chcąc odebrać zamówienie nie zauważył, że zostawił kluczyki od samochodu na stoliku, jak przyszedł to już ich nie było. Spędzili dodatkowe 3h szukając kluczyków i zastanawiając się co robić, jednak stanęło na tym, że wrócą do domu busem.

Po powrocie do domu zapadła decyzja żeby jechać w nocy do lublina lawetą, wybić szybę i wpakować auto na lawetę, jednak przeszkodą było to, że samochód stał jakieś 500m od rynku. Zapakowałem się z tatą i dwoma znajomymi do samochodu i pojechaliśmy o 23 w stronę Lublina. O godzinie 2 byliśmy na miejscu, na domiar złego okazało się, że 50m od miejsca gdzie stoi samochód jest dyskoteka.

Myślimy co robić, wybić szybę z partyzanta młotkiem i zapakować Alfę na lawetę? To chyba najlepszy pomysł. Cztery jebnięcia w szybę kierowcy nie wystarczyły, za piątym poszła w drobny mak. O #!$%@?. Zapomnieliśmy, że jest alarm. No to maska w górę, klema od akumulatora zdjęta, alarm wył dobre 15 sekund.

Sytuacja uspokojona, ale teraz jak wpakować to padło na lawetę skoro koła są lekko skręcone, kluczyków brak a kierownica jest zablokowana? Zapięliśmy ją liną pod wahacz i nadrzucając przód udało się ją wsadzić na pakę po godzinie roboty. Ostatecznie o godzinie 3 z minutami wyjechaliśmy.

Żeby było ciekawiej ludzie przechodzili koło nas i albo odwracali głowę w drugą stronę, albo mieli super ważną sprawę w telefonie : D

I tak oto drogie mikroby było.

  • 3
  • Odpowiedz
@Mcmaker: w biały dzień i na widoku to ktoś musiałby być bardzo głupi (to i tak złapią), albo bardzo pewny siebie (to i tak nie złapia) a laweta dodaje poczucia legalności przedsięwzięcia ;)
  • Odpowiedz