Wpis z mikrobloga

#suchar #kawal #heheszki #pewniebyloaledobre #zawszesmieszy

Jechał facet samochodem, a że samochód dobry, szybki to sobie nie żałował. Mimo, że mokro, ślisko to na liczniku 150 kmh... 180 kmh... 220kmh... 250 kmh..., aż tu nagle zakręt, za zakrętem furmanka. Nic się nie dało zrobić, jedno wielkie rozpierdziu, z furmanki drzazgi, konie latają w powietrzu, woźnicy urwało nogi. Zatrzymał się facet po tych kilkuset metrach, i patrzy, o #!$%@?, ale jatka. Nic to myśli, jatka nie jatka, może ktoś przeżył i trzeba mu pomoc. Podchodzi bliżej, a tam konie z bebechami na wierzchu, ledwo dychają. Jakoś trzeba by je dobić, co się ma gadzina męczyć. Złapał za siekierę, która wypadła z furmanki i do jednego konia, do drugiego... pozarąbywał na śmierć. Stoi i rozgląda się, co dalej, zauważył woźnice. Woźnica przerażony, podciągając koc i przykrywając urwane nogi:
- Panie! Nawet mnie #!$%@? nie drasnęło!!!
  • 11
  • Odpowiedz
@Saszimi: Ale to stare chyba gdzieś w książeczce z żartami pierwszy raz to przeczytałem. Kawał sam w sobie pierwsza klasa @Stevoo: Ja kiedyś po tym się poskładałem jak czytaliśmy ze znajomymi w szkole:
Jedzie trędowaty tramwajem.
Wchodzi kanar, podchodzi do niego:
- Bilet proszę.
Ten spanikowany zaczyna przetrząsać kieszenie.
Odpada mu ręka.
Przeprasza, podnosi ją i wyrzuca przez okno.
Zdenerwowany, jeszcze gwałtowniej przeszukuje kieszenie.
Odpada mu noga.
Przeprasza, podnosi i
  • Odpowiedz