Wpis z mikrobloga

@lechwalesa:

Dziś
2007-02-16
Tak chcieli zabić Wałęsę
Lech Wałęsa nie ma dziś wątpliwości:- to opatrzność boska mnie uratowała
Wszystko rozegrało się jak w gangsterskim filmie. Rzym, styczeń 1981 r., środek nocy. W wąską uliczkę koło fontanny di Trevi z piskiem opon wjeżdżają dwa samochody. Z jednego wyskakuje mężczyzna. W ręku ma pistolet. Biegnie, po czym niespodziewanie wycofuje się. Strzał nie pada...
Czy tak miał zginąć Lech Wałęsa? Czy sprzeciw żony, która nie puściła go na nocny spacer po Wiecznym Mieście, uchronił lidera Solidarności od śmierci?
"Super Express" rekonstruuje próbę zamachu na Lecha Wałęsę w 1981 roku.
Franco Bucarelli, włoski dziennikarz śledczy, wyznał niedawno: komunistyczne służby bezpieczeństwa zrezygnowały z zamachu na Lecha Wałęsę, żeby dobrze przygotować zamach na Jana Pawła II. Czy na pewno? Tę sprawę stara się wyjaśnić Instytut Pamięci Narodowej.
Ręka boska czy Danuta?
Rok 1981. Kilkunastoosobowa delegacja Solidarności rusza do Rzymu. Cel - spotkanie Wałęsy z papieżem Polakiem. Aby wyprowadzić w pole władzę ludową, wyjeżdżają oficjalnie na zaproszenie włoskich związkowców. Polakami zajmuje się m.in. Luigi Scricciolo, związkowiec z włoskiej Unii Pracy. Na krok nie odstępuje Wałęsy.
Któregoś dnia Andrzej Celiński namawia Wałęsę na nocny spacer po mieście i wycieczkę do fontanny di Trevi. - Zależało mi na tym, aby zestresowany Wałęsa zrelaksował się - opowiada nam Celiński. W ostatnim momencie lider związku rezygnuje jednak ze spaceru. - Ręka boska mnie ostrzegła - wspomina dziś Wałęsa. Celiński pamięta to inaczej. - Moim zdaniem zaprotestowała Danuta Wałęsowa. Mniejsza o to. Ostatecznie ruszyliśmy w miasto z Bożeną Rybicką i bodajże Ryszardem Kalinowskim.
Skąd się wziął Scricciolo?
Środek nocy. Droga z hotelu Victoria, gdzie zatrzymała się delegacja Solidarności, do fontanny di Trevi zajmuje pół godziny.
- Zabłądziliśmy. Puste ulice. Wyjąłem plan miasta i wtedy, jak spod ziemi, wyrasta przed nami Scricciolo. Pyta dokąd idziemy i oferuje swoją pomoc - wspomina Celiński.
Dochodzą w pobliże fontanny i wtedy na ich oczach rozgrywają się dramatyczne sceny. - Widzimy dwa samochody. Jeden nas wyprzedza i spycha pod ścianę, drugi zatrzymuje się jakieś 15 metrów przed nami. Wyskakuje z niego dwóch mężczyzn. Jeden z nich trzyma w ręku pistolet. W pierwszej chwili myślę sobie, że to gangsterskie porachunki. Mówię do Rybickiej: - Patrz, Bożenka, jak w teatrze. Piękna sceneria, a wokół bandyci - opowiada Celiński.
Mężczyzna z bronią rusza w kierunku Polaków. - Wtedy Scricciolo robi krok do przodu i ręką daje mu sygnał - "nie". W ten sposób odwołuje akcję - mówi Celiński.
Wałęsa: - Uniknąłem śmierci
Po powrocie do hotelu opowiada o wszystkim Wałęsie. - Kilka lat później dowiedziałem się, że Scricciolo aresztowano w sprawie Ali Agcy (zamachowca na papieża) i oskarżono o szpiegostwo dla bułgarskiego wywiadu. Nie miałem już złudzeń. To była próba zamachu - twierdzi Celiński.
Były prezydent jest też przekonany, że gdyby wówczas poszedł na spacer, dziś byłby nieboszczykiem. - Opatrzność boska mnie uratowała - ucina.
Współpracownicy Wałęsy długo nie opowiadali o tamtym wydarzeniu. Dziś sprawa ożywa. Interesuje się nią Instytut Pamięci Narodowej. Kilka miesięcy temu przesłuchał już Celińskiego. Teraz zamachem w Rzymie zajmuje się katowicki IPN.
- Powiedziałem śledczym dokładnie to, co teraz "Super Expressowi" - mówi Celiński. Przyznaje, że do dziś zastanawia się, co by się stało, gdyby Wałęsa poszedł wtedy na spacer. - To przecież ja namawiałem go na ten nocny wypad. Czy umiałbym go zasłonić własnym ciałem? - pyta.
autor: Tomasz Sygut drukuj

prześlij artykuł

KOMENTARZE
  • 3