Wpis z mikrobloga

Czy na Ukrainie wciąż trwa krwawa i okropna wojna?

W czasie rozmowy z moimi polskimi znajomymi pojawił się temat Donbasu. Pytają czy to prawda, że tam wciąż trwa wojna, że jest strasznie i ginie mnóstwo ludzi, bo przeczytali tak w tekście pewnej Polki podróżującej głównie na jeden odcinek frontu pod zniszczonym donieckim lotniskiem. Odpowiedziałem, że wojna na Ukrainie to w ogóle dziwna sprawa i nie wygląda tak jak wielu mogłoby się wydawać. Starałem się wyjaśnić, że tak naprawdę prawdziwa wojna, w czasie której rzeczywiście coś się działo, trwała od czerwca do pierwszych dni września 2014 roku, czyli od wyboru Petra Poroszenki na prezydenta do zniszczenia ukraińskich sił pod Iłowajskiem i podpisania porozumienia "Mińsk I". Do tego momentu mieliśmy wyłącznie maleńki konflikt w Słowiańsku i Kramatorsku, który Ukraina rozgrywała bardzo nieporadnie i nieprofesjonalnie. Koniec końców, pozwolono separatystom wyjechać ze Słowiańska do Doniecka. Od września do końca grudnia na froncie było na tyle spokojnie, że żołnierze narzekali na nudę i brak możliwości walki z separatystami. W styczniu DNR po ciężkich bojach wzięło donieckie lotnisko. W tym czasie na innych odcinkach frontu było w miarę spokojnie i walki ograniczały się głównie do ostrzałów artyleryjskich i moździerzowych. Walk twarzą w twarz, poza donieckim lotniskiem, niemal nie odnotowywano. Wielu żołnierzy czy ochotników służących w Donbasie w okresie wrzesień-grudzień 2014 ani razu nie widziało separatystów. Słyszeli i odczuwali jedynie działania ich moździerzy i artylerii. W lutym, gdy wydawało się, że konflikt znowu ulegnie zamrożeniu, DNR rzuciło się na worek debalcewski. Ukraińscy żołnierze zamiast bronić się do ostatniego i wysłać do piekła jak największą liczbę Rosjan i ukraińskich separatystów, dostali rozkaz odwrotu w kierunku na Artiomowsk. Podpisano kolejne porozumienie - "Mińsk II'. Od lutego 2015 do lata 2015 na froncie znowu było cicho. Raz po raz gdzieś walnął moździerz, gdzieś uderzył pocisk artyleryjski zabijając jednego czy dwóch żołnierzy. Latem separatyści przeprowadzili nieudane próby ataku na Marjinkę, przypadkowo wzięli do niewoli ukraińskiego żołnierza, który wyszedł do sklepu po wódkę i nawet nie wiedział, że trwają walki. Po Marjince na froncie znowu zapanował spokój. Minęło pół roku, mamy styczeń 2016 roku. Od ostatniej ofensywy i ciężkich walk na froncie w Donbasie minął już niemal rok.

Konflikt trwa od 12 kwietnia 2014 roku, czyli niemal dwa lata. W tym czasie Ukraina straciła około 2.5 tysiąca żołnierzy, milicjantów i ochotników, niemal 20 tysięcy dezerterowało, około 5 tysięcy milicjantów i 3 tysiące żołnierzy przeszło na stronę Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej. Warto podkreślić, że z 2.5 tysiąca zabitych było sporo przypadków śmierci poza Donbasem czy w Donbasie, lecz nie z rąk separatystów. Zdarzały się przypadki śmierci w wypadkach samochodowych, w wypadkach z bronią, z powodu alkoholu, z rąk własnych kolegów i tak dalej.
Dla porównania: misja w Afganistanie kosztowała życie 3.5 tysiąca żołnierzy koalicji, zaś misja w Iraku 5 tysięcy żyć żołnierzy koalicji. Z kolei w wojnie turecko-kurdyjskiej w drugiej połowie 2015 roku, według Turcji, śmierć poniosło około 3 100 Kurdów z PKK.

Podsumowując: to co widzimy dziś na Ukrainie ciężko nazwać wojną w takim pojęciu, jakie większość z nas rozumie. W czasie konfliktu zbrojnego na wschodzie Ukrainy widzieliśmy dwie fazy, które można nazwać wojennymi: czerwiec 2014 - początek września 2014, styczeń-luty 2015. W listopadzie 2015 roku w Donbasie zginęło 17 ukraińskich żołnierzy i/lub milicjantów, w grudniu zginęło 9 osób. W pierwszym tygodniu 2016 roku nie zginął i nie został ranny żaden ukraiński żołnierz lub milicjant.

Dlaczego zatem niektórym dziennikarzom zależy na stwarzaniu wrażenia, że w Donbasie bez przerwy trwają ciężkie i krwawe boje na śmierć i życie? Taką mają pracę, z tego żyją, tym bardziej, jeśli jednocześnie są wolontariuszami fundacji żyjących z Waszych podarunków i wpłat. Bez szokujących tekstów i mrożących krew w żyłach newsów nie będzie publikacji, kliknięć, reklam oraz wsparcia finansowego dla fundacji. Rok temu widziałem to wszystko od kuchni, można by rzecz - siedziałem w tym gównie po uszy. Bawiło mnie jak pewien "ktoś" z Polski opisywał "piekielny" dzień na froncie, jeden z tych dni, gdy nic się nie działo, bo trwało już zawieszenie broni i co najwyżej raz po raz gdzieś w oddali upadł pocisk wystrzelony z moździerza.

Oczywiście tego typu szczerość nie przysporzy mi ani sympatyków, ani przyjaciół, ale z pewnego powodu mam to gdzieś. Media szukają taniej sensacji, dziennikarze i niektóre fundacje dosłownie z tego żyją. Są w naszym kraju osoby, dla których Ukraina to jedyne miejsce, do którego mogą pojechać i napisać jakiś łzawy tekst. Tacy ludzie będą nieustannie wmawiać Wam, że na Ukrainie trwa piekło prawdziwej wojny, krew leje się strumieniami, a potężne działa haubic samobieżnych w każdej chwili mogą zmieść z powierzchni ziemi całe zastępy ukraińskich wojaków. Nie dajcie się nabrać. Zawieszenie broni działa, chociaż czasami jedni i drudzy postrzelają w powietrze z karabinów maszynowych, albo walną na wiwat z moździerza. Również nie dajcie się nabrać na chwytające za serce prośby różnego rodzaju fundacji - ukraińscy żołnierze mają już wszystko czego potrzebują: od mundurów, po hełmy, kamizelki, buty i tablety z kalkulatorami artyleryjskimi. Niedługo to wszystko można będzie kupić za grosze na ukraińskich ryneczkach. Chociaż, jakie niedługo? Ten proceder trwa już od dawna.

Tak czy inaczej, trzymam kciuki za powrót DNR i LNR do Ukrainy. Oby odbyło się to w sposób pokojowy, bez zbędnego rozlewu krwi, przy którym zawsze najbardziej cierpią cywile.

#ukraina #donbaswar #maciejczuk
tomasz-maciejczuk - Czy na Ukrainie wciąż trwa krwawa i okropna wojna?

W czasie ro...

źródło: comment_FKj7GSEOuvnyxGao0q7DSVJhh3LXmA7D.jpg

Pobierz
  • 12
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Oczywiście tego typu szczerość nie przysporzy mi ani sympatyków, ani przyjaciół, ale z pewnego powodu mam to gdzieś.


@tomasz-maciejczuk: Bo pracujesz dla ruskich mediów. Proste jak drut. Urabiaj dalej.
  • Odpowiedz
@mossad: Czy to ma znaczenie dla których mediów pracuje? Przedstawia trochę inną wersję, ale także prawdziwą. Niestety ale tak wygląda ta chora wojna i najwięcej strat w niej Ukraina poniosła na skutek nieudolności, oraz głupich błędów, a nie dlatego, że separatyści są tacy dobrzy. Inna sprawa, że raczej Ukraińcy nie mieli się jak obronić przed ruską artylerią i dlatego musieli uciekać spod Debelcewa. Zgodzisz się z tym @tomasz-maciejczuk?
  • Odpowiedz
@GeraltRedhammer: 1) Debalcewo znajdowalo sie w worku przez wiele miesiecy i mozna bylo je umocnic i wyslac posilki. Koniec koncow, gdy zaczela sie ofensywa, okazalo sie, ze wiele sprzetu nie dziala, nie strzela, nie moze jechac, bo nie dotarly czesci zamienne. Nie wybudowano za ten czas odpowiednich fortyfikacji i nie sciagnieto odpowiednej ilosci posilkow. Debalcewo mozna bylo obronic. Pisze Ci to jako osoba, ktora byla w Debalcewie chwile przed wejsciem
  • Odpowiedz
@tomasz-maciejczuk:
Takimi postami nie zdobędziesz ciepłej posadki w GW czy TVN, oni chcieliby słyszeć coś innego :> Ale za to można cenić że ktoś nie jest jednostronny, nie generalizuj i nie jest ogólnikowy, podaje głębszy zarys (dlatego nazywają cię Ruskim Agentem itp. >.>) Miałeś może kiedyś jakąś szansę/okazję zdobyć kontrakt/posadę dla jakichś mediów aby relacjonować np konflikt na Ukrainie ? U nas jest straszna bieda jeśli chodzi o relację konfliktów,
  • Odpowiedz
@tomasz-maciejczuk: Żaden ze mnie strateg ale IMHO jak się ma żołnierzy na pozycji w worku to się:
1. Robi wszystko żeby worek przestał być workiem.
2. Jeśli działania z punktu 1 zawiodły to się żołnierzy wycofuje ASAP.
No chyba, że ktoś podjął decyzję o obronie do ostatniego żołnierza ale to wiemy, że nie miało miejsca w worku debalcewskim.

Tymczasem Ukraina zrobiła co? Nie podjęła żadnych konkretnych działań na flankach pozycji
  • Odpowiedz