Wpis z mikrobloga

Widzę, że wojna CD vs Winyl trwa, chciałbym więc wyprostować największy mit, jaki w tej dyskusji się przewija. Przygotujcie trochę popcornu, będzie trochę o historii, ciutkę teorii w uproszczeniu, kilka ciekawostek i zapraszam do lektury. Oto mit:
-jakość dźwięku na winylu jest o wiele lepsza [od CD] - można tę dyskusję skończyć krótkim "to zależy od konkretnej płyty" (mastering itp.), albo jeszcze krótszym "lol, nie", ale wyjaśnię skąd się takie twierdzenie bierze: mamy tutaj do czynienia z nośnikiem analogowym (że winyl) vs. demonicznym nośnikiem cyfrowym (że CD). Jakoś się przyjęło, że co cyfrowe, to złe. Otóż jeśli chodzi o same parametry, to płyta CD jest o wiele doskonalsza od winylu (swoją drogą winyl jest ceniony właśnie za swoje niedoskonałości). Tak, doskonalsza:
-dynamika sygnału może być wyższa.
-większa separacja kanałów.
-odstęp sygnału od szumu (mimo że obecnie produkuje się winyle, które praktycznie nie trzeszczą).
-sam nośnik jest trwalszy na uszkodzenia mechaniczne, nie ulega zużyciu podczas odtwarzania.
-pojemność nośnika jest większa (tak, wiem że są winyle o pojemności ~70 minut, ale przyjmijmy "długość na stronę" jako wyznacznik).
-metadane, które umożliwiają np. szybkie przewijanie czy wyświetlanie informacji o utworze.
itp. itd.

Dlaczego więc muzykę cyfrową obecnie uznaje się za gorszą?
To bardzo ciekawe, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że w pierwszym okresie płyta kompaktowa była ceniona za walory brzmieniowe (płaska charakterystyka brzmieniowa). Audiofile w latach 80 zachwycali się błogą ciszą, recenzje pierwszych kompaktów zawierały takie zdania, jak: "kiedy orkiestra nie gra, na nagraniu słychać prawdziwą ciszę", "słyszę dźwięki, których wcześniej, na przecież dobrze mi znanym nagraniu, nie dostrzegałem - szelest przekładanych kartek, szuranie krzeseł". [cytaty z pamięci]
I nie wiedzieć kiedy, to co wydawało się być pod każdym względem lepsze, uznaje się za zło. Moim zdaniem winne temu są źle skompresowane pliki w dobie cyfrowej, oraz jakiś dziwny "głuchy telefon", czyli powtarzanie różnych mitów przez osoby o znikomej wiedzy.
Część z nas kojarzy termin "kwantyzacja" i to właśnie on jest moim zdaniem - w głównej mierze odpowiedzialny, za demonizowanie cyfrowej muzyki. Pokazuje nam się obrazek z falą dźwiękową, który jest postrzępiony i wygląda jak schody, mówi się: patrz! Tyle informacji traci się przenosząc Twoją ulubioną muzykę w realia cyfrowe! A słyszałeś o czymś takim, jak SZUM KWANTYZACJI [muzyka z horroru]?! Jak coś takiego może brzmieć dobrze? Tylko prawilna sinusoida!

Tylko że to wyobrażenie jest bardzo przesadzone.

Otóż parametry płyty CD są tak dobrane, żeby zapewnić jak najlepszą jakość odtwarzania. Obecnie dostępne są płyty SACD o "wyższej jakości", ale na oryginalnej prawilnej płycie kompaktowej częstotliwość próbkowania nie bez powodu wynosi 44.1 kHz - pozwala to na przenoszenie sygnału o maksymalnej częstotliwości ~22 kHz (jest to tzw. częstotliwość Nyquista, która jest równa połowie częstotliwości próbkowania), a więc o lekko ponad 2000 hZ przekraczającą (teoretyczny) próg słyszalności. Dlaczego taka konkretnie? Powodów jest kilka - w teorii można zapisać sygnał o częstotliwości 20 kHz z harmoniczną, chociaż praktyce tego się po prostu nie robi (gdyż to pasmo służy czemu innemu). Przyjmijmy jednak, że jest to wersja dla naszych potrzeb najbliższa prawdy, a ciekawskich odsyłam do artykułów dotyczących kwantyzacji sygnału cyfrowego.

I jeśli ktoś mi w tym momencie wyjedzie z tekstem, że słyszy różnicę między 44.1 kHz a 192 kHz, to szczerze gratuluję umiejętności rozmowy z nietoperzami. Ślepe testy wskazują, że płytę SACD od CD odróżnia 49% badanych. Oznacza to tyle, że badani (a grupa badawcza była ogromna) zgadują.
(A informacje powyżej pewnego pułapu i tak się "ucina", tak wysokie próbkowanie wykorzystuje się obecnie w studiach żeby uniknąć pewnych technicznych problemów, raczej nie z powodów jakościowych).

Oczywiście producenci sprzętu audio będą sugerować, że żeby nasze ciało odczuło pełnię ekstazy ze słuchanej muzyki, koniecznie musimy słyszeć te najwyższe częstotliwości tzw. "składowe harmoniczne". Najlepiej właśnie z płyty analogowej, bo "ma ich najwięcej", i koniecznie z głośnikami ultradźwiękowymi #pdk.

Rozdzielczość kwantyzacji specjalnie pomijam, mimo że ona odpowiada za "gęstość schodków".
Tzw. formaty stratne również.

Dlaczego muzykę analogową uznaje się za lepszą?
Mówi się, że cyfra brzmi "chłodno", a analog "ciepło". Wcześniej wspomniałem również o harmonicznych, czyli składowych dźwięku - teoria propagowana przez producentów sprzętu HiFi, głosi że jesteśmy w stanie "odczuć", że najwyższe harmoniczne zostały obcięte na nośniku cyfrowym, natomiast nośniki analogowe (oraz SACD) te właśnie częstotliwości przenoszą. Dlatego mają brzmieć lepiej. Brzmi wręcz metafizycznie, prawda? No i większość mitu nośnika analogowego (jakikolwiek by on nie był) rozbija się właśnie o te teorie czy stwierdzenia. Ten dział w nauce nazywa się psychoakustyką ( ͡º ͜ʖ͡º)
Czy to prawda? Czy nieprawda? Myślę, że na to pytanie nie można jednoznacznie odpowiedzieć. Warto po prostu mieć świadomość, po jak cienkiej linie się chodzi, kiedy dyskutuje się o wyższości analogu nad cyfrą.

W ramach #ciekawostki (raise some taktyk's in the comments plx) dodam, że wprowadzenie techniki cyfrowej do studia wymusiło na producentach nagrań większą staranność. Pierwsze płyty kompaktowe (wtedy jeszcze mastery cyfrowe klasycznych nagrań) wydawane w latach 80 odznaczały się tym, że ich jakość to była prawdziwa rosyjska ruletka. Właśnie dzięki nieumiejętności w produkcji. Pojawiały się nowe, dotąd nieznane problemy, nagle okazywało się, że trzeba dołożyć większej staranności, żeby jakiś dźwięk zarejestrować. Przesterowany sygnał? Zapomnij. Cyfra błędów nie wybacza ( ͡º ͜ʖ͡º)

Ach, a jeden z albumów najbardziej cenionych przez audiofilów - Dire Straits - Brothers in Arms, nagrano na nośnik cyfrowy ( ͡º ͜ʖ͡º)
[specjalnie nie podaję na jaki, liczę na mały hurr durr w komentarzach]

Post wyszedł długi, a temat i tak potraktowałem bardzo ogólnikowo, zainteresowanych odsyłam więc do książek.
Niestety literatura w ojczystym języku w temacie jest dosyć nieaktualna, ale polecam pozycję obowiązkową:
Mieczysław Kominek - Zaczęło się od fonografu
Więcej podam, jak mi się blaszak uaktualni...
#muzyka
  • 11
  • Odpowiedz
@Roszp: ja mam CD i gramofon i parę zdublowanych płyt, robiłem kilka porównań i powiem, że ogromnej różnicy nie ma. Ogólnie mówiąc muzyka z gramofonu brzmi przyjemniej. Jest mniej szczegółowa, ale bardziej "spójna" i "żywa" ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@Duze_piwo: No i właśnie takimi niemierzalnymi wartościami się posługujemy w tej materii. Tylko teraz pytanie, czy to wina nośnika, czy masteringu?
( ͡° ͜ʖ ͡°)
A może to, co słyszysz i postrzegasz jako różnicę między winylem a CD to tak naprawdę charakterystyka brzmieniowa Twojej wkładki?
  • Odpowiedz
@Duze_piwo: Chodzi mi o to, że oczywiście można tak wyprodukować nagrania, żeby dały odczucia odwrotne do ogólnie oczekiwanych. Jednak w praktyce wychodzi nam, że zazwyczaj taka jest różnica między winylem a CD.
  • Odpowiedz
@Roszp:

myślę, żę:

1. dużo osób (serio) uważa, że mp3 = CD, a że mp3 brzmią słabo, to się mówi, że CD jest be, a winyl cacy.
2. dużą winę ponosi sprzęt odtwarzający. ludzie nasłuchają się winyli u znajomych na sprzęcie za tysiące złotych, a potem puszczą CD w Matizie i słyszą różnicę ( ͡° ͜ʖ ͡°)
3. winyl przez kastrację ma ciekawe brzmienie i jakby twardszy
  • Odpowiedz
1. dużo osób (serio) uważa, że mp3 = CD, a że mp3 brzmią słabo, to się mówi, że CD jest be, a winyl cacy.


@zolwixx: Tak, jak zacząłem się bawić w ripowanie własnych płyt to dopiero załapałem o co chodzi. :) Różnicy CD/wav nie słyszałem, a wav/mp3 zazwyczaj tak.
  • Odpowiedz
nie może a na pewno ( ͡° ͜ʖ ͡°), ale czy ta wkładka różni się znacząco od innych popularnych wkładek?


@Duze_piwo: Ale jakie to ma znaczenie w tym kontekście (p.s. producenci wkładek będą twierdzić, że oczywiście!)

Winyle mają jedną niewątpliwą przewagę: okładki. :)


@maciek_gi: Oj tak!

dążymy do doskonałości, ale nie chcemy jej osiągnąć?


@zolwixx: Ciekawe spostrzeżenie. Wydaje mi się, że branża audio nie dąży
  • Odpowiedz