Wpis z mikrobloga

#mrozinski #niemoje #heheszki

Karol Mroziński, facebookowy fenomen ostatnich tygodni opisuje, jak Plac Zbawiciela zareagował na wygraną PiSu.
Ja wiedziałem, że tak będzie. Czułem to. Już tydzień przed wyborami, mój iPhone zaczął się zachowywać dziwnie. Nie chciał się ładować, wyłączał sam z siebie parę razy dziennie, a kiedy go uruchamiałem, grał najsmutniejsze utwory z playlisty shoegaze. Coś było nie tak.
- Siri - mówiłem. - Wszystko w porządku?
- Nie chcę o tym rozmawiać - odpowiadała jego dusza.
- Czemu jesteś smutna?
- Nie jestem.
- Przecież widzę.
- Nieważne
I tak w kółko. Ogarniało mnie takie uczucie, jak po imprezie, kiedy budzisz się pierwszy, wszyscy jeszcze śpią, a ty nie wiesz, co ze sobą zrobić. To było straszne.

A potem przyszła ta niedziela. Akurat siedziałem na Placyku. Razem z kolegami dekonstruowaliśmy opresyjny dyskurs ponowoczesnej rzeczywistości Europy Środkowo-Wschodniej. Ja, Slavoj i Tymek. Slavoj cały się trząsł. Aż mu się Sprite z piwerka wylewał. Ja mu dolewałem. Tymek nic nie mówił. Patrzył smutno w puste miejsce po tęczy. Nagle jego telefon zaczął wibrować. Wziął go do ręki, spojrzał i zamarł. A właściwie to rozpadł się, rozpadł na moich oczach. Na milion kawałków. Zaczęliśmy go ze Slavojem zbierać z ziemi i składać z powrotem, ale tunel z ucha Tymka potoczył się pod inny stolik. Minęło chyba piętnaście minut, zanim go odnaleźliśmy i wkręciliśmy z powrotem.
- Co się stało, Tymciu? - zapytałem. A była godzina dwudziesta pierwsza.
- PiS - jęknął Tymek.
- Co takiego?
- PiS wygrał.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Oł, em, dżi. - powiedział Slavoj. I też się rozpadł.

No i zaczęło się. Z nieba sfrunął papakopter. Po linach opuścili się na Placyk egzorcyści w czarnych skórzanych płaszczach. Podjechały armatki z wodą święconą i zaczęły wszystkich polewać. Wybuchła panika. Kto mógł, uciekał. Kto nie mógł, robił snapy. Ja nie pamiętam, co robiłem. Po prostu biegłem. Biegłem przed siebie. Do siebie. Na Wilanów. Całe szczęście, że co tydzień biorę udział w półmaratonie. Mam formę, mam kondycję. Mam trzysta piętnaście medali za uczestnictwo. Włączyłem Endomondo i biegłem. A za mną biegli krzyżowcy. Obrzucali mnie obrazkami ze świętym Judą Tadeuszem. Syreny miejskie wyły głosem ojca dyrektora. Ruch zamarł. Katotalibowie pozakładali wszystkim samochodom różańce na koła. A ja biegłem, aż dobiegłem. Wpadłem do domu i zabarykadowałem się.

- Siri - powiedziałem do telefonu.
- Siri, ratuj. Jestem otoczony przez bojówki kato-faszy-kaczystowskiej sekty sztucznej mgły smoleńskiej.
- Wyszukuję najszybsze sposoby na bezbolesne samobójstwo - odpowiedziała Siri.
- Nie, nie. - rzekłem. - Nie chcę umierać. Mam kartę lojalnościową w Starbucksie.
- Wyszukuję najpopularniejsze katolickie modlitwy dziękczynne - powiedziała Siri. - Nie! Nie chcę do nich dołączyć. Już wolę umrzeć.
- Wyszukuję najszybsze sposoby na bezbole....
- Nie! Wyszukaj tanie loty last minute do państw bezwyznaniowych o wysokim standardzie życia.
- Znalazłam dwa połączenia lotnicze z Koreą Północną - rzekła Siri.
- O wysokim standardzie, powiedziałem!
- Może być Hong Kong?
- Może.
- Nie znalazłam żadnych połączeń.
Koniec. Wpełzłem pod łóżko. Pożegnałem się na Facebooku ze znajomymi z Dżakarty i Wysp Salomona. Pogodziłem się ze śmiercią i zasnąłem.

Rano obudziło mnie walenie do drzwi. Spojrzałem na telefon. Siri jeszcze spała. Była szósta. Poczołgałem się przez korytarz. Zapytałem, kto tam.
- ABW - usłyszałem.
- Nie wierzę. - odpowiedziałem.
- My właśnie w tej sprawie.
Wstałem, uniosłem wysoko głowę, niczym Maria Antonina idąca na szafot, i otworzyłem. Za drzwiami stali Tymek i Slavoj. Uśmiechali się.
- Jak to? Żyjecie? - zapytałem.
- Wszystko jest ej-o-kej - odpowiedział Tymek.
- A ta akcja na Zbawiksie?
- To był tylko performance”, powiedział Slavoj.
- Performance?
- Szwedzko-bułgarscy artyści nowej fali dekonstrukcyjnej.
- Czyli nie ma jeszcze IV Rzeszy?
- Jeszcze nie.
- A co jest?
- Promocja na dyniową latte. - powiedział Tymek.
- O, to wspaniale. To idziemy - rzekłem.
- No to chodźmy.
I poszliśmy. I wiele zajebistych fotek tej kawy zrobiłem. I mam sześciu nowych followerów na Insta. To był całkiem niezły dzień, jak na koniec świata.